35.

281 16 8
                                    

Luke Hemmings: Mam pomysł

Luke Hemmings: Wchodzisz w to?

~*~

Właśnie wybiła czwarta czterdzieści nad ranem. Jestem niewyspany oraz zmęczony. Piję herbatę, którą przywiózł Luke. Jest to napój o smaku owocowym wymieszany z cukrem, ale smakuje dobrze. Podkręcam ogrzewanie w samochodzie, kiedy chłopak wiezie mnie w nieznane. Ulice Staunton są opustoszałe. Żadnych żywych duszy. Wyłącznie my oraz rockowe ballady, które wydobywają się z radia.

Opieram głowę o chłodną szybę samochodu. Chociaż nie jestem w najlepszym stanie, czuję się dobrze. Beztrosko, błogo, spokojnie. Obecność Luke'a wynagradza moje niedospanie. On nawet będąc ubranym w szerokie dresy, koszulkę oraz klapki wygląda zniewalająco. Na dodatek roztrzepane oraz opadające włosy, które wyglądają nadzwyczajnie zwyczajnie. Ogolona twarz oraz brak perfum. Ich zapach zastąpił tani antyperspirant oraz świeżo zaparzona herbata, której aromat roznosi się po całym aucie.

- Długo jeszcze? - pytam, przecierając dłonią zaspaną twarz. Cichutko ziewam w rękaw bluzy, którą pożyczył mi Hemmings, ponieważ w pośpiechu zapomniałem o własnej. Jest ona dla mnie zbyt długa, ponieważ sięga prawie do połowy uda. Przesiąknięta trawą cytrynową oraz proszkiem do prania.

- Jesteś strasznie niecierpliwy - komentuje, nie spuszczając wzroku z drogi. Słychać odgłosy pracy silnika, które są przyjemne dla ucha. Nie jestem wielkim fanem motoryzacji, jednak miło posłuchać pomruków maszyny.

- Wyciągnąłeś mnie o czwartej rano z łóżka, nie mówiąc nic o swoim wspaniałym pomyśle...

- A ty się zgodziłeś bez wahania - odbija pałeczkę, uśmiechając się. Ukazuje rządek swoich zębów. Jest naprawdę radosny. Przepełnia go dziecięca radość.

- Nie było tematu - mruczę. Zagryzam wnętrze policzka. Przyglądam się krajobrazowi za oknem, upijając słodki napój. Wsłuchuję się w piosenkę AeroSmith, odcinając się na chwilkę.

Mimo wielu niechęci, jestem zadowolony. Cieszę się, że wsiadłem do tego cholernego auta o czwartej nad ranem, nawet jeśli będziemy jedynie krążyć bez celu wokół miasta. Atmosfera wystarcza, żebym nie żałował. Jakbym leżał na chmurce, przyglądając się wschodowi słońca. I na dodatek Luke, który lubi skradać niespodziewane pocałunki. Nie narzekam, bo to przyjemne oraz urocze. Naprawdę czuję się wtedy jak zakochany szczeniak, którym jestem. Przez ostatnie urwanie głowy, zajadanie nerwów oraz bolączki dobrze odskoczyć. Zaznać pięknych rzeczy. Bo Luke jest piękny. I nie tylko na zewnątrz. W jego środku znajduje się serce wypełnione miłością. Jest zatroskany, opiekuńczy oraz cierpliwy. Cóż, posiada wady jak zbytnie przejmowanie się problemami, trochę lenistwa albo nierozgarnięcie w pracach domowych, jednak każdy posiada wady. Ludziom zdarzają się pomyłki oraz błędy. Nie powinniśmy zawsze ich całkowicie skreślać, ale podarować trochę zaufania, a wraz z nim kolejną szansę.

- Chcesz przyjść w sobotę? - pytam, odrywając twarz od szyby w samochodzie. Obracam twarz w stronę blondyna. - Mam wolny dom - dodaję, zagryzając dolną wargę.

- Sugerujesz coś? - dopytuje, opierając prawy łokieć o podłokietnik.

- Może? - czerwienię się, więc spuszczam wzrok. Chowam twarz w rękawie bluzy.

- Nie wstydź się - prosi, zabierając dłoń z mojej twarzy, która jest rozpalona. Wszędzie czuję wypieki oraz niepewność. Spoglądam kątem oka na Luke'a. Jest on spokojny. - Jeśli będziesz chciał to możemy spróbować.

- A czy ty chcesz?

- Chcę, ale czekałem na sygnał z twojej strony. Nie chciałem niczego na siłę - tłumaczy. Łączymy na chwilę spojrzenia. Na jego twarzy dostrzegam pogodny uśmiech, który zabiera część mojego strachu. - Uprzedzę cię, że zapewne to będzie najbardziej żenujące wydarzenie w naszym życiu.

Lost Boy || Muke Clemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz