30...

279 12 17
                                    

  I wtedy zobaczyłam, jak ktoś wywarzył drzwi. Wylądowały na podłodze i ktoś wbiegł do środka...

  A za tą osobą wbiegły jeszcze trzy. Dwóch z nich rzuciło się na Chan-seoka. Odsunęli go ode mnie i zaczęli okładać pięściami. Byłam przerażona tym, co się działo. Dwóch pozostałych stanęło przy mnie i rozcięli łańcuch którym byłam związana. Zrozumiałam, że mam nagą klatkę piersiową. Zakryłam się prędko rękami. Jeden z nieznajomych podał mi jakąś szarą, za dużą bluzę. Ubrałam ją prędko nie zastanawiając się, skąd ją mogą mieć. Wstałam i popatrzyłam na rozgrywającą się scenę. Jeden z mężczyzn okładał Chan-seoka pięściami. Temu drugiemu leciała krew z nosa, miał rozciętą wargę i pobite jedno szkiełko od okularów. Dwóch innych mężczyzn trzymało Chan-seoka przy ziemi, żeby się nie ruszał. Ostatni nieznajomy trzymał mnie z daleka od tamtej "walki". Patrzyłam na to zszokowana. Mężczyzna powoli wyprowadził mnie z pomieszczenia. Tamci trzej zostali z Chan-seokiem i Bóg wie, co się tam działo.

  Wyszłam z pomieszczenia. Nieznajomy zaczął mnie prowadzić przez różne pomieszczenia aż do pewnego okna... Pokazał na rurę od rynny. Wiedziałam co to oznacza...

Y/N: nie ma mowy. Nie zjadę po niej. Nawet mnie nie utrzyma. A poza tym nie znam was i mam wam ufać!?

???: musisz... Później ci wyjaśnimy...

Y/N: nie, nie muszę. Skąd mam pewność że nie idę na pewną śmierć?

???: bo pewną śmiercią dla ciebie są oni...

  Pokazał ręką na leżących niedaleko nas nieprzytomnych ludzi Chan-seoka. Wystraszyłam się. Popatrzyłam na nieznajomego. Kiwnął głową w stronę rynny. Podjęłam decyzję.

Y/N: w sumie to z każdej opcji czeka mnie śmierć więc teges... Sayonara!

  Usiadłam na parapecie. Wystawiłam nogi poza okno. Chwyciłam rękami rurę. W niecałą sekundę odepchnęłam się od parapetu i zaczęłam zjeżdżać po rurze. Otarła m sobie trochę dłonie przez nią, ale to pikuś. Zjechałam na sam dół i, o dziwo, przeżyłam ten zjazd. Mężczyzna zjechał za mną. Poprawiłam szybko ciuchy i zaczęłam truchtać za nim.
  Prowadził mnie przez kolejne uliczki. Niektóre bardziej na widoku, niektóre mniej... Tak dobre kilka minut. Stanęliśmy w końcu przed jakimś budynkiem... Był taki szary, wyglądał na nowy. Miał piękne, szare drzwi i czyste, lśniące okna. Nie widziałam go jeszcze... Mężczyzna otworzył mi drzwi i dał znak ręką żebym weszła do środka. Zrobiłam co kazał. Wnętrze wyglądało niczego sobie. Było tak ładne jak sam budynek z zewnątrz. Jasne, w szaro-białych kolorach, miało gdzieniegdzie listwy LED-owe które świeciły się na biało. Było kilka kwiatków i wiele drzwi do innych pomieszczeń. Nieznajomy prowadził mnie wgłąb korytarza. Ten budynek wyglądał jak jakaś siedziba banku czy coś. Zastanawiałam się, czy tu ma się odbyć moje odcięcie głowy czy uduszenie mnie i jak będzie wyglądał pokój do tego. Szkoda tylko że nie pożegnałam się z Tae... Tęsknię Taehyung...
  Mężczyzna zaprowadził mnie do jakiegoś jasnego pokoju, który wyglądał jak jakiś ekskluzywny pokój konferencyjny. Kazał mi usiąść na jednym z krzeseł. Zrobiłam jak kazał, a on zamknął za mną drzwi na klucz.

Y/N: aha? Zdechnę tu z głodu czy samotności? A może z klaustrofobii?

  Zaczęłam się kręcić na tym krześle w nudów. Bałam się trochę. Trochę? Bardzo się bałam. Nie wiedziałam kim są, co szykują, jak chcą mnie zabić i po co. Patrzyłam się w obraz, który był na ścianie. Przedstawiał on jakieś jezioro, rośliny, kilku ludzi przy nim i dwa łabędzie. Był przepiękny. Zapatrzyłam się na ten obraz.
  Po kilkunastu minutach uznałam, że nie ma sensu dłużej tak gapić się na malunek. Wstałam z krzesła i zaczęłam przeszukiwać szafki. Dobrze myślicie - szukałam oczywiście jedzenia. Więc powoli otwierałam kolejne szafeczki i wysuwałam kolejne szuflady. Same jakieś dokumenty, zdjęcia, Pen Drive'y i dwadzieścia tysięcy butelek ze zwykłą wodą. Na co im tyle?
Po otworzeniu i przejrzeniu wszystkich mebli, znaczy, tych otwieralnych, uznałam, że nie ma sensu dalsze szukanie, bo nic tam nie ma.
  I wtedy moim oczom ukazał się on...

  I wtedy moim oczom ukazał się on

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mój głodowy wybawiciel.
Skoczyłam do niego niczym Jungkook do Jimina w bokserkach... Znaczy... Cooooooo😳
Może to złe porównanie...

Skoczyłam do niego niczym... Po prostu do niego skoczyłam 😑. Wzięłam go w ręce. Rozerwałam papierek i z dziecięcą radością go zjadłam całego.
Był dobry. Bardzo smaczny.

Zastanawiałam się, co jeszcze mogę porobić. I oto wspaniała ja uznałam, że najlepiej na kilka godzin, minut lub nawet moment przed rzekomą śmiercią najlepiej będzie...
           
                  Pójść spać.

  No i zrobiłam to. Usiadłam na wygodnym krzesełku, oparłam ręce o blat, położyłam na nich głowę i wpatrywałam się w ścianę. I po chwili zasnęłam.
  Obudził mnie dźwięk kluczy. Na początku myślałam, że to tylko kontynuacja mojego snu, w którym otwierałam właśnie kluczami sejf z Dżemami Jimina... Jak się okazuje, to nie był sen. Odchyliłam głowę od blatu. Przeciągnęłam się leniwie na krześle i przetarłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju. Słyszałam jakieś głosy za drzwiami. Spojrzałam na nie. Po chwili tych czterech mężczyzn weszło niespodziewanie do sali. Poprawiłam "moją" szarą bluzę i otworzyłam szerzej oczy. Wciąż byłam lekko śpiąca. Przybysze zamknęli drzwi na klucz od wewnątrz i stanęli przy krzesłach. Nie wiedziałam co się dzieje.
  Mężczyźni po chwili usiedli. Zaczęli zdejmować maski. I wtedy się przeraziłam...
 
  W sali konferencyjnej siedziałam ja... I czwórka znanych mi chłopaków. Dokładniej Namjoon, Jimin, Jungkook i Tae. Byłam zszokowana. Czyli to oni mnie uratowali i jednocześnie chcieli mnie zabić. Ciekawe, nie powiem. Chyba domyślam się, kto był kim wtedy w budynku Chan-seoka...

JM: dalej się boisz że cię zabije jakiś głupi zjazd rynną dwa piętra w dół?

  Okej, to był Jimin.

RM: swoją drogą, te łańcuchy się mega niewygodnie tnie...

  Czyli RM i Jimin mnie uwolnili i potem jeszcze Jimin chciał mnie zabić. W takim razie...
  Strzelam że to Tae pobił Chan-seoka. Nie dałby Kookowi tego zrobić. Znając jego zazdrość... Nie. Nie pozwoliłby nikomu sprać Chan-seoka.

RM: więc... Pewnie się zastanawiasz co tu robimy, po co i dlaczego? Już zaraz ci wytłumaczymy.

JM: najważniejszy jest jednak powód tej naszej mini-konferencji.

Y/N: Czyli...?

  Chłopcy spojrzeli na siebie wszyscy, a później przenieśli spojrzenia na mnie. Namjoon wstał i oparł się o stół jak jakiś szef czy coś. Spojrzał na mnie.

RM: musimy zacząć działać i zniszczyć Arika i jego firmę. Od teraz...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Głupie cdn, głupi rozdział... Ogólnie jedna wielka głupota.
Miałam przypływ weny który mi minął po 60 słowach.
Przepraszam za tak (wg Wattpada) krótki rozdział ale zaczynamy powoli rozkręcać akcję.
Może jutro wleci rozdział, zobaczymy
Tak, wiem, zajebisty jest ten aparacik na zdjęciu rozdziału 😂 Inaczej się nie dało
Kosiam was💜💜

Who are you? || Kim Taehyung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz