Wowowowow!
Skończyłam pisać tę książkę, aż tu nagle patrzę - ponad tysiąc wyświetleń?!
Chryste Panie, ludziki wy moje, co z wami jest nie tak?!Arigato za wszystkie oczęta, które tu zajrzały, ale zupełnie się nie spodziewałam, że dobiję do AŻ TYLU wyświetleń.
Co powiecie na mały spaszjal? :3
Koronawirus wszędzie, nudzi mi się, więc troszku wam zaspojleruję, cóż się będzie działo w kolejnych książkach...~*~
- Ja... - Zu już wyobraziła sobie załamanego Bokuto, z którym rozmawiała przez telefon. - Ja chciałem grać na hali głównej!
Dziewczyna mentalnie przybiła sobie piątkę w twarz. Mogła przewidzieć, że tak to się skończy. Jej kochany puchacz był niesamowitym "atencjuszem", a mecz miał grać w otoczeniu wcale nie tak dużej widowni.
- Hala główna jest większa! Jest więcej ludzi! - jęczał tymczasem chłopak.
- Bokuto, dziecko ty moje kochane. - Zu starała się opanować. - Wiesz, że nie mamy na to wpływu.
- Zu-chan, ty nie rozumiesz. - wydawał się załamany.
- Sugerujesz, że twoja własna dziewczyna cię nie rozumie? - udała poważną. Podziałało.
- Nie, nie! - od razu zaprzeczył. - Jesteś moją dziewczyną, więc to oczywiste, że mnie rozumiesz! Ale... No...
- Boku-chan. - przerwała mu. Kotaro lubił, kiedy się tak do niego zwracała. - Oboje dostaliśmy się na ten turniej, prawda?
- Tak...
- I oboje mamy zamiar wygrać, tak?
- Tak...
- I ja mam za chwilę mój mecz, tak?
- Tak...
- Ale ja, Nishimiya Zakuro, dziewczyna najlepszego Asa, jakiego dane mi było poznać. - oczyma wyobraźni widziała jego zadowoloną twarz. - Obiecuję ci, że moja drużyna szybko się uwinie z tym meczem i zobaczę twoją grę chociaż w tych ostatnich pięciu minutach. Zgadzasz się?
Wiedziała, że to i tak nie wystarczy, ale chciała mu choć trochę poprawić humor. Resztę zostawiła Akaashiemu.
- No dobrze... - Bokuto wydawał się nieznacznie udobruchany.
- Powodzenia, Sowiasty.
- Powodzenia, Zu-chan.
Zakuro rozłączyła się i poprawiła sportowe okulary. Schowała telefon do torby i wróciła do swojej drużyny. Za chwilę miały wejść na swoją halę. Rie uśmiechnęła się do niej.
- Problemy z kochasiem? - zapytała.
- Wiesz, jaki on jest. - przewróciła oczami.
Kaori stanęła twarzą do swojej drużyny. Zu uśmiechnęła się. Czuła się, jak za dawnych czasów.
- Skopiemy im tyłki. - oświadczyła Yamada.
Cała szóstka spojrzała po sobie i uśmiechnęła się. Wygrają. Tego były pewne.
Weszły na halę i zaczęły się rozgrzewać. Wszystko szło jak z płatka. Zu podeszła do trochę zdenerwowanej Haruny.
- Jak się czujesz, jako druga odbierająca? - zapytała.
Białowłosa złapała się za kark z uśmiechem.
- Dawno nie serwowałam. Wiesz, jak to było...
Zakuro położyła jej dłoń na ramieniu.
- Dasz sobie radę. Jesteśmy drużyną.
Kaori zwołała wszystkie sześć dziewczyn. Zebrały się w kółko i dały ręce na środek.
- Wracamy do akcji, dziewczyny. - powiedziała Kaori. - Przypomnijmy im, kim są potwory z Johaby.
- Tak jest! - odparły równo.
Zaczął się mecz. Przeciwna drużyna serwowała. To, co zobaczyły przeciwniczki Drużyny Potworów nie jest łatwe do opisania. Z tyłu czekały na nich pewien siebie Koń, zwinna Sarna i błyskawiczny Gepard, a przodu pilnowały przebiegły Lis, straszliwy Smok i drapieżny Wilk. Zaledwie rozległ się pierwszy gwizdek, oznajmujący początek meczu, a przeciwna drużyna już wiedziała, że nie ma szans.
~*~
Zu zbiegła z boiska i rzuciła się do telefonu, by spojrzeć, która godzina. Uwinęły się z tym meczem na tyle szybko, że Zakuro mogła podejrzewać, że mecz Bokuto jeszcze trwa. Odwróciła się do reszty dziewczyn.
- Idź, bo nie zdążysz. - ubiegła ją Kaori, uśmiechając się.
- Uwierz mi, rozumiem cię doskonale. - na twarzy Sayaki błąkał się delikatny uśmiech.
Zakuro uśmiechnęła się do nich i skierowała się w stronę wyjścia z hali, gdzie czekały tłumy dziennikarzy.
- Uważaj na reporterów! - krzyknęła za nią Mariko.
- Rzucą się na ciebie, jak Kato na tacos! - dodała Rie, która od razu została zganiona przez niziutką przyjmującą.
Zu zaśmiała się i, odmawiając komentarzy na temat meczu, szybko przedostała się przez morze dziennikarzy. Pobiegła na halę, w której mecz miał jej chłopak. Zdyszana stanęła w drzwiach i ujrzała Hinatę, wymachującego koszulką z napisem. Stanęła obok niego, wymieniła przywitania z nim i Yamaguchim. Akaashi szybko ją dostrzegł. Kiwnęła mu głową. Odpowiedział tym samym. Zaczął mówić do Bokuto, aż w końcu wskazał na nią i Hinatę.
- W końcu nas zauważył! - ucieszył się rudowłosy chłopak. - Bokuto-san!
Zakuro tylko mu pomachała i uśmiechnęła się. Już po chwili jej As zdobył punkt dla swojej drużyny. Będąc z powrotem w swojej szczytowej formie, szybko zakończył ten mecz zwycięstwem dla swojej drużyny. Nishimiya zaczęła bić brawo. Bokuto podbiegł do niej i wziął ją w ramiona. Okręcił się z nią wokół własnej osi i namiętnie pocałował. Rozległy się gwizdy i brawa, przez co Zu strzeliła niesamowitego buraka. Białowłosy odstawił ją na ziemię i od razu zaczął krzyczeć swoje słynne "Hey, hey, hey", pusząc się przy tym jak paw.
- Nie zapytasz, jak mi poszło? - prychnęła udając urażoną.
- Zu-chan, przecież to oczywiste! - nachylił się i pocałował w czubek głowy. - Dziewczyna niesamowitego Asa jest równie niesamowita, więc nie mogłaś przegrać!
Zu parsknęła śmiechem. Rozczulał ją po prostu. Jak mogłaby go nie kochać?
- Jasne. - wzięła go za rękę. - Chodź, idziemy szukać koszulek. Muszę sobie kupić jakąś czaderską z napisem, a ty mi w tym pomożesz.
- Dobrze. - poszedł z nią w stronę wyjścia. - A co będę z tego miał?
- Hmm... - udała, że się zastanawia. - Moją dozgonną wdzięczność. - powiedziała w końcu.
- Zu-chan! - jęknął Kōtarō.
- No dobra... - odparła. - Kupię ci lody.
Podskoczył jak małe dziecko, a Zu przewróciła oczami. Skierowali się do sklepu, spotykając kolejne osoby i zamieniając z nimi po parę zdań. Zu czuła się naprawdę szczęśliwa.
~*~
Podobało się? Mam nadzieję, że tak :)
Buziaczki wy moje ludki kochane :3
Troszke_wybuchowa
CZYTASZ
Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OC
FanfictionW pierwszej klasie liceum Bokuto Kōtarō zrobił sobie z Nishimiyi Zakuro wroga... Nieświadomie, ale jednak. W drugiej klasie nadarza mu się okazja, by to naprawić. Czy wykorzysta te okoliczności? ~*~ Przypomniało jej się pytanie Akihiro: Kochasz go? ...