16. Zostań moją

478 20 0
                                    

Czułem się świetnie mieszkając z tobą. Mogąc każdego dnia podziwiać jak słodko śpisz. Z czasem stało się to moim rytuałem. Uwielbiałem w tobie wszystko. Nie przeszkadzało mi nawet twoje sporadyczne marudzenie i to, że jesteś uparta. Liczy się to, że jesteś moja. Po naszym tajemnym i cichym ślubie umocniłem się w naszej relacji. Zapragnąłem mieć z tobą rodzinę. Wiem, że ty też tego chciałaś. Patrzyłem na ciebie jeszcze długi czas nim zaczęłaś delikatnie otwierać oczy.
-Dzień dobry, kochanie. -powiedziałem cicho.
-Dzień dobry. -odpowiedziała, ziewając.
-Zrobić ci śniadanie? -zapytałem i objąłem ją swoją ręką.
-Jasne, skarbie. Oczywiście jeśli chcesz. -powiedziała to całując lekko mój policzek.
-Dla ciebie wszystko. -mówiąc to i udałem się do kuchni. Gotowanie nie było moją mocną stroną. Zabrałem się więc za robię jajecznicy tego chyba nie zepsuje. Wtedy weszłaś do kuchni.
-Co tak ładnie pachnie? -zapytała, po czym usiadła przy stole.
-Robię jajecznice, musimy się wzmocnić. -nałożyłem nam jedzenie na talerze.
-Myślisz, że mogłabym wrócić do pracy? -mówiła to trzymając widelec i nabierając jedzenie.
-Wydaje mi się to złym pomysłem, w końcu nie musisz pracować. Moja firma zapewnia nam taki dochód, że nie ma takiej potrzeby. Masz zajmować się tylko domem. -odpowiedziałem stanowczo. Jedliśmy tak całkowitym milczeniu.
-Myślisz, że oni cierpieli? -zrobiła poważną minę.
-Kto taki kochanie? -byłem zaskoczony, aż przestałem jeść.
-Moi rodzice czy oni cierpieli? Na co zmarli? -spojrzała mi prosto w oczy. Odwróciłem na chwile wzrok.
-Nie cierpieli, zmarli w wypadku samochodowym. Nie udało się ich uratować. -powiedziałem i wstałem od stołu.
-Myślisz, że mogłabym odwiedzić ich groby? Może sobie coś przypomnę.
-Lepiej nie kochanie. -stałem odwrócony tyłem. Wyglądające przez kuchenne okno.
-Proszę, w końcu to moi rodzice chce zobaczyć gdzie leżą. -mówiła stanowczym tonem.
-Nie! Powiedziałem już chyba wyraźnie. -krzyknąłem na nią.
-Traktujesz mnie jak małe dziecko, a nim nie jestem. Dziękuję, za śniadanie. -mówiąc to wyszła z kuchni. Byłem zły na siebie. Czasem zachowuje się impulsywnie. Jakoś wtedy nie mogłem opanować złości. Poszłam do salonu widziałem, że siedzi tam. Usiadłem obok niej. Spojrzałem na nią i już wiedziałem, że jest cholernie zła na mnie.
-Przepraszam, nie powinienem być taki oschły. -mówiąc to patrzyłem na jej twarz.
-Opowiadasz mi tak mało, nawet nie znam cię. Może mieszkam z obca dla mnie osoba. Boisz się ze czegoś się dowiem, a może odkryje twoją tajemnice? Co jest takiego, że nic nie mówisz o sobie? -była zła na mnie. Wręcz to wykrzyczała.
-Dobrze, chcesz o mnie słuchać proszę. Mam na imię Alan Walker. Mam swoją własną firmę. Poznałem cię w Paryżu, gdzie spędziliśmy ze sobą całe dwa tygodnie. Ja byłem tam służbowo, a ty przyjechałaś na wakacje. Później się spotykaliśmy, aż w końcu zamieszkaliśmy razem. Pamiętam, że dokładnie po pięciu miesiącach ci się oświadczyłem, cieszyłaś się z tego bardzo. -uśmiechnąłem się do niej.
-Hm, a twoi rodzice? -zapytała cicho.
-Oni nie żyją. -odpowiedziałem. Nagle atmosfera zrobiła się poważna. Było mi bardzo dziwnie o tym mówić. Pierwszy raz powiedziałem komuś o śmierci moich rodziców.
-Wiem, co czujesz w końcu moi też zmarli. -uścisnęła mnie mocno. Objąłem ją i poczułem jej ciepło. Czułem też jej zapach lekkich kwiatowych perfum. Pomyślałem, że ona nie wie co czuje, w końcu jej rodzice żyją w porównaniu z moimi.

ZłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz