16.

312 25 3
                                    

Nadszedł wtorkowy wieczór. Dzisiejszego dnia wstąpiłem między skromne progi domu rodziny Hemmings. Pani Liz z uśmiechem powitała moją osobę, a pan Andrew jedynie podał dłoń na zapoznanie, ponieważ spieszył się na pilne spotkanie biznesowe w pracy. Następnie przeszedłem do pokoju Luke'a, gdzie zostałem zaatakowany przez Lucyfera, który zdążył nieźle podrosnąć pod moją nieobecność. Wraz z wybiciem godziny siedemnastej trzydzieści zaczęliśmy pracę nad kolejnym działem matematycznym.

Nasze korepetycje niewiele różnią się podczas kolejnych spotkań. Każde przebiega w podobnym tempie oraz schemacie. Najpierw wprowadzam nas do tematu, następnie tłumaczę zagadnienia na przykładach i na koniec robimy zadania, aż będę miał pewność, że Luke wszystko rozumie i poradzi sobie z kolejną poprawą. W tej monotonności odnajduję chwilę wytchnienia, chociaż mam po dziurki w nosie szkołę podczas wolnego popołudnia. Z towarzystwem chłopaka wszystko wydaje się być przyjemnością. Nawet rzeczy, których nienawidzę.

Nie rozumiem tego, co nas łączy i nie potrafię rozgryźć. Nie jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi, ani (chyba) zauroczeni sobą. W obydwu relacjach brakuje czegoś albo czegoś jest zbyt wiele. Nie potrafimy się zaszufladkować. Stoimy na ruchomym gruncie, a każdy kolejny krok plącze naszą znajomość. Nie umiem określić swoich uczuć. Nie mam pojęcia, dlaczego uwielbiam jego towarzystwo, dlaczego lubię go całować, dlaczego skoczyłbym dla niego w ogień. I zarazem wszystko sugeruje jedno, lecz nie wiem, czy to jest to. Nigdy nie doświadczyłem tego uczucia oraz kompletnie nie mam pojęcia, jak ono wygląda.

Często ignoruję tę myśl, ponieważ nie sądzę, że mogłoby to zaistnieć właśnie teraz. Znamy się miesiąc, a to chyba zbyt krótki czas. Na dodatek mamy jeszcze szesnaście lat. Czy w takim wieku moglibyśmy zbudować prawdziwy związek? Większość nastolatków w tym czasie doświadcza jedynie przelotnych zauroczeń oraz chęci zaspokojenia fizycznych potrzeb. Może właśnie to między nami iskrzy, a ja próbuję doszukać się drugiego dna?

Nieustannie się gubię w rozterkach i odpuszczam sobie kolejne rozmyślenia, które mogłyby mnie zapędzić w kolejne błędne koło.

Biorę zeszyt Hemmingsa, aby porównać jego odpowiedzi z tymi zawartymi w podręczniku. Każdą dokładnie analizuję. Długopisem zaznaczam zadania, które rozwiązał prawidłowo. On pochyla się nad notatkami. Znajduje się dosyć blisko mnie. Nasze oddechy mieszają się przez mały dystans. Skupienie się przysparza problemy. Walczę sam ze sobą.

Zajmuje mi to może trzy minuty. Zaznaczam ostatni wynik, który wyszedł prawidłowo.

- Umiesz to - oświadczam. Unoszę głowę. Łapiemy kontakt wzrokowy. Obydwoje posyłamy uśmiechy. W tęczówkach Luke'a miga iskierka. Wyróżnia się na błękitnym tle. Interesuje mnie, lecz nie komentuję tego. Pozostawiam tę myśl wyłącznie w swojej głowie.

- Jak miałbym nie umieć, skoro mam tak świetnego korepetytora? - posyła mi perskie oczko, a ja się rumienię. Spuszczam na chwilę wzrok z jego twarzy, chichocząc.

- Nie podlizuj się - zgrywam się, zamykając książkę oraz zeszyt. Odkładam przybory na podłogę.

- Ranisz. - Hemmings łapie się za miejsce, gdzie znajduje się serce. Jego twarz przybiera wyraz grymasu.

Wydaję z siebie kolejną dzisiejszego dnia dawkę kaszlu. Ciężko mi oddychać przez zapchany nos, a przełykanie czegokolwiek przyprawa mnie o bóle gardła. Najwidoczniej mój organizm nie jest na tyle odporny, abym mógł w kwietniu chodzić na krótki rękaw oraz pić lodowate napoje, kiedy temperatura na zewnątrz sięga piętnastu stopni.

- Chcesz jakiś syrop na kaszel albo coś? - pyta zatroskany chłopak.

- Nie trzeba - zaprzeczam. - W domu wezmę jakieś witaminy i jutro będę jak nowo narodzony.

Lost Boy || Muke Clemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz