- Josette...? - otwieram oczy spoglądając na mężczyznę i nie dowierzam własnym oczom.
- To się nie dzieje naprawdę - mówię i bez słowa wracam na korytarz z którego przyszłam.
*Pov.Layla*
- Josette Evans nakazuje ci się zatrzymać - zatrzymuje się i odwracam w stronę mężczyzny.
- Nakazujesz mi? Nakazujesz mi? Ja ci nakazuje kopnąć się w dupe i wypieprzać z mojego i tak nieidealnego życia - krzyczę i kątem oka dostrzegam jak z korytarza obok wychodzą Syriusz, Remus, Cynthia i James z drużyną cali w błocie.
- Uspokój się - mówi mężczyzna na co prycham mu w twarz.
- Ja jestem spokojna, w ostatnich dniach jestem pierdolonym kwiatem lotosu do chuja. Po co przyjechałeś? Sumienie ci kazało? - widząc jego minę kręcę głową - Na to co każe ci twoje sumienie trochę za późno nie sądzisz?
- Josie..- cofam ręce do tyłu nim ten zdąży je złapać i kręcę głową.
- Mam na imię Layla..
- Kiedyś lubiłaś gdy tak mówiłem..
- To było kiedy miałam trzy lata i byłam gówniarą myślącą, że nas kochasz - krzyczę wskazując palcem na mężczyznę. - Gdzie byłeś gdy mama umarła? No gdzie się pytam?
- To nie...
- To nie tak..idealna wymówka każdego faceta - prycham - Nienawidzę cię tak bardzo, tak bardzo... Nie wypatruj mnie na ślubie bo mnie tam nie zobaczysz, tato - mówię cicho i krzywię się z bólu. Krzyknęłam cicho i skuliłam się obejmując brzuch dłońmi.
- Josie..- czuję jak ktoś do mnie podbiegł i uniósł moją głowę do góry. Moje oczy powoli się zamykały i obejmujące mnie ręce w talii.
*Pov. Cynthia*
Spojrzałam na Laylę wpadającą Syriuszowi i ramiona, a później na krew skapującą jej po nogach. Zakryłam dłonią usta i pokręciłam głową łapiąc Jamesa za ramie. Narzeczony spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- Syriusz ona krwawi - szepcze na co szatyn spogląda na nogi dziewczyny. Podnosi ją do góry w stylu panny młodej i szybkim krokiem udaje się do Skrzydła Szpitalnego. Nie czekając na Jamesa biegnę za Syriuszem, kiedy przypomina mi się istotna rzecz odwracam się i podchodzę do jej ojca.
Układam dłoń na ramieniu mężczyzny i drugą prawie niewidocznie uderzam go w brzuch na co kuli się.
- Jeszcze raz zbliży się pan do Josie, nie będzie tak miło - syczę i odsuwam się od mężczyzny. Ruszam biegiem w stronę Skrzydła Szpitalnego skąd dochodzą mnie krzyki Pani Poppy. Już po chwili cała zgraja chłopaków zostaje wygoniona z Sali.
- Cholera - krzyczy Syriusz i kopie krzesełka przy ścianie.
- Syriusz..- mówi James i podchodzi do czarnowłosego. Przytula go do siebie i klepie po plecach w geście wsparcia. Podchodzę do dwójki chłopaków i przytulam się do nich na co obejmują mnie ramionami.
- Co z nią? - pytam na co Syriusz siada na jednym z krzesełek.
- Nie mam pojęcia..Pomfrey wywaliła nas za drzwi jak tylko zobaczyła Jo..- mówi Black i łapie się za głowę. - Kurwa no..- krzyczy i podnosi się na równe nogi chodząc w tą i z powrotem.
- Wszystko będzie dobrze - mówi Remus siadając na krzesełku i patrząc na nas wszystkich.
- Nie wiemy tego - krzyczy do niego Syriusz i wrzuca ręce w powietrze.
- Syriusz, Layla to silna dziewczyna, poradzi sobie z tym - mówi Remus i sięga po książkę.
- Cholera jasna..do kurwy nędzy..- widzę jak Syriusz podchodzi do drzwi i chce wejść do środka jednak podbiegam do niego i zatrzymuję.
- Nie możemy tam wejść - mówię i przytulam Syriusza, który wtula się we mnie i czuję jak cały drży na ciele. Po chwili czuję jak moje ramie staje się mokre.
- Nie mogę ich stracić Cynthia. Tak długo na nie czekałem i teraz to wszystko może się spieprzyć przez jej ojca - mówi cicho na co wzdycham cicho i głaszczę plecy Syriusza.
- Dlatego macie nas, będziemy was wpierać Syriusz choćby nie wiem co - szepcze i kiedy ten się ode mnie odsuwa posyłam mu lekki uśmiech. Lekko uspokojony Black siada na krześle i wpatruje się w drzwi, widzę jak jego nogi podrygują w geście zdenerwowania.
----
/Trochę taki...nie wiem co o tym sądzić haha. Ale wy piszcie co o tym sądzicie../Następny o 14...