Dni mijały w swoim tempie. Wybaczyliśmy sobie z Margaret, całą tą chorą sytuację. Siedziałem w swoim gabinecie i rozmyślałem. Nagle usłyszałem jej śmiech. Było dziwne bo nie było nikogo w domu. Wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem ją rozmawiała z rowerzystą, który wtedy zrujnował mój plan. Miałem go serdecznie dosyć. Zobaczyłem jak ten koleś ją przytula. Nie mogłem tak dłużej siedzieć wybiegłem z domu do ogródka, nie patrząc na nic. Moja wściekłość była poza skalą. Pobiegłem i zobaczyłem ich śmiejących się wspólnie. Podeszłem do nich bliżej.
-Może w czymś przeszkadzam? -mówiłem z wściekłością w głosie.
-Nie, nie na spokojnie kochanie. Tylko tak rozmawialiśmy -spojrzała na mnie.
-A może ci się to podobało, kiedy cię dotyka? Ty mała dziwko -byłem wściekły.
-Ej, ej koleś uspokój się tak nie powinno się mówić do kobiety - mówił facet na rowerze.
-Nie bedziesz mi mówić co mam robić -chwyciłem go za ramiona i popchnąłem. Rower upadł robiąc chałas.
-Lara idź do domu -powiedziałem to i pokazałem gdzie jej miejsce. Wybiegła z płaczem.
-Myślisz ze możesz tak sie zachowywać wobec kobiety -mówił facet podnosząc rower.
-Chcesz mnie uczyć kultury? -mówiąc to chwyciłem za jego rower. Póżniej zaczeliśmy się bić. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Mężczyzna upadł na ziemie i stracił przytomność. Popedziłem do garażu. Chwyciłem młotek który był na stoliku. Nie myśląc za wiele uderzyłem go w głowę. Później nie liczyłem juz ile razy oberwał. Wyładowałem na nim całą swoją złość. Oprzytomniałem kiedy zaczął mocno krwawić. Pobiegłem do domu po worek na śmieci. Zobaczyłem Margaret w kuchni.
-Kochanie musze jechac. Nagły wypadek w firmie -powiedziałem a ona nie odpowiedziała. Była zła na mnie. Kiedyś zrozumie ze robie to dla naszego dobra. Nie pozwole by ktoś podrywał moją żone. Otworzyłem kuchenną szafke i udałem się do wyjścia.
-Po ci ten worek -spytała stojąc w drzwiach w kuchni.
-Muszę ogarnąć samochód mam tam sporo śmieci -mówiąc to uśmiechnąłem się do niej. Lecz ona nadal była zła. Nie miałem czasu. Wróciłem do ogródka. Owinąłem ciało w worek do śmieci i rzuciłem do bagażnika swojego auta. Jego rower umieściłem z tyłu. Pojechałem nie mając pomysłu co dalej. Jechałem przez las który jest blisko mnie i olśniło mnie. Kilka minut później zobaczyłem jezioro. I już wiedziałem gdzie pozbede się roweru. Stanąłem na poboczu leśnej drogi. Chwyciłem rower i wrzuciłem z całej siły do wody. Później jeszcze patrzyłem jak woda ciągnie sprzęt na dno. Jeden problem z głowy gorzej z ciałem. Postanowiłem jechać dalej przez las. Jechałem długo, aż zobaczyłem jaskinie. Pomyślałem ze to dobry pomysł. Wyszedłem z auta i rozejrzałem się czy jest pusta. Kiedy wiedziałem ze jest bezpiecznie, wyciągnąłem ciało z bagażnika. Podniosłem go i udałem się do jaskini. Wszedłem głębiej było ciemno. Kiedy uznałem ze jest juz wystarczająco daleko ułożyłem ciało na ziemi. Wyjąłem worki by nie zostawić swoich śladów. Później wyszedłem z tych ciemności. Nie czułem zupełnie nic, może jakąś ulge. Byłem tez mniej zdenerwowany. Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Jechałem jeszcze długi czas nim zobaczyłem swój dom. Wyszedłem z auta i udałem się do łazienki po środki chemiczne. Lecz zobaczyłem ze Margaret nie ma nigdzie. Zajrzałem do każdego pokoju. Wszedłem jeszcze do gabinetu, a tam panował bałagan. Wszystkie papiery były na podłodze.
-Lara, gdzie jesteś do cholery? -udałem się do sypialni. Nie było jej rzeczy. Wtedy wiedziałem ze ona uciekła. Jestem spokojny i tak ją odnajde przede mną nie da się uciec. Uśmiechnąłem się i udałem sie do samochodu. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz Margaret.

CZYTASZ
Zły
Mystery / ThrillerNie chciałem jej tego zrobić, lecz tak bardzo jej pragnąłem. Wszystko co robię jest dla jej dobra, choć czasem zmusza mnie do złego. Nigdy bym jej nie skrzywdził specjalnie. Była taka niewinna i beztroska kiedy ją dostrzegłem. Teraz na zawsze pozost...