1...

1.1K 29 16
                                    

Więc tak...
Zaczęło się zwyczajnie, z tego, co pamiętam.
Wszystko było idealnie w moim życiu.
Nie spodziewałam się że ON będzie mógł coś zmienić...

Ale może lepiej zacząć od początku

  Nazywam się Y/N, mam 24 lata, chociaż wyglądam na 18 (zdaniem ludzi). Praca? Jeszcze nie mam... Ale szukam! Może poszczęści mi się niedługo.
Mam normalną rodzinkę, super rodziców którzy wspierali mnie cały czas. No i mam siostrę i brata. Są młodsi i denerwujący... Ale ich mimo wszystko kocham. Moja mama jest Polką a tata - Koreańczykiem.
Urodziłam się w Korei tak jak moje rodzeństwo. Jakoś jeszcze nie zdarzyło mi się opuścić tego kraju. I nie zamierzam. Co prawda, chciałam kiedyś pojechać na wycieczkę do Ameryki, ale nie marzy mi się tam wynosić. Wolę zostać tu, w Korei Południowej. Mieszkam obecnie z najlepszą przyjaciółką, Kirą. Znamy się ponad 10 lat i jest dla mnie jak siostra... Jest starsza tylko o miesiąc, więc to się nie liczy!...
Nasze mieszkanie nie jest nie wiadomo jak duże, ale wystarczające, by pomieścić nas dwie i ewentualnie jakiegoś gościa na nocleg. Ale na razie jedynym takim był mój brat gdy około rok temu zbuntował się po kłótni z rodzicami i postanowił "uciec" od nich. Oczywiście domyślili się, że jest u mnie... Ale to akurat mało ważna historia
Urodziny? Generalnie nie obchodzę... Mam strasznego pecha bo akurat w dzień moich urodzin, czyli 12 października większość moich byłych chłopaków mnie zostawiała... Chyba 4 tak zrobiło. Akurat w ten dzień. Plus, w ten dzień zmarł mój dziadek... I mój wujek zginął w wypadku samochodowym. Nie obchodzę urodzin i tyle. To jest dla mnie pechowy dzień.
Aktualnie nie mam chłopaka i nie zapowiada się na niego w najbliższym czasie. Ale jest mi dobrze z bycia singielką. Kira też nią jest więc jakoś żyjemy.
Lubię gotować i piec, Kira uważa mnie za mistrzynię kuchni. Zazwyczaj to ja nam gotuję i sprzątam a ona opłaca rachunki. Tak, Kira ma pracę. Znalazła fuchę w jakiejś restauracji jako kelnerka. Nie zarabia milionów ale na razie udaje jej się nas utrzymać. Przysięgłam jej, że gdy znajdę pracę to będę się dokładać do rachunków.
Zazwyczaj unikam poznawania ludzi. Ale nie jestem introwertykiem... Więc dlaczego? Otóż już mówię. Dlatego, że większość ludzi, których spotkałam w moim życiu, brutalnie mnie zraniła. Wiecie, to są te fajne początki, gdy jest się samym i później zdobywa się przyjaciół którym się ufa... Tylko że moją jedyną taką jest Kira. Ona jedyna mnie rozumie, tylko jej ufam i Tylko ona mnie nigdy nie zraniła. Ludzie, którzy pojawili się w moim życiu, przez swoje zniknięcie zostawili ogromny ślad we mnie. Ranili mnie na różne sposoby, nie chodzi mi o fizyczne, ale o psychiczne. Wiecie, zdrady, oszustwa, kłamstwa, sekrety przeciwko mnie, upokarzanie mnie, mieszanie się w moje życie prywatne i wykorzystywanie tego... Nie zamierzam opisywać tu tych historii. Ogółem, było tak źle, że już chyba dwa razy wpadałam w depresję. DEPRESJĘ. Mama jeździła ze mną po psychologach i innych lekarzach i specjalistach... Tak naprawdę miałam dwie nadziejki w życiu które mi pomagały z tego wyjść.
Jedną nadziejką była osoba - Kira. Ona mnie zawsze wspiera. W ten trudny czas robiła zawsze wszytko, by być przy mnie i żebym czuła się dobrze. Pomagała mi bardzo. Mogę powiedzieć, że ją kocham, bo jest dla mnie jak siostra. W sumie wolę mówić że ją kocham niż że ją lubię, bo moim zdaniem powiedzenie, że lubię Kirę, to ZNACZNIE za mało.
Była też druga nadzieja... Może nie konkretnie osoba ale twórczość. Twórczość i twórcy. Mam na myśli BTS. Słucham ich od kilku lat. Dzięki ich muzyce, czynom, słowom, przekazom i dzięki nim samym udawało mi się pokonać depresję. Kira dobrze o tym wiedziała. Ona też uwielbia i kocha BTS. Obie jesteśmy A.R.M.Y. Kiedyś, mam nadzieję, uda mi się ich chociaż spotkać. Nie ważne czy na koncercie, fanmeetingu, na ulicy czy na gali. To jest moje marzenie, tak jak i Kiry.
A mówiąc o BTS, kogo kocham najbardziej? Trudno powiedzieć... Kocham ich wszystkich. Każdy z nich jest niezwykły na swój sposób... Ale jednak najbardziej przyciąga mnie Kim Taehyung. Dlaczego? Cóż, sama nie umiem tego wyjaśnić. Nie chodzi o jego włosy, wygląd, seksowne ruchy czy sposób śpiewania piosenek. Chodzi o niego samego. Coś mnie w nim przyciąga i wiem, że to on jest moim ulubieńcem. Jego słowa, jego przemyślenia... Za dużo by tu mówić. Po prostu, to, co czuję do niego, jest niewyjaśnialne. Tak jak do każdego. Mam wrażenie, że oni nie są tylko moimi idolami. Mam ich za moich aniołów stróżów. Było wiele takich sytuacji, w których to oni uratowali mnie... Na przykład 3 lata temu. Byłam sama w nocy. Przechodziłam przez jezdnię i stanęłam na chwilę na środku pasów (bo czemu by nie, w końcu miałam zielone) i zaczęłam szukać numeru w telefonie do mamy. W tamtym momencie zaświecił się nowy billboard z BTS. Zobaczyłam go i zaczęłam iść w jego stronę. Gdy tylko przeszłam przez pasy w kierunku billboardu usłyszałam trzask, piski opon, pękanie szyb i krzyki ludzi. Na pasach zderzyły się dwa samochody, miały tzw. "czołówkę". A ja stałam za pasami i nie wierzyłam w to, co się stało. Uważałam to za cud i sprawkę tych siedmiu panów...
Albo cztery lata temu, w galerii handlowej. Byłam tam i siedziałam w restauracji z Kirą. Chciałam iść na ciuchy ale siedząc przy stoliku zobaczyłam, że za oknem po drugiej stronie ulicy była dostawa nowych rzeczy z bts w sklepie k-popowym. Zastanawiałam się, czy wybrać, ciuchy czy pójście do tamtego sklepu. Wtedy zobaczyłam ogromną poduszkę RJ'a, którą zawsze chciałam mieć więc wzięłam Kirę za rękę i zaciągnęłam do tamtego sklepu (oczywiście po skończonym jedzeniu)...
    
      ... W galerii handlowej była strzelanina...
 
   I tak, w tej, w której byłam, o tej porze. To też uważam za cud. Dlatego w jakiś sposób wierzę, że BTS to moje anioły stróże. Nie wyjaśnię tego.

  W sumie to chyba tyle o mnie. Chociaż nie, jest jeszcze jedna, trochę smutna rzecz... Nie umiem wierzyć w siebie. Ani w marzenia. Nie umiem w to wierzyć. Wszyscy mówią "dasz sobie radę" a ja mam zawsze wątpliwości. I nie ufam sobie. Marzenia? Moje jakoś jeszcze ani razu się nie spełniły. Na większość z nich postanowiłam zapracować sama, bo np. tacy moi rodzice nie lubią tego, że słucham "tych chińskich pedałów" a większość moich marzeń jest związana z nimi. Co prawda, kocham swoich rodziców, ale czasem to jest denerwujące. A reszta moich marzeń legła w gruzach dawno temu albo nie spełnię ich bo nie ma warunków, znaczy, ja ich nie mam. Moi rodzice starali się zapewnić, żeby niczego mi nie brakowało w życiu i są mega kochającymi rodzicami. Ale moje marzenia muszę spełniać sama... Tak się nauczyłam, dlatego wiem, że mi to nie wyjdzie. Jeśli istnieją darmowe kursy na "uwierzenie w siebie i spełnianie się marzeń" to chętnie się na nie udam.
Dobra więc to chyba tyle o mnie. Zwykła dziewczyna, zwykła rodzina, zwykły dom, zwykła przyjaciółka, zwykłe poszukiwanie pracy.
   Ale wystarczył jeden, niezwykły dzień...

~~~~~~~~~~~~~~~
No cześć
To pierwsza część tej opowieści
Mam nadzieję, że się przyjmie (o ile w ogóle ktoś to zacznie czytać)
To tyle
Kosiam was💜💜

Who are you? || Kim Taehyung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz