[37] I nieco ostrożnej...

1.2K 76 7
                                    

Znalazła się na zatłoczonej nowojorskiej ulicy. Była przybita, jak nigdy. Miała już dość. Dość bycia twardą. Chciała się poprostu wypłakać. Sama.

Ocierając łzy, zaczęła się przepychać przez tłum. Co miała teraz ze sobą zrobić? Przyjaciel, który zazwyczaj jest wsparciem, w obecnym monecie był dla niej zabójstwem. Lokiego również miała gdzieś. No właśnie. Loki. On i jego cholerny plan. Nie miała pojęcia gdzie się teraz znajduje, co robi.

Przez chwilę zapragnęła wróci do Asgardu. Ten pomysł zniknął tak szybko jak się pojawił. Odyn chce jej dać dożywocie, jak nie zabić.

Weszła na jakąś pustą uliczkę. Oparła się o ceglaną ścianę. Tak bardzo była już zdeterminowana. Pozwoliłaby sobie na chwilę załamania, jednak ktoś złapał ją za ramię.

- Skarbie... - Powiedział swoim delikatnym głosem.

Kobieta szybko otarła łzy rękawem. Nie czekając na dalszy krok mężczyzny, rzuciła mu się w ramiona.

- Loki... - wplątała dłonie w jego rozczochrane włosy. - Ja już nie mogę... - zapłakała.

- Dobrze skarbie. Odpocznij. - jedną ręką zaczął gładzić blondynę po włosach. Drugą natomiast mocno trzymał ją w talii.

- Ale gdzie? Jak? - jej głos był pełen zakłopotania. - Thor właśnie mnie znienawidził. Odyn chce mojej śmierci, pewnie tak samo jak połowa królestwa. Tutaj, co mam Niby robić? Chociaż może właśnie na Midgardzie powinnam zostać?

Wysuwając się z jego objęć, złapała się za głowę i zaczęła chodzić w kółko.

- Może powinnam zacząć żyć jak zwyczajny człowiek... - dokończyła.

Kłamca złapał ją za dłonie, odciągając je przy tym od głowy kobiety. Clare delikatnie się uspokoiła.

- Nie skarbie... Nie możesz zacząć żyć jak zwyczajny człowiek... - zaprotestował szybko, jednak jego głos był spokojny i opanowany.

- Dlaczego? - utkwiła swoje duże, błękitne oczy, w jego spokojnych tęczówkach.

- Bo nie jesteś zwyczajna... Jesteś Bogini. Twoje miejsce jest na tronie w Asgardzkie. Twoje miejsce jest przy mnie... - musnął kciukiem jej policzek. - Twoja historia, wydarzenia z ostaniach dni, wydarzenia z ostatnich godzin... Nawet one czynią się wyjątkową. Nie pozwolę ci, abyś stała na równi z tymi nędznymi Midgardczykami. - jego dłonie mocno zacisnęły się na jej talii. - Masz ogromną moc. Nigdy więcej nie nazywają się zwykłą. Albo osobiście ci przyłożę.

Na jego ostatni komentarz delikatnie się uśmiechnęła. Słowa brunatna naprawdę dodały jej otuchy. Najbardziej podobało jej się jednak to, że wszystko co mówił Loki, było prawdą, co w jego przypadku było rzadkością.

Clare oplotła ręce wokół jego szyi. Ich twarze dzieliły milimetry. Nie widząc czemu, ale ta sytuacja przyprawiała kobietę o motylki w brzuchu.

Spowrotem poczuła się jak młoda dziewczyna, która spotykała się z czarnowłosym księciem pod wodospadem.

Przypomniało jej się ich pierwszy pocałunek. Taki nieśmiały, niepewny, ostrożny...

W tym momencie czuła się tak samo.  Była zniecierpliwiona i podekscytowana. Zarazem obawiała się jednak tego, co zaraz nastąpi.

Przybliżyła się do Kłamcy, pokonując tym samym dzieląca ich odległość. Delikatnie musnęła jego usta. Brunetowi było jednak mało i po chwili ich usta znów złączyły się w pocałunek. Teraz jednak bardziej pewny, śmiały, upragniony i pełen miłości.

Dopiero po paru minutach oderwali się od siebie. Wpatrywali się w siebie z iskierkami w oczach, a na ich twarzach malował się delikatny, anielski uśmiech.

- Choćmy się jeszcze trochę zabawić... - szepnęła. - Ale bez przebierańców i nieco ostrożniej... Nie chcę by coś ci się stało... - deliknie musnęła ustami jego policzek.

Po chwili zniknęli już w smudze czarno-zielonego dymu...



💚💚💚

Outside The Law ~ Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz