- Na pewno pójdziesz sam z Luke'iem? Czy jednak teraz dołączyć do was? - pyta mama, kiedy odpinam pas bezpieczeństwa. Cicho wzdycham. Jej troska do kilku dni sięga zenitu, co oczywiście jest zrozumiałe, ale pytania powoli doprowadzają mnie do szału.
- Tak, mamo - odpowiadam, wysilając się na uśmiech. - Jedź poszukać miejsca parkingowego - dodaję, otwierając drzwi od samochodu. Wychodzę z klimatyzowanego auta.
- Kocham cię! Niedługo będę! - krzyczy, kiedy znajduję się pod drzwiami przychodni. Odjeżdża dalej, aby znaleźć parking.
Lato daje o sobie znać. Promienie słoneczne wręcz parzą skórę. Temperatura sięga prawie trzydziestu stopni, a niebo to przejrzysty błękit. Piękny dzień na wyjazd nad morze albo wypad na otwarty basen.
Parking przed budynkiem wypełniony jest po brzegi. Stoi tu wiele rodzajów aut. Wiele z nich to luksusowe samochody, które zapewne należą do pracujących tutaj lekarzy. Dzisiaj jest sobota, więc liczba jest większa. Wiele ludzi tego dnia ma wolne, więc umawiają się na wizyty w weekendy. Szczęśliwym trafem szesnasty lipca był najbliższym, wolnym terminem. Mama obdzwoniła wszystkich lekarzy w mieście. Koniecznie chciała, aby wizyta odbyła się w tym tygodniu. Z jej strony to kochane oraz miłe. Naprawdę doceniam jej troskę oraz zmartwienie. Od wtorku przeczytała mnóstwo artykułów i książek psychologicznych, chcąc przygotować się na wyrocznie oraz zapoznać się z tematem. Przeprowadziliśmy wiele szczerych rozmów. Nawet wyznałem jej prawdę o moim nałogu, czego oczywiście nie odebrała pozytywnie, ale nie była zła. Jest neutralnie nastawiona do tego, chociaż odbyła krótki wykład na ten temat, jednak zakończyła go słowami „twoje życie, twoje wybory". Miała rację.
Żołądek podchodzi mi do gardła, widząc przychodnię przede mną. Chyba zaczyna kręcić mi się w głowie, a kolana miękną. Momentalnie mam ochotę stąd uciec. I chociaż wiem, że to jest najlepsza decyzja, nie jestem do niej przekonany. Boję się. Ze stresu wypaliłem kosmiczną liczbę papierosów. Calum rozmawiał ze mną całe dnie oraz noce przez telefon, aby odciągnąć myśli od psychiatrów. Chłopak popiera moją decyzję bez dwóch zdań. Cieszy się, że Luke grzebał w tym palce i naprowadził na prawidłową drogę. Niestety, nie mogliśmy porozmawiać o tym w cztery oczy. Brunet aktualnie znajduje się na wsi u dziadków, gdzie spędzi najbliższy tydzień albo dwa, jednak zawsze znajduje się pod telefonem. Dokłada swoją cegiełkę do całej sytuacji.
Z wierzchu wydaję się aurą spokoju, ale moje wnętrze kipi. Przechodzi przeze mnie tornado emocji, które podnosi ciśnienie, tempo pracy serca oraz liczbę nerwów. Od rana niczego nie jadłem. Żywiłem się jedynie nikotyną, chociaż kończyło się na wymiotowania w muszlę klozetową. Hemmings czuwa przy mnie od samego rana. Pragnie odgonić ode mnie złe myśli, co momentami przynosiło skutek. Nasza relacja chyba weszła na nowy poziom. Nie jesteśmy wyłącznie parą chłopców, którzy tworzą związek. Myślę, że nasza chemia rozrosła się. Zapuściła korzenie w sercach i głowach. Zagospodarowała sobie miejsce w życiu, nawet nie pytając nikogo o zdanie. Zwyczajnie pojawiła się i nie chce nas opuścić.
- Przepraszam, że swoje siedemnaste urodziny spędzisz na niewygodnym krzesełku przed gabinetem psychiatry - przemawiam do Luke'a przepraszającym tonem. Naprawdę jest mi go żal. Siedemnaste urodziny są raz w życiu, a tymczasem on nie ma żadnych planów na huczną imprezę, ani wyjście ze znajomymi. Postanowił nie opuszczać mojego boku aż do końca. Uparł się przy swoim, nie dając mi dojścia do słowa. Chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek miałem przy tym coś do powiedzenia. On wszystko zarzucił odgórnie, zabraniając zmieniać cokolwiek.
- Michael, ile razy mam ci powtarzać, że najlepsze urodziny mogę mieć tylko z tobą? - wzdycha ciężko, całując mnie w czoło. Dłoń kładzie na mojej talii, przyciągając do boku. Staram się wziąć oddech na uspokojenie, co przychodzi mi z trudem. - Nie wyobrażam sobie imprezować, a zarazem martwić się o swojego chłopaka, który tymczasem będzie czekał na decyzję lekarza dotyczącą jego przyszłości.
CZYTASZ
Lost Boy || Muke Clemmings ✔️
FanficProblemy sprawiły, że obydwoje się zgubili w życiu. Pomylili zakręty, wybrali złe ścieżki. Nie umieli sobie poradzić, aż ich drogi się złączyły. Wtedy wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Start - 26.07.2019 Konie...