Rozdział 32 (1)

70 12 2
                                        

*Pov

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Pov.Layla*

Usiadłam do stołu Gryfonów, gdzie siedziała Cynthia, nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam go jednym duszkiem. Wzrok wszystkich błądził ode mnie do mojej ręki zaciśniętej na liście. 

- Co to? - pyta w końcu Cynthia na co prycham cicho i z hukiem odstawiam pucharek na stół. Rozwijam kopertę w stronę brunetki i unoszę brwi do góry. 

- Zaproszenie na ślub, niby zwykłe zaproszenie ale na czyj ślub? - pytam retorycznie i uderzam dłonią w stół - Mojego cholernego ojca i matki tej wrednej rudej jędzy. Ciekawe co na to ruda wywłoka - spoglądam kątem oka na Lily, która czyta list. Kiedy uniosła wzrok od razu zaczęła mnie szukać, widząc jak siedzę przy jej stole podniosła się z miejsca z gracją i ruszyła w moją stronę. 

- Ten ślub to jeden wielki żart? - pyta uderzając ręką obok mojej. 

- Uważaj rudzielcu - syczy Cynthia widząc co zrobiła Lily. 

- Jeśli tak to czemu dostałam taki sam list? - pytam na co ruda wzdycha i siada na ławce. 

- JA nie mogę być z tobą rodziną - mówi i wskazuje na mnie ręką. 

- Ja też nie skaczę z radości na wieść ciebie w rodzinie chociaż nie powiem i tak byliśmy jakoś spokrewnieni. - mówię i sięgam po tost leżący na talerzu Syriusza. Cmokam go w policzek i zajadam się jedzeniem. 

- Ale to tylko i wyłącznie przez twoją puszczalską matkę, a moją ciotkę - biorę głęboki wdech i odkładam tost na talerzyk. Podnoszę się z miejsca i spoglądam na Lily przyglądającą mi się uważnie. Unoszę dłoń, która po chwili spotyka się z policzkiem rudowłosej, która pod wpływem uderzenia spadła z ławki. Zniżam się do jej poziomu i łapię za jej brodę odwracając ją w swoją stronę, z całej siły jaką potrafię ściskam jej policzki do środka. 

- Nigdy więcej, nie obrażaj mojej mamy - syczę lodowato i widzę w jej oczach przerażenie. Podnoszę się na równe nogi i odrzucam włosy z twarzy. Wymijam Lily i kieruję się do wyjścia z Wielkiej Sali nabuzowana emocjami. 

Kiedy ma się za dużo emocji w sobie, wtedy kochanie trzeba zrobić coś by je uwolnić. Najlepiej krzyczeć z całych sił, by negatywne emocje zniknęły inaczej skrzywdzi się kogoś..

Wybiegłam ze szkoły zostawiając torebkę na pastwę losu i wbiegłam do Zakazanego Lasu. Gdy wbiegłam trochę dalej zobaczyłam opuszczony budynek, weszłam do niego i parsknęłam cicho widząc Remusa siedzącego na schodach prowadzących na górę. 

- Co tu robisz? - pyta na co wzruszam ramionami i spoglądam na sufit, który zaczął się trząść. Remus też to zauważył i wyprowadził mnie z sypiącego się budynku. - Krzycz - mówi na co spoglądam przed siebie i robię to co powiedział. Krzyknęłam z całych sił,a fala magii poleciała do przodu przechylając kilka drzew na bok. 

- Lepiej ci? - spoglądam na Cynthię i resztę Huncwotów. Wzruszam ramionami i odbieram torbę od brunetki i bez słowa kieruję się w stronę szkoły. - Zachowujesz się jak obrażona księżniczka - odwracam się w stronę Jamesa i miażdżę go spojrzeniem. 

- Może i tak się zachowuje, ale kogo to obchodzi? Kogo obchodzi to, że Lily Evans, wybitna uczennica obraziła moją mamę nawet jej nie znając? - pytam rozżalona i czuję łzy zbierające się w moich oczach - Kogo to obchodzi co? Wszyscy teraz sobie myślą..myślą, że oszalałam i.. Nikt nie ma prawa obrażać mojej mamy, ani teraz ani nigdy - mój głos się załamał więc odwróciłam się i ruszyłam w stronę szkoły. Wychodząc z Lasu poczułam ręce które odwracają mnie w swoją stronę i od razu przytulają. 

- Nikt tak nie myśli, każdy wie jak bardzo kochałaś mame i..- słysząc słowa Syriusza mocniej się w niego wtulam i spoglądam na Cynthię patrzącą na mnie smutnym spojrzeniem. 

----

/Oficjalnie od godziny 11 zaczynamy maraton, nie wiem jeszcze ile będzie trwał zobaczymy na ile mi pozwoli czas.. Ale mimo wszystko kto się cieszy?!

/ Piszcie co myślicie, czyli jak zawsze 

NIEPLANOWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz