Rozdział 12

85 11 6
                                    

Noc spędziłam w Skrzydle Szpitalnym z Regulusem obok. Chłopak wkradł się, kiedy pielęgniarka opuściła salę i położył się obok mnie na łóżku. Z tego co opowiadał mi Regulus nie było za dobrze z moją nogą i jeśli będzie ona sprawna to będzie to cud. Nie wiem zbyt wiele bo zemdlałam w trakcie drogi do szkoły więc sami rozumiecie. 

Rano obudziła mnie rozmowa Regulusa i któregoś z Huncwotów. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się lekko rozglądając dookoła. Zmarszczyłam brwi widząc Malfoya patrzącego na mnie wkurzonym spojrzeniem. 

- Jesteś z siebie dumna? - pyta na co kręcę głową nie wiedząc o co mu chodzi. - Straciliśmy większość punktów..Gryffindor może teraz wygrać idiotko - unosi głos na co Regulus warczy na niego. 

- Zamknij się idioto - syczy młodszy Black na co Lucjusz wzrusza ramionami i wychodzi z Skrzydła Szpitalnego.

~*~

Przemierzałam korytarz kuśtykając lekko. Zaraz obok mnie szedł Regulus i śmiał się pod nosem z mojego nieszczęścia. Uderzyłam przyjaciela kulą, którą miałam przy sobie i która pomagała mi iść bym zbytnio nie przeciążała nogi. Wolałam to niż wózek, Regulus by mnie nim zabił na tych schodach. Przewróciłam oczami i zaczęłam powoli schodzić po kolejnych schodach w asekuracji Rega. 

Kiedy weszliśmy do Wielkiej Sali od razu podbiegła do nas Cynthia z kilkoma innymi osobami. Brunetka wypytywała mnie co chwilę co się stało i czy wszystko w porządku. Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową, mój wzrok od razu wylądował na stole Gryfonów, gdzie siedzieli Huncwoci. Wszyscy patrzyli na mnie, ale kiedy wzrok mój i Remusa się spotkał chłopak spuścił głowę w dół. Westchnęłam cicho i razem z Regulusem i Cynthią podeszliśmy do stołu. Usiadłam przy nim i od razu zabrałam się za jedzenie. Powoli przeżuwałam jedzenie by jak najbardziej przeciągnąć opowieść o tym jak prawie zjadł mnie Remus. Musiałam coś wymyślić..po prostu musiałam by nie wkopać chłopaka. 

- Więc co ci się stało? - pyta Cynthia, kiedy trzymam kubek z kawą w dłoniach. Przechylam głowę w bok i przyglądam się dziewczynie. 

- Byłam na spacerze wieczorem. Weszłam do Zakazanego Lasu, a było ciemno. Potknęłam się i zrobiłam sobie coś w nogę, ot cała historia - wzdycham i wzruszam ramionami biorąc łyk napoju. - Nic ciekawego się nie stało, a teraz przepraszam muszę iść - wstaję z miejsca tak szybko na ile pozwala mi noga i ruszam na Lupinem. Chłopak kierował się chyba do łazienki, westchnęłam i przewróciłam oczami. - Remusie Johnie Lupinie masz się zatrzymać - krzyczę na co blondyn zatrzymuje się. 

- Nie mam czasu - mówi szybko na co przewracam oczami i łapię za łokieć chłopaka. 

- Masz, dziś sobota więc mamy wolne. Przejdźmy się - mówię i nie czekając na jakiekolwiek słowo chłopaka ciągnę go w stronę błoni. 

- Więc..? - oboje wybuchamy śmiechem i spoglądam na niego i jego gasnący uśmiech. 

- Przepraszam, że chciałem cię zabić - mówi na co wzdycham i łapię za jego dłoń. 

- Jestem ciężko strawna jeśli już - mówię z szerokim uśmiechem i opieram głowę o ramię chłopaka. - Jednak nic mi nie zrobiłeś poważnego. To tylko noga i nic więcej, sam rozumiesz. 

- Ale mimo wszys...- kręcę głową i układam palec na ustach chłopaka. 

- Nie zabiłeś mnie, trochę poturbowałeś to różnica - mówię na co ten wzdycha, ale kiwa głową. - Zastanawia mnie jedno..dlaczego mnie posłuchałeś. 

- Sam nie wiem - mówi na co uśmiecham się tajemniczo. 

- Mamy zagadkę do rozwiązania - Lupin kiwa głową i obejmuje mnie ramieniem. Wybuchamy śmiechem nie przejmując się niczym. Nawet tym, że z daleka przygląda nam się Dyrektor dokładnie wiedząc co stało się wczorajszej nocy i znając tajemnicę, która nas interesuje. 


NIEPLANOWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz