Sport to zdrowie? Otóż nie tym razem!
Na tym świecie istnieją osoby takie jak Nishimiya Zakuro. Innymi słowy: pechowce. Zapytacie, skąd takie zdanie? Otóż to się zdarzyło pewnego pięknego dnia, na lekcji wychowania fizycznego z panią Sakamoto...- No dobra, dziewczyny, to dzisiaj zaczniemy od tenisa stołowego. - zarządziła nauczycielka.
Między przedstawicielkami płci pięknej rozległo się zrezygnowane westchnięcie.
- A nie możemy pograć w siatkówkę? - zapytała jedna z nich.
- To na drugiej godzinie. Teraz będziemy się uczyć forehandu. - nauczycielka zaczęła pokazywać ćwiczenie.
Zakuro i tak nie słuchała. Gdy była w przedszkolu jej dziadek często „grał" z nią w tenisa stołowego, gdyż miał do niego stół. Oczywiście on i ojciec Zu rozgrywali między sobą mini-zawody, ale mała Nishimiya nigdy nie czuła jakiegoś wielkiego zapału do tego sportu. Czasem z nudów grała z ojcem, ale nie było to jej pasją.
Ćwiczenie zadane przez nauczycielkę było proste, wręcz prymitywne - trzeba było tylko odbijać między sobą piłeczkę forehandem. Tak więc Zu stała i odbijała. Razem z Saki nie było specjalnie nudno, bo ta, jako urodzony sportowiec, co chwilę ścinała piłeczkę, przez co Zu musiała raz po raz cofać się przed piłką zagłady.
Jednak pewna rzecz miała duży wpływ na działania Nishimiyi. Mianowicie okno tuż za Saki. Było to okienko, przez które widać było większą salę gimnastyczną. Na niej akurat chłopcy z klasy grali w siatkówkę. Zakuro co jakiś czas zerkała za okno, by popatrzeć trochę na mecz. W pewnym momencie zagapiła się na serw Bokuto. Bezwiednie odbijała piłeczkę i z lekko rozchylonymi ustami patrzyła, jak As wyskakuje do serwu.
I w tym momencie Saki chciała ściąć piłeczkę ping-pongową. Tak więc zrobiła. Tylko pech chciał, że trochę za wysoko. Trochę bardzo. Piłeczka mocno uderzyła w nos Zakuro. Szatynka wyrzuciła z zaskoczenia paletkę do gry w powietrze, a sama poszukiwała wzrokiem źródła uderzenia. Niestety, trochę rozmyty obraz, który uzyskiwała bez okularów wcale jej w tym nie pomagał. Cóż, wada wzroku -3 zdecydowanie nie ułatwiała życia.
Dopiero, gdy usłyszała rozbawiony śmiech Saki i zauważyła, że dziewczyna kuli się ze śmiechu zrozumiała, co musiało się stać.- Ty idiotko! - zawołała, masując bolący nos. - Mojego biednego kartofla skrzywdziłaś!
- Ja... - Saki nie potrafiła pohamować śmiechu. - Przepraszam! - chichotała.
Zu podniosła paletkę, która leżała na ziemi i oparła się o stół. Ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem zapytała:
- Wyglada bardzo źle, czy tylko trochę?
Saki spojrzała na jej twarz i zaczęła jeszcze bardziej chichotać.
- Twój kichol jest cały czerwony! Jak taki mały buraczek!
- No to masz okazję podziwiać rzadką odmianę ziemniaka czerwonego. - prychnęła dziewczyna z rozbawieniem.
Do końca pierwszej lekcji w-f Saki nie potrafiła się skupić przez czerwony nos Zu, który strasznie ją dekoncentrował. A to nie był koniec przygód biednej twarzy Zakuro...
~*~
W końcu nadeszła ta długo wyczekiwana chwila - druga lekcja z panią Sakamoto, która wzięła dziewczyny na większą salę. Obiecała grę w siatkówkę, więc już po chwili dziewczęta ćwiczyły między sobą odbicia. Nos Zu na szczęście zdążył już odzyskać normalną barwę, dzięki czemu pozbyła się wyglądu klauna. W pewnym momencie nauczycielka zwołała do siebie uczennice.
CZYTASZ
Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OC
FanficW pierwszej klasie liceum Bokuto Kōtarō zrobił sobie z Nishimiyi Zakuro wroga... Nieświadomie, ale jednak. W drugiej klasie nadarza mu się okazja, by to naprawić. Czy wykorzysta te okoliczności? ~*~ Przypomniało jej się pytanie Akihiro: Kochasz go? ...