Perspektywa Margaret.
-Jednak nie umiem pływać -mowiłam to cichym głosem.
-Jasne ze umiesz. Chodz do nas -krzyczała mama. Stała po drugiej stronie basenu.
-Dobrze -skoczyłam i czułam ze brakuje mi tlenu. Zaczełam się topić. A moja mama zniknęła. Zaczełam ruszać rękoma by wypłynąć na powierzchnie. Niestety nie udało mi się uratować. Ten sen był taki straszny ze wybił mnie całkowicie ze snu. Powoli otwierałam oczy i ujrzałam jak parzysz na mnie jak spie. Uśmiechnełam się nawet. Było dziwnie mieć męża którego się nie kojarze. Ten ślub był tak nagły nawet nie wiem kiedy się to wydarzyło.
-Dzień dobry kochanie -powiedział do mnie cicho.
-Dzień dobry -odpowiedziałam ziewając. Jeszcze dobrze się nie wybudziłam.
-Zrobić ci sniadanko -zapytał mnie i objął swoją umięśnioną ręką.
-Jasne skarbie. Oczywiscie jeśli chcesz -powiedziałam to całując go lekko w policzek.
-Dla ciebie wszystko -powiedział to i udał się do kuchni. Leżałam jeszcze przed chwile i myślałam sobie. Jakie ja mam szczęście ze mam tak wspaniałego męża. Robi dla mnie naprawde wszystko. Chociaż miałam wrażenie ze jestem troszkę osaczona przez niego. W końcu od miesiąca ciągle siedze w domu z Alanem. Jest to miłe ze tak dba o mnie ale chciałabym poznać innych ludzi. Chociaż może przesądzam. Powinnam się cieszyć ze mam kogoś kto mnie kocha i dba o mnie jak o najcenniejszy skarb.
Weszłam do kuchni kiedy coś gotował.
-Co tak ładnie pachnie? -zapytałam, po czym usiadłam przy stole.
-Robię jajecznice. Musimy się wzmocnić -powiedział to i nałożył nam jedzenie na talerze.
-Myślisz ze mogłabym wrócić do pracy? -mówiłam to trzymając widelec i nabierając jedzenie.
-Wydaje mi się to złym pomysłem. W końcu nie musisz pracować. Moja firma zapewnia nam taki dochód ze nie ma takiej potrzeby. Masz zajmować się tylko domem -odpowiedział stanowczo. Nie chciałam się kłócić o durną prace. W sumie ona nie jest az tak ważna w życiu. Zapadła długo cisza. Wydawało mi się dobrym pomysłem zapytać o coś.
-Myślisz ze oni cierpieli? -zrobiłam poważną minę. Może dzięki temu dowiem się czemu miałam taki sen.
-Kto taki kochanie -był zaskoczony tym pytaniem.
-Moi rodzice czy oni cierpieli? Na co zmarli? -spojrzałam mu prosto w oczy. On tylko odwrocił zwrok.
-Nie cierpieli. Zmarli w wypadku samochodowym. Nie udało się ich uratować -powiedział to i wstał od stołu.
-Myślisz ze mogłabym odwiedzić ich groby? Może sobie coś przypomne -mówiłam to spokojnie. W końcu mam do tego prawo.
-Lepiej nie kochanie -stał odwrócony tyłem do mnie.
-Prosze w końcu to moi rodzice chce zobaczyć gdzie leżą -mówiłam stanowczym tonem. Liczyłam ze uda mi się go przekonać.
-Nie! Powiedziałem juz chyba wyraźnie -krzyknął na mnie.
-Traktujesz mnie jak małe dziecko. A nim nie jestem. Dziękuje za śniadanie -mówiąc to wstałam od stołu i wyszłam z kuchni. Czasem nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania. Mimo ze mieszkam juz z nim trochę mam wrazenie jakbym go nie znała. Coraz bardziej tez myślę ze moja pamięć nie wróci nigdy. Weszłam do salonu. Nadal przypatrywałam się tym zdjęcią i nadal miałam dziurę. Ja chciałam tylko pamiętać. Lecz nic nie pomagało. Usiadłam z bezsilności na kanapie. Nim się postrzegłam siedział obok mnie. Spojrzał na mnie a ja na niego. Nie miała teraz najlepszego nastroju.
-Przepraszam. Nie powinienem być taki oschły -mówiąc to patrzył na mnie.
-Opowiadasz mi tak mało. Nawet nie znam cie. Może mieszkam z obca dla mnie osoba. Boisz się ze czegoś się dowiem. A moze odkryje twoją tajemnice. Co jest takiego ze nic nie mówisz o sobie? -byłam zła. Wręcz to wykrzyczałam prosto w jego twarz. Moja irytacja brakiem pamięci potęgowała jeszcze moją złość. Obwiniałam go ze nie mogę sobie nic przypomnieć.
-Dobrze chcesz o mnie słuchać proszę. Mam na imie Alan Walker. Mam swoją własną firmę. Poznałem cie w Paryżu. Spedziliśmy ze sobą całe dwa tygodnie. Ja byłem tam słyżbowo a ty przyjechałaś na wakacje. Później się spotykaliśmy aż w końcu zamieszkaliśmy razem. Pamiętam ze dokładnie po pięciu miesiącach ci się oświadczyłem. Cieszyłaś się z tego bardzo -ujrzałam uśmiech kiedy to mówił.
-Hm. A twoi rodzice? -zapytałam cicho. Przeciez nie wiem jak znowu zareaguje.
-Oni nie żyją -odpowiedział. Nagle atmosfera zrobiła się poważna. Nie wiedziałam ze jest to dla niego az takie trudne. Pewnie wiedział czemu jego rodzice nie żyją. Gdy ja zyłam w nieświadomości co się z nimi stało. Było mi strasznie dziwnie i zle. Nagle złość przeszła mi i zamieniła się w smutek.
-Wiem co czujesz w końcu moi tez zmarli -uścisnełam Alana mocno. On tylko objął mnie mocno. Chciałam zeby czuł we mnie wsparcie. Było wiadome ze nie czuje tego co on gdyż nie pamiętam dokładnie co się stało. Chciałabym pamiętać co kolwiek. Może wtedy bardziej bym go rozumiała. Postaram się dać mu tyle wsparcia i zrozumienia ile tylko będę w stanie. Długo jeszcze byliśmy w swoich objęciach nim poszliśmy się przebrać. Przyzwyczaiłam się do naszej codzienności. Życie z Alanem było różni barwne. Z pewnościa nie brakowało nam wrażeń.

CZYTASZ
Zły
Mystère / ThrillerNie chciałem jej tego zrobić, lecz tak bardzo jej pragnąłem. Wszystko co robię jest dla jej dobra, choć czasem zmusza mnie do złego. Nigdy bym jej nie skrzywdził specjalnie. Była taka niewinna i beztroska kiedy ją dostrzegłem. Teraz na zawsze pozost...