Nienawiść elektryzowała atmosferę.
Obserwowała mężczyznę bacznie spod opadających kosmyków włosów, śledząc każdy postawiony przez niego krok. Stukot wojskowych trepów odbijał się od marmurowej posadzki. W pewnym momencie Malfoy stanął plecami do dziewczyny przy jednej z hebanowych komód i zaczął podwijać rękawy swojej czarnej koszuli.
Zebrała resztki swojej dumy i przełknęła ślinę, aby głos jej nie zawiódł.
— Zamierzasz mnie torturować, czy od razu zabić?
Mężczyzna znieruchomiał. Powolnie spojrzał na Hermionę zza ramienia, wpatrując się w nią w ciszy. Po chwili wrócił do rozpinania mankietów.
Milczenie było ciężarem, a kobieta, mimo całej woli, naprawdę nie potrafiła się ruszyć.
— To twoje słowa — odparł krótko. Odwrócił się, a jego twarz stężała. Bez jakichkolwiek emocji, pełna zdeterminowania.
Nie miała zamiaru robić mu żadnych wyrzutów. Przynajmniej nie w tym momencie. Całe planowanie, konspiracja, to wymagało odpowiednich środków. Musiał wypełnić skrupulatnie swój plan. Dla niego oznaczało to pieprzenie szlamy po nocach.
Znów czuła się jak nastolatka.
Naiwna, rozczarowana i zawstydzona.
Odpowiadała spojrzeniem pełnym gniewu. Było ono, jak na tamtą chwilę, jej największą bronią.
— Znam ten wzrok, Granger. — Rozbawiony skrzyżował ramiona na torsie. — Nie przestraszysz mnie.
— Czemu zostałam oddzielona od reszty? — zapytała, nie tracąc uporu.
— Reszta jest na przesłuchaniach.
Hermiona uśmiechnęła się gorzko, prostując z gracją. Zauważył błysk w jej oczach.
— Rozumiem — rzekła, zachłystując się powietrzem — więc to jest moje przesłuchanie.
Pokiwał głową.
— Nie zamierzam cię torturować, ani zabijać. Nie patrz tak na mnie, przecież obiecałem ci to całkiem niedawno.
— Obiecałeś?
— Nieważne. — Machnął na to ręką. — Jesteś bezpieczna.
To była gra.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się, jak wielki musi mieć tupet, by próbować manipulować nią po tym wszystkim.
— Na jakiej podstawie sądzisz, że jestem teraz w stanie zaufać twoim słowom w jakimkolwiek stopniu?
— Powiedzmy, że mam w sobie delikatne pokłady naiwności.
— Zakończmy tę rozmowę, generale. — Z ironią podkreśliła ostatnie słowo. — Naprawdę brak mi ochoty na to, aby na ciebie patrzeć i obydwoje dobrze wiemy, że nie wyciągniesz ze mnie żadnej nowej informacji. Dziwne, że jeszcze nie wiesz wszystkiego. Z twoimi umiejętnościami kamuflażu — prychnęła i wstała pewnie, otrzepując swoje ubranie.
Malfoy uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób, który już przestał ją bawić, a zaczął wprawiać w złość.
Mnóstwo odwagi poświęciła na te słowa. Jej nogi drżały, gdy symulowała spokój. Próbowała zyskać pozorną kontrolę nad sytuacją.
— Granger, jesteś w mojej posiadłości i będziemy rozmawiać na moich zasadach.
— Zmusisz mnie siłą? — Uniosła brwi, na co pokręcił głową.
Gryfońskie zawzięcie.
— Skądże. Zrobisz to dla przyjaciół. Zapomniałaś? Oni żyją na moich warunkach. — Hermiona zmrużyła oczy, nie panując już nad sobą i zamachnęła się, aby uderzyć go w twarz. Złapał ją za dłoń, więc niezwłocznie spróbowała się wyrwać. Natomiast mężczyzna zwinnie obrócił ją tyłem do siebie, blokując jej ręce za plecami. Nachylił się nad jej szyją i docisnął sylwetkę Granger do swojego ciała.
— Nie wierzę, że ci na to pozwalam — powiedział cicho wprost do jej ucha.
— Puszczaj — warknęła, wciąż się szarpiąc. — Przysięgam, że w końcu...
— I co chcesz zrobić? — przerwał jej wściekle. — Spiętrzona złość nagle eksplodowała. Finalnie puścił ją, a ona walnęła go otwartą dłonią w pierś i odeszła na kilka kroków ku drzwiom. Doskonale wiedziała, że są zamknięte. Wciąż dygotała, ale próbowała to ukryć. — Chcesz mnie zabić, Granger? — spytał, po czym sięgnął w kierunku komody.
— Co... — W dłoni trzymał piękny nóż ze srebrną rękojeścią. Cofnęła się, kiedy podchodził, jednak natrafiła plecami na chłód ściany. Dawno nie widziała w nim takiej ilości nienawiści.
Powtarzała sobie, że nic jej nie zrobi. Gdyby chciał, zabiłby ją jeszcze na błoniach.
Prawda?
Niespodziewanie wcisnął sztylet w jej dłonie, zaciskając mocno palce Hermiony wokół uchwytu.
— Zabij mnie — prowokował, szepcząc do jej ucha. Dłonie ułożył na ścianie, niemal zamykając sylwetkę kobiety w uścisku. — No, proszę, zabij mnie. Masz idealną okazję, nie trzymam różdżki, nie bronię się.
— Przestań.
— Zabij mnie! — wrzasnął, uderzając zaciśniętą pięścią tuż obok jej twarzy. Zadrżała, bezwładnie ściskając ostrze. Skóra Hermiony została nacięta. Kilka kropel krwi skapnęło na podłogę, spłynęło w dół po metalu na drugą dłoń, którą miała na rączce. Obraz zamglił się od łez, a Malfoy spuścił głowę tuż przed nią. Nie wiedziała, że patrzył na koniec sztyletu.
Chciał wiedzieć, czego mógł oczekiwać po niej w tak wielkich emocjach. Testował ją. Opuściła rękę z nożem i zamknęła oczy. Śmierciożerca wyprostował się, słysząc jej szloch.
— Wiedziałem — mruknął z politowaniem, ale i satysfakcją. Odchylił głowę do tyłu, oddychając głęboko. Wyglądał, jakby zagorzale modlił się do bóstw, dziękował komuś.
— Nienawidzę cię — powiedziała słabym, żałosnym głosem, a nóż spomiędzy jej palców wypadł i odbił się z trzaskiem od marmuru podłogi.
x
— Wstawaj — rozkazał zniecierpliwiony Dołohow, otwierając drzwi od celi.
Remus odwrócił głowę, lecz poraził go promień światła z różdżki, na co skrzywił się znacznie. Dwie doby w ciemnej celi nie służyły oczom, nie licząc dwóch przerw na przesłuchania, które tak naprawdę były finezyjnymi torturami.
Któż spodziewałby się połączenia magii, biczy i łamania palców?
— Nie mamy czasu — warknął zniecierpliwiony, machając różdżką w niemej groźbie.
— Poradzę sobie — stęknął, pośpiesznie próbując się podnieść. Brązowa, sztruksowa kurtka była cała postrzępiona i poplamiona krwią. Oparł się nieuszkodzonym ramieniem o kamienną, mokrą ścianę. Wtedy zauważył jeszcze jedną postać, stojącą za Śmierciożercą. Zmrużył spuchnięte oczy.
— Malfoy, ty pieprzony zdrajco... — wycharczał, drżąc. Brudnym rękawem starł krew z powieki, by wyostrzyć obraz widzenia.
— Lupin, idziemy porozmawiać — odpowiedział rzeczowo. — Mam dla ciebie propozycję.
CZYTASZ
Chłód [Draco x Hermione]
RomanceKobieta zmarszczyła żałośnie brwi, skrzyżowała ramiona na piersiach i bezwładnie oparła się barkiem oraz czołem o framugę. „Przepraszam", powiedziała cicho. Powoli uniósł swój ulubiony, gliniany kubek z zimną już kawą. Upił łyk. Wciąż się nie obróci...