24.2...

328 15 52
                                    

JM: ... No więc... Zaczęło się niewinnie...

  Jimin wziął głęboki wdech. Usiadł po turecku i objął stopy rękami.

JM: RM zawiózł mnie na ten głupi kurs. Po tym co nam opowiadał nie byłem pewny czy chcę tam być... Kazał mi się mieć na baczności. No i poszedłem do tamtego budynku mając w uchu wciąż słuchawkę za którą był Namjoon. Jedyne co mnie dziwiło to to, że pracownicy Big Hitu i reszta chłopaków jeszcze się nie zorientowała że wymykamy się i w ogóle. No i byłem na tym kursie. Jakaś babka go prowadziła, dałbym jej max 30 lat, taka bruneta...

RM: ta sama chyba co robiła mi pierwszy kurs...

JM: własnie... Wracając, zaczęła mi coś gadać o tym, że nie powinienem się bać siebie ale też nie powinienem się tak mocno karcić itd, bo to jak już powinni robić inni. To co wtedy powiedziała było mega dziwne. Aż popatrzyłem na nią zszokowany i spytałem się coś w stylu "ale jak to?" a ona nawet mi nie odpowiedziała. Ale trochę zmieniła temat z poprzedniego i zaczęła gadać o tym, że jeśli nie zacznę się stosować do jej nauczania to trzeba będzie stosować jakieś nauczki. A ja sobie myślę "chora baba". I ona wstała i poszła gdzieś. Pomyślałem "jak mi tu wbije z batem lub drewnianą pałką baseballową to wypierdalam przez okno". I wróciła ale kurwa z łańcuchami, jakimś kawałkiem materiału i kurwa paralizatorem. Wstałem z krzesła i powiedziałem do niej, że chyba ją pogrzało, że nie zapłaciłem za zadawanie mi ran i że wychodzę. I gdy złapałem za klamkę... Przyłożyła mi paralizator do karku... I zrobiła mi to...

  Jimin obrócił się do nas tyłem i podciągnął bluzę do dołu, żeby odsłonić swój kark. Zobaczyliśmy na nim dużą, czerwoną plamę a na niej kilka ciemniejszych kropek gdzieniegdzie. To były ślady od paralizatora. Przeraziłam się. Jimin poprawił bluzę i wrócił do opowiadania.

JM: własnie... Więc... Potem osunąłem się na ziemię bo byłem nieprzyzwyczajony do takiego uczucia... A ona stanęła obok mnie i powiedziała coś w stylu "Panie Park, uciekanie z zajęć również należy do niestosownych zachowań. Za takowe musi ponosić konsekwencje plus należy dopłacić. Więc na koniec zajęć dam Panu rachunek do zapłaty za Pana wszystkie niestosowne zachowania bądź zbyt duże błędy. My nie jesteśmy tu od tego żeby uczyć Państwa, tylko żeby wam pomagać, ale jeśli nas Panowie obciążają dodatkowymi problemami to muszą państwo za to również ponieść koszty. Nasza firma nie jest w stanie wszystkiego załatwić. Mam nadzieję że pan zrozumiał". A ja tylko myślałem w głowie przekleństwa i wyzwiska dla tego babska. Musiałem o tym niezwłocznie powiadomić Namjoona. Wydawało mi się że cały czas wszystko słyszał... Myliłem się

TH: trzeba było kliknąć przycisk przekazywania dźwięku na słuchawce Jimin...

JM: A SKĄD MIAŁEM TO NIBY WIEDZIEĆ?

TH: PRZECIEŻ MÓWIŁ CI NAMJOON ŻE GDY K...

RM: naprawdę musicie się teraz kłócić!? Ale żeście znaleźli IDEALNĄ chwilę na to.

JM: przepraszam Hyung...

TH: przepraszamy...

JM: więc... Jak mówiłem... Siedziałem tam na ziemii. Przestałem w pewnym momencie rozumieć co do mnie gadała. Wydawało mi się że o coś spytała i zaczęła chyba mówić coś w stylu "odpowie mi Pan?", "im dłużej nie będzie Pan odpowiadał tym więcej czasu stracimy", "proszę mi odpowiedzieć". No i walnęła mnie tym kijem w brzuch... Powiedziała że za to wystawi dodatkowy rachunek bo zmarnowałem jej cenny czas a ona nie ma go jak powietrza i musi też obsłużyć innych. I wyszła. A ja się zastanawiałem co robić. Sięgnąłem ręką do kieszeni i ledwo wybrałem numer do Monstera bo nie miałem sił. Wszystko mnie bolało. No i kazałem mu po mnie przyjechać. Rozłączyłem się i ta idiotka przylazła. Dała mi rachunek na ponad 30000 won (aut. około 100 zł). Podziękowała mi i wyprosiła mnie za drzwi, życzyła miłego dnia suka i powiedziała, kiedy następne zajęcia. Wyszedłem stamtąd z bólem. Ty dokończ Hyung...

  Jimin usiadł skulony po turecku na podłodze.

RM: ehh... w domu dyskutowaliśmy na temat tego co się zaczyna dziać. Te ciągle rachunki, kary i inne... Tego nie było w umowie. Ale oni mieli zbyt dobre argumenty. Postanowiłem zerwać umowę. Zadzwoniłem do ich prezesa. Zaczął mi mówić że żeby zerwać umowę w ich firmie, obie strony muszą się zgodzić. Wkurwiłem się nie na żarty. Zacząłem do niego prawie że krzyczeć. Powiedziałem mu o tych durnych rachunkach i o tym, że pobili Jimina. Zagroziłem mu policją. Powiedział mi tylko, żebym nie robił czegoś, czego będę żałował. Rozłączyłem się. Zaczęliśmy pisać z chłopakami donos na policję przeciwko tej firmie. Wszystko wpisaliśmy itp, nasze argumenty, dołączyliśmy zdjęcia ran i rachunków i praktycznie byliśmy, pewni że WEKI skończą. Nie mogliśmy tego tolerować. Kilka dni później poszedłem z tymi dokumentami na policję. Modliłem się, żeby w pobliżu nie było żadnych sasaengs. Na moje szczęście nie było żadnych. Poszedłem na komendę, zaniosłem podanie. Sprawdzili... I powiedzieli mi, żebym nie robił sobie durnych żartów. Byłem zdezorientowany a oni do mnie, że taka firma nie istnieje. Podałem im stronę internetową... Nic z tego. Zacząłem się szczypać w uda żeby sprawdzić czy to nie żaden sen ale nim nie był. Wręczyli mi wkurzeni moje papiery i powiedzieli, że żarty wobec policji są karalne. Wróciłem do chłopaków...

TH: i wtedy... Wtargnęli do pokoju... Było ich pięciu. Trzymali nas. Zarządali pieniędzy za wykorzystanie ich. Natychmiastowo. Powiedzieliśmy że nie mamy. Zadzwonili do szefa na głośnomówiący. Powiedział, że nie stosujemy się do ich wymogów, a idąc na policję właśnie rozpoczęliśmy wojnę. Dodał, że nie warto było z nim zadzierać. Rozłączył się. No i ci goście przyłożyli nam noże do gardeł. Byłem pewny, że tego na 100% nie było w żadnej umowie ani regulaminie.

TH: podcięli mi lekko gardło...

  Tae odchyli głowę do tyłu i odsłonił małą bliznę. Na pewno był to ślad po nożu. Zakryłam usta rękoma. Namjoon nie patrzył na nas. Chciał skończyć mówić.

RM: mogliby nas równie dobrze już wtedy zabić... Ale mieliśmy niezwykłe szczęście życiowe że ktoś szedł. NIEZWYKŁE. Gdy tylko usłyszeli głos na korytarzu, wyskoczyli przez okno, ale jeden z nich powiedział że mamy im dostarczyć 100000 won w ciągu 3 dni do tego samego budynku... I wyszli. Tym kimś kto szedł był Kook. Przyniósł nam jedzenie i poszedł. Chyba nawet nie wiedział że coś się stało. I tak minął ten okropny dzień... Potem już zaczynało się coraz gorzej. Daliśmy im te pieniądze, zostawiłem je na progu drzwi do budynku tak, że wiedziałem, że tam zajrzą. W kolejnych dniach nas znowu nachodzili w mieszkaniu. Kursy niby dalej były... Ale już nie chodziliśmy na ten psychologiczny... Za co tylko nas obciążali kosztami... Ale w dupie to mieliśmy. Napadali nas, bili, podduszali, nacinali nożami. I wszytko to trzeba było ukrywać przed pracownikami, producentem, menadżerem... Przed chłopakami...

JM: no i było coraz gorzej... Coraz więcej ran, kosztów i innych... To nie jest normalna firma... To gorzej niż mafia... Postanowiliśmy uciec... To oni nas szukają. To oni nas chcą się pozbyć. Nie wiemy czemu. Nie wiemy co zrobiliśmy. Nie wiemy jak to skończyć. Trzeba uciekać...

TH: a przeze mnie, ciebie też szukają Y/N. Zjebałem totalnie. Ci ludzie są więcej niż niebezpieczni, a ja cię narażam. Tak bardzo spierdoliłem... Tak strasznie cię przepraszam Y/N...

Y/N: przestań Tae...

  Przytuliłam go. Wstałam i przytuliłam po kolei każdego z chłopaków. Stanęłam przed nimi. Zaczęłam myśleć inaczej niż zwykle. To była dla mnie nowa sytuacja. Poczułam, że trzeba coś robić. W końcu nasze życie jest zagrożone.

Y/N: skoro nas ścigają, to musimy stawić im czoła. Pokonamy ich, zobaczycie. Od dzisiaj będziemy planować przeciwko nim. Jeszcze zobaczą... A tego Arika osobiście zapierdolę...

  Czułam, że zaczyna się dla nas walka, nie tylko o życie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej ludki
Było trochę wyjaśnień
Mam nadzieję że się nie zdziwiliście zbytnio
Akcja zacznie się powoli rozwijać. I tak jeszcze wiele rzeczy zostanie wyjaśnionych w trakcie książki
  Przepraszam za godzinę 💜

Jak tam wrażenia po mixtapie Agusta D-2?😏
Kosiam was💜

Ps. Pamiętajcie że mi chodzi tylko o tytuł piosenki😅

Who are you? || Kim Taehyung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz