33. Czyli arbuzowe wyznanie

1.6K 124 24
                                    

Bokuto ściął kolejną piłkę i z radości klepnął Akaashiego po plecach.

- Hey, hey, hey! Naprawdę jestem niesamowity! - zawołał i posłał Zu szeroki uśmiech.

Pokręciła głową z rozbawieniem i przewróciła oczami. Kōtarō naprawdę starał się jej przypodobać. Widziała to, a jednak nie była gotowa dać mu jednoznacznej odpowiedzi. Dziwiło ją, że potrafił być taki cierpliwy. Nie wyglądał na takiego.
Saki, która dzisiaj również przyszła na trening, potrząsnęła ramię Zu.

- Suzumeda-san cię woła. Znaczy nas. - poprawiła się i ruszyła w stronę menedżerki.

Zakuro wzięła swoje rzeczy i również tam poszła.

- Po co ci ta cegła? - wskazała Saki na pokaźnych rozmiarów torbę.

- Bokuto nie ma dla siebie litości. - prychnęła. - Co najmniej pięć razy na dzień muszę mu dezynfekować otarcia i zaszywać materiał na ochraniaczach. - przewróciła oczami. - Wykończy mnie ten dzieciak...

- Bardzo się o niego troszczysz...

- Oczywiście! Ten idiota sam nie umie o siebie zadbać! Ma szczęście, że ja czuwam! - założyła ręce na piersi.

- Tak, racja. - uśmiechnęła się Saki.

Razem z menedżerkami poszły na stołówkę Akademii Fukurodani, gdzie czekały... Arbuzy! Zakuro rozejrzała się po przedstawicielkach innych szkół.

- Rodzice z Liceum Shinzen nam dali. - wyjaśniła jedna z dziewczyn. - Niestety, same musimy je przygotować do...

- Odsuńcie się, dzieci. - Zu podwinęła rękawy i podeszła do owoców. - Starszyzna się tym zajmie...

~*~

Nekoma i Fukurodani zakończyli kolejny mecz. Wygrała drużyna Bokuto.

- Phi! Wygramy następnym razem. - prychnął Kuroo, gdy rozmawiał z Kōtarō.

- Nadzieja matką głupich! - zaśmiał się Bokuto.

Rozejrzał się jeszcze raz. Nie widział nigdzie Zu, ani Saki. Był pewien, że jeszcze chwilę temu tu były. Otworzyły się drzwi do sali i weszła przez nie Zakuro. Wśród siatkarzy przeszedł szum niepokoju i zaskoczenia. Zu, ubrana w biały podkoszulek, miała dość pokaźną, czerwoną plamę na dekolcie. Widać było, że czymś się zmęczyła, bo była spocona i zdyszana. Oblizała palce i skierowała się w stronę Bokuto. Chłopak instynktownie się odsunął. Zu przystanęła i uniosła brew.

- Co jest? Przecież cię nie zjem. - prychnęła. - Potrzebuję ubrań, a ty mi je dasz. - wskazała na niego palcem. - Te pierdolone gówniaki strasznie się lały. Masz numer szafki 42, prawda? - przerażony do granic możliwości Bokuto pokiwał sztywno głową. - Coś ty taki przerażony? - spojrzała na swoje ubrania i uśmiechnęła się. - Oj, za dużo filmów chyba oglądamy. - i jak gdyby nigdy nic zniknęła w męskiej szatni.

Pół minuty później, do sali weszły menedżerki ze wszystkich szkół oraz Saki. Wszystkie trzymały w dłoniach talerze z... Pokrojonymi arbuzami.

- Rodzice z Liceum Shinzen przekazali nam arbuzy. - oznajmiła z uśmiechem jedna z nich.

- Co tak patrzycie, jakbyście ducha zobaczyli? - spytała Saki. - Zu-chan specjalnie dla was się z nimi męczyła.

~*~

Zakuro wyszła na podwórko dumnie prezentując się w koszulce Bokuto. Na szczęście nie musiała przebierać spodni. Niebieska koszulka z napisem: Way of the Ace była na nią o wiele za duża. Zu w niej wręcz tonęła. Na szczęście przywykła do ubierania rzeczy białowłosego, ponieważ w ciągu dwóch lat ich przyjaźni mieli wiele sytuacji. Wiele dziwnych sytuacji...

Rozejrzała się na dworze w poszukiwaniu drużyny Fukurodani, a gdy ją odnalazła, od razu podeszła do chłopców zajadających arbuzy.

- Jak tam arbuziki? Smakują? Sama je kroiłam! - oświadczyła z dumą, siadając na schodach obok siatkarzy.

- Nie wnikam, ile ty masz pary w tych małych rączkach... - mruknął Bokuto, biorąc kolejny gryz owocu.

- Nie są małe! - pacnęła go w ramię. - Są... Nie są duże!

- Chcesz? - wskazał na swój kawałek arbuza.

Zakuro po chwili namysłu ugryzła trochę. Lubiła arbuzy, dlatego nie mogła się powstrzymać.

- Co wy, już się jedzonkiem dzielicie? - zaśmiał się Akinori.

- Jeśli chodzi o arbuzy to nawet od ciebie bym zjadła. - Zu założyła ręce na piersi.

- Wiesz, co ci powiem? - Haruki wskazał na nią. - Że wyglądasz po prostu cudownie w tym ciuchach.

- Ej, nie podrywaj mojej Zu-chan! - Kōtarō z uśmiechem objął ją ramieniem.

- Jeszcze czego? Może mnie obsikaj, żeby zaznaczyć teren? - burknęła.

- W sumie... Niezły pomysł! - Bokuto poderwał się z miejsca.

- Bokuto! Nie! - przerażona perspektywą zostania hydrantem Kōtarō Zu zaczęła co sił w nogach uciekać.

- Ja muszę zaznaczyć, co moje!

Nogi Zu zaniosły ją dość daleko, prawie do wyjścia szkoły. Jednak przy nim, Bokuto zdołał ją w końcu dogonić. Złapał ją w talii i przerzucił sobie przez ramię, jak worek ziemniaków.

- Nie mam ochoty przechowywać twojego moczu na moim ciele! - wierzgała nogami Zakuro.

Kōtarō nagle się zatrzymał. Zu uspokoiła się i chłopak postawił ją na ziemi. Spojrzała na niego z dołu. Patrzył na nią swoimi złotymi oczami i się uśmiechał.

- Zu-chan. - odezwał się. - Jestem szczęśliwy.

Dziewczyna uniosła brew.

- Jestem szczęśliwy, bo jesteś tu ze mną. - wyjaśnił. - Nigdy jeszcze nie czułem się tak szczęśliwy tylko dzięki jednej osobie. Wiesz, dlaczego tak jest, Zu-chan? - zobaczył rumieniec na jej twarzy. - Bo cię kocham.

Pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej czole. A potem odszedł w kierunku sali gimnastycznej. Zu stała jak słup soli, trochę oszołomiona tym, co zaszło. Opuszkami palców dotknęła miejsca, gdzie Kōtarō ją pocałował. Uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Dlaczego mówisz takie rzeczy... Ty idioto...

••••

Rozdziały no niestety są trochę krótkie, wiem. Ale to dlatego, że malutkimi kroczkami zbliżamy się do końca. Sami rozumiecie, kończą mi się pomysły i wena. Mam nadzieję, że zrozumiecie :)

Buziaki
Troszke_wybuchowa

Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz