Czułem się świetnie mieszkając z tobą. Mogąc każdego dnia podziwiać jak słodko śpisz. Z czasem stało się to moim rytuałem. Uwielbiałem w tobie wszystko. Nie przeszkadzało mi nawet twoje sporadyczne marudzenie i to, że jesteś uparta. Liczy się to, że jesteś moja. Po naszym tajemnym i cichym ślubie umocniłem się w naszej relacji. Zapragnąłem mieć z tobą rodzinę. Wiem, że ty też tego chciałaś. Patrzyłem na ciebie jeszcze długi czas nim zaczęłaś delikatnie otwierać oczy.
-Dzień dobry, kochanie. -powiedziałem cicho.
-Dzień dobry. -odpowiedziała, ziewając.
-Zrobić ci śniadanie? -zapytałem i objąłem ją swoją ręką.
-Jasne, skarbie. Oczywiście jeśli chcesz. -powiedziała to całując lekko mój policzek.
-Dla ciebie wszystko. -mówiąc to i udałem się do kuchni. Gotowanie nie było moją mocną stroną. Zabrałem się więc za robię jajecznicy tego chyba nie zepsuje. Wtedy weszłaś do kuchni.
-Co tak ładnie pachnie? -zapytała, po czym usiadła przy stole.
-Robię jajecznice, musimy się wzmocnić. -nałożyłem nam jedzenie na talerze.
-Myślisz, że mogłabym wrócić do pracy? -mówiła to trzymając widelec i nabierając jedzenie.
-Wydaje mi się to złym pomysłem, w końcu nie musisz pracować. Moja firma zapewnia nam taki dochód, że nie ma takiej potrzeby. Masz zajmować się tylko domem. -odpowiedziałem stanowczo. Jedliśmy tak całkowitym milczeniu.
-Myślisz, że oni cierpieli? -zrobiła poważną minę.
-Kto taki kochanie? -byłem zaskoczony, aż przestałem jeść.
-Moi rodzice czy oni cierpieli? Na co zmarli? -spojrzała mi prosto w oczy. Odwróciłem na chwile wzrok.
-Nie cierpieli, zmarli w wypadku samochodowym. Nie udało się ich uratować. -powiedziałem i wstałem od stołu.
-Myślisz, że mogłabym odwiedzić ich groby? Może sobie coś przypomnę.
-Lepiej nie kochanie. -stałem odwrócony tyłem. Wyglądające przez kuchenne okno.
-Proszę, w końcu to moi rodzice chce zobaczyć gdzie leżą. -mówiła stanowczym tonem.
-Nie! Powiedziałem już chyba wyraźnie. -krzyknąłem na nią.
-Traktujesz mnie jak małe dziecko, a nim nie jestem. Dziękuję, za śniadanie. -mówiąc to wyszła z kuchni. Byłem zły na siebie. Czasem zachowuje się impulsywnie. Jakoś wtedy nie mogłem opanować złości. Poszłam do salonu widziałem, że siedzi tam. Usiadłem obok niej. Spojrzałem na nią i już wiedziałem, że jest cholernie zła na mnie.
-Przepraszam, nie powinienem być taki oschły. -mówiąc to patrzyłem na jej twarz.
-Opowiadasz mi tak mało, nawet nie znam cię. Może mieszkam z obca dla mnie osoba. Boisz się ze czegoś się dowiem, a może odkryje twoją tajemnice? Co jest takiego, że nic nie mówisz o sobie? -była zła na mnie. Wręcz to wykrzyczała.
-Dobrze, chcesz o mnie słuchać proszę. Mam na imię Alan Walker. Mam swoją własną firmę. Poznałem cię w Paryżu, gdzie spędziliśmy ze sobą całe dwa tygodnie. Ja byłem tam służbowo, a ty przyjechałaś na wakacje. Później się spotykaliśmy, aż w końcu zamieszkaliśmy razem. Pamiętam, że dokładnie po pięciu miesiącach ci się oświadczyłem, cieszyłaś się z tego bardzo. -uśmiechnąłem się do niej.
-Hm, a twoi rodzice? -zapytała cicho.
-Oni nie żyją. -odpowiedziałem. Nagle atmosfera zrobiła się poważna. Było mi bardzo dziwnie o tym mówić. Pierwszy raz powiedziałem komuś o śmierci moich rodziców.
-Wiem, co czujesz w końcu moi też zmarli. -uścisnęła mnie mocno. Objąłem ją i poczułem jej ciepło. Czułem też jej zapach lekkich kwiatowych perfum. Pomyślałem, że ona nie wie co czuje, w końcu jej rodzice żyją w porównaniu z moimi.
CZYTASZ
Zły
Mystery / ThrillerNie chciałem jej tego zrobić, lecz tak bardzo jej pragnąłem. Wszystko co robię jest dla jej dobra, choć czasem zmusza mnie do złego. Nigdy bym jej nie skrzywdził specjalnie. Była taka niewinna i beztroska kiedy ją dostrzegłem. Teraz na zawsze pozost...