22. Wypadek

380 15 2
                                    

Dni mijały w swoim tempie. Wybaczyliśmy sobie z Margaret, całą tą chorą sytuację. Siedziałem w swoim gabinecie i rozmyślałem. Nagle usłyszałem jej śmiech. Było dziwne bo nie było nikogo w domu. Wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem ją rozmawiała z rowerzystą, który wtedy zrujnował mój plan. Miałem go serdecznie dosyć. Zobaczyłem jak ten koleś ją przytula. Nie mogłem tak dłużej siedzieć wybiegłem z domu do ogródka, nie patrząc na nic. Moja wściekłość była poza skalą. Pobiegłem i zobaczyłem ich śmiejących się wspólnie. Podeszłem do nich bliżej.
-Może w czymś przeszkadzam? -mówiłem z wściekłością w głosie.
-Nie, nie na spokojnie kochanie. Tylko tak rozmawialiśmy -spojrzała na mnie.
-A może ci się to podobało, kiedy cię dotyka? Ty mała dziwko -byłem wściekły.
-Ej, ej koleś uspokój się tak nie powinno się mówić do kobiety - mówił facet na rowerze.
-Nie bedziesz mi mówić co mam robić -chwyciłem go za ramiona i popchnąłem. Rower upadł robiąc chałas.
-Lara idź do domu -powiedziałem to i pokazałem gdzie jej miejsce. Wybiegła z płaczem.
-Myślisz ze możesz tak sie zachowywać wobec kobiety -mówił facet podnosząc rower.
-Chcesz mnie uczyć kultury? -mówiąc to chwyciłem za jego rower. Póżniej zaczeliśmy się bić. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Mężczyzna upadł na ziemie i stracił przytomność. Popedziłem do garażu. Chwyciłem młotek który był na stoliku. Nie myśląc za wiele uderzyłem go w głowę. Później nie liczyłem juz ile razy oberwał. Wyładowałem na nim całą swoją złość. Oprzytomniałem kiedy zaczął mocno krwawić. Pobiegłem do domu po worek na śmieci. Zobaczyłem Margaret w kuchni.
-Kochanie musze jechac. Nagły wypadek w firmie -powiedziałem a ona nie odpowiedziała. Była zła na mnie. Kiedyś zrozumie ze robie to dla naszego dobra. Nie pozwole by ktoś podrywał moją żone. Otworzyłem kuchenną szafke i udałem się do wyjścia.
-Po ci ten worek -spytała stojąc w drzwiach w kuchni.
-Muszę ogarnąć samochód mam tam sporo śmieci -mówiąc to uśmiechnąłem się do niej. Lecz ona nadal była zła. Nie miałem czasu. Wróciłem do ogródka. Owinąłem ciało w worek do śmieci i rzuciłem do bagażnika swojego auta. Jego rower umieściłem z tyłu. Pojechałem nie mając pomysłu co dalej. Jechałem przez las który jest blisko mnie i olśniło mnie. Kilka minut później zobaczyłem jezioro. I już wiedziałem gdzie pozbede się roweru. Stanąłem na poboczu leśnej drogi. Chwyciłem rower i wrzuciłem z całej siły do wody. Później jeszcze patrzyłem jak woda ciągnie sprzęt na dno. Jeden problem z głowy gorzej z ciałem. Postanowiłem jechać dalej przez las. Jechałem długo, aż zobaczyłem jaskinie. Pomyślałem ze to dobry pomysł. Wyszedłem z auta i rozejrzałem się czy jest pusta. Kiedy wiedziałem ze jest bezpiecznie, wyciągnąłem ciało z bagażnika. Podniosłem go i udałem się do jaskini. Wszedłem głębiej było ciemno. Kiedy uznałem ze jest juz wystarczająco daleko ułożyłem ciało na ziemi. Wyjąłem worki by nie zostawić swoich śladów. Później wyszedłem z tych ciemności. Nie czułem zupełnie nic, może jakąś ulge. Byłem tez mniej zdenerwowany. Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Jechałem jeszcze długi czas nim zobaczyłem swój dom. Wyszedłem z auta i udałem się do łazienki po środki chemiczne. Lecz zobaczyłem ze Margaret nie ma nigdzie. Zajrzałem do każdego pokoju. Wszedłem jeszcze do gabinetu, a tam panował bałagan. Wszystkie papiery były na podłodze.
-Lara, gdzie jesteś do cholery? -udałem się do sypialni. Nie było jej rzeczy. Wtedy wiedziałem ze ona uciekła. Jestem spokojny i tak ją odnajde przede mną nie da się uciec. Uśmiechnąłem się i udałem sie do samochodu. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz Margaret.

ZłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz