Rozdział 36 (5)

70 10 3
                                    

*Pov.Syriusz*

Siedziałem przy Layly cały dzień wpatrywałem się w nią, mówiłem do niej i całowałem po rękach. Czekałem, aż się obudzi jednak kiedy przez dłuższy czas tego nie robiła sam poczułem się senny przez co ułożyłem się wygodniej na krześle i zamknąłem oczy wciąż trzymając dłoń blondynki. 

- Syriusz? Syriusz? - otworzyłem oczy i spojrzałem na Josie przyglądającą mi się z lekkim uśmiechem. Poderwałem się z miejsca i spojrzałem na blondynkę, która uśmiechała się delikatnie. 

- Layla kochanie..żyjesz - mówię i siadam obok niej, łapię jej twarz w dłonie i obcałowuję ją całą. Blondynka śmiała się cicho, aż w końcu złapała moje ręce i spojrzała w moje oczy. 

- Wszystko dobrze? - pyta na co kiwam głową i układam dłoń na jej brzuchu. 

- Jesteście zdrowe jak rybki - mówię na co blondynka patrzy na mnie z łzami w oczach. 

- To dziewczynka? - pyta na co kiwam głową, a ta wybucha płaczem i przytula się do mnie. - Będę miała córeczkę.. O MÓJ BOŻE, to dziewczynka - szepcze gorączkowo i całuje mnie kilka razy w usta. - Dziękuję ci - mówi i opiera głowę o moją klatę piersiową. - Dziękuję..

- Czemu dziękujesz? - pytam na co ta spogląda na mnie i wzdycha cicho. 

- Jeśli były to syn to drugie imię musiałabym mu dać po moim ojcu. Rodzinna tradycja - wzrusza ramionami blondynka i spogląda na mnie. 

- Chrzanić rodzinne tradycje, to byłby twój syn kochanie i to ty byś o tym decydowała - mówię na co ta spogląda na mnie z uśmiechem. 

- Tylko mi nie mów, że nie chcesz by syn twojej córki nie miał kiedyś na drugie twojego imienia - widzę psotną iskierkę w zielonych oczach Josie. 

- Och nie..to imię znudziłoby mu się już po kilku latach - mówię wzruszając ramionami. Blondynka chichocze i całuje mnie w środek ust. 

- Cieszę się, że cię mam - mówi i całuje mnie jeszcze raz, uśmiecham się i obejmuje jej twarz dłońmi spoglądając jej w oczy. 

- To ja się cieszę, że mam was - szepcze i całuję blondynkę w czoło, przytulam ją do siebie i całuję ją jeszcze raz tym razem w głowę. 

*Pov.Cynthia*

Weszłam do Skrzydła Szpitalnego i uśmiechnęłam się szeroko na widok uśmiechniętej Layly rozmawiającej zacięcie o czymś z Syriuszem. Podbiegłam i wskoczyłam na łóżko blondynki, ucałowałam jej policzek i spojrzałam na nią poważnie. 

- Napędziłaś nam niezłego stracha - mówię i czuję ręce Jamesa na ramionach. 

- Jak się czujesz mała? - pyta mój narzeczony i spogląda na blondynkę. 

- Dobrze - mówi na co uśmiecham się szeroko i kiwam głową. 

- Ale co prawda to prawda, nigdy jeszcze nie widziałem tak przerażonego Syriusza - mówi Remus i opiera się o ramy łóżka. Blondynka spogląda na Blacka, który lekko zarumieniony wzruszył ramionami. 

- Bałem się, że coś wam się stanie - tłumaczy się niczym skazaniec i uśmiecha do Lay. 

- Jak każdy z nas Syriuszu - mówię i odchrząkuję zwracając na siebie uwagę przyjaciół. 

- Twoja babcia kazała ci przekazać, że ojciec nie będzie cię już męczył - mówię na co Layla kiwa głową i uśmiecha się lekko. 

- Cieszę się - mówi i głaszcze swój brzuch. Uśmiecham się i łapie za jej dłoń ściskając lekko w geście wsparcia i pocieszenia. 

----

/Kolejny o 17

NIEPLANOWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz