Rozdział 5

220 44 6
                                    

                                   Will
Gdy wysiadła z samolotu oniemiałem piękna blondynka spojżała na mnie, na początku jej nie poznałem ale tak to była ona Marta siostra mojego najlepszego przyjaciela. Ostatnio widziałem ją jakieś 3 lata temu wtedy była buntowniczą 16-latką a teraz jak bym widział inną dziewczynę. Gdy stanęła przy mnie nie powstrzymałem się i ją przytuliłem dziewczyna z początku nie odwzajemniała gestu lecz po krótkiej chwili oplotła moją talię swoimi drobnymi rączkami. ( no co dawno jej nie widziałem). Wsiadliśmy do mojego BMW 24 i dojechaliśmy.
- twoje auto?  - zapytała
- tak kupiłem niedawno - odparłem nie odrywając wzroku z jezdni.
- nie mogę się doczekać jak zobacze dom, brata i resztę zgraji - zaśmiała się oderwałem na chwilę spojrzenie z zakorkowaniej ulicy i ujżałem słodkie dołkeczki w jej polikach. Wygląda bardzo słodko.
Czy ja właśnie powiedziałem że wygląda słodko? 
Tak powiedziałeś
Serio? 
Tak
Po skończeniu mojego bezsensownego monologu ze samym sobą odpowiedziałem dziewczynie.
- jak zobaczysz nasz dom to kopara ci opadnie.
- Aż tak żle - zaczeła się melodycznie śmiać.
- śmiej się śmiej zobaczymy kto będzie miał racje. - odparłem po tych słowach razem wybuchliśmy śmiechem.

                               Marta

Droga była zakorkowana więc mieliśmy czas na rozmowy, do domu dojechaliśmy nie w 20 minut a w półtorej godziny. Gdy Will podjechał na wjazd do garażu tak jak wcześniej wspomniał "kopara " mi opadła no nie powiem chłopaki albo a) okradli bank b) zarabiają kokosy c) rodzice maczali w tym palce. Przede mną nie stał dom, domek tylko piepszona willa piękna,  biała willa. 

- Mówiłem - zaśmiał się do mnie chłopak a ja zauwarzyłam małe dołeczki w jego policzkach.
Ogar dupę laska masz chłopaka helołł
No i czasem mogę popatrzeć na innego co nie? 
No niby tak
Ha wygrałam
Ja się serio dziwie że lekarz u mnie nic nie wykrył serio badać sama ze sobą ale cuż taka już jestem. A no tak nie wspomniałam tak mam chłopaka ma na imię Joel, który  wyjechał do Niemczech na studia mieliśmy tak zwany " związek na odległość " kocham go ale jest to strasznie męczące, chodzimy ze sobą  cztery lata Joel wyjechał tydzień przed moim wyjazdem do brata wiec nie mieliśmy jak się pożegnać oprócz pożegnania przed jego wyjazdem ale to co innego. Masz związek był jak każdy chodziliśmy do tej samej szkoły z tego iż mój ukochany jest o rok starszy nie chodziliśmy do tej samej klasy, ale każdą przerwę spedzaliśmy razem wiadomo popularna dziewczyna i popularny chłopak para idealne prawda?!.

- haloooo Marta nic ci nie jest?  - ocknoł mnie głos Willa gdy staliśmy przed drzwiami domu.

- ojej przepraszam zamyśliłam się.

- nie musisz przepraszać choć do środka twój szurniety brat i reszta debili powinna być. - zaczełam się śmiać i uderzyłam go lekko w bark.

- mój brat nie jest szurniety - powiedziałam po czym otworzyłam drzwi dojżałam brata i resztę chłopaków, gdy Kryspin mnie ujżał wstał z fotela i rozłożył ramiona żuciłam bagarze na podłoge po czym wbiegłam w ramiona braciszka, on uniósł mnie w ramionach a ja od razu oplotłam go nogami.

- tak za tobą tęskniłem niedzwiadku. - oznajmił
- Ja za tobą bardziej kocham cię Kryspin. - powiedziałam przez łzy radości.
- bączku nie płacz bo ja zaraz zaczne ryczeć co sobie chłopaki pomyślą - uśmiechnął się do mnie ocierając zabłąkaną łze na moim policzku w tem przypomniała sobie że trzeba się przywitać z resztą chłopaków.

.............................. ❤.................................
532 słowa łooo no wiec powrociłam wena wróciła powitajmy ją brawami😂

Komentujcie i gwiazdkujcie i wiadomo czytajcie niedługo pojawi się nowy rozdział. Mam jeszcze drugą książkę " druga szansa " również została zawieszona ale spokojnie za niedługo bedzie tam nowy rozdział.

 I want to be alone ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz