29. Roztopy

295 11 0
                                    

,,Zabijam niepewność uczuć, strachu mego serca".

Perspektywa Margaret.
-Margaret? -zapytała mnie kobieta nadal trzymając mnie za ramie. Była ona bardzo szczupła ubrana w jeansowe spodenki, czarną bluzkę z długim rękawem a na nogach miała trampki. Całkiem wygodny ubiór pomyślałam. Chociaż trochę dziwne połączenie. Później zerknełam na jej twarz, miała biała cerę, duże usta, mały zgrabny nosek, niebieskie duże oczy i średniej długości włosy spięte w kitke.
-Tak. Skąd wiesz? I jak ty masz na imię? -popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Ona tylko uśmiechneła się do mnie i zdjęła swoją dłoń z mojego ramienia. Poczułam swojego rodzaju ulgę.
-Chodziliśmy kiedyś do szkoły. W sumie do liceum. Nie pamiętasz, jestem Estera -patrzyła na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczyma. Stała tak blisko mnie wyprostowana i dumna.
-Byłyśmy przyjaciółkami? -zapytałam niepewnie.
-Nie wiem czy przyjaźnią można nazwać dręczenie i wyzywanie kogoś, ale jeśli tak to byłyśmy wręcz best friends -mówiąc to na jej twarzy pojawił się wredny wyraz twarzy. Nie wiedziałam jak to odbierać.
-Pewnie zrobiłam ci sporo złego, patrząc jak się do mnie zwracasz? -oparłam dłonie na ławkę i mocno zacisnełam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo złego. Byłaś moim koszmarem. Chciałam popełnić samobójstwo tylko dlatego by uwolnić się od ciebie. Skrzywdziłaś mnie bardzo, a to zostanie jakąś czescią mojej przeszłości -wyciągnęła swoje ręce przede mną i podwineła rękawy swojej długiej czarnej bluzki. Spojrzałam na jej chudą białą skóre pokrytą bliznami. Wiedziałam ze się cieła.
-Ja nie wiem co mogę ci powiedziec. Przepraszam cie, nie sądziłam ze potrafie kogoś tak skrzywdzić -długo patrzyłam na te ślady. Nie mogłam w to uwierzyć. Uciekam od potwora a sama nim jestem, może nawet gorsza. Poczułam ukucie wewnątrz i ból który wypełniał moje ciało.
-Teraz to za późno. Pomyśleć ile razy w tamtym momencie marzyłam by usłyszeć te słowa. Teraz są one nic dla mnie nie warte -zakryła rękawem swoje rece i włożyła je do kieszeni.
-Co mam ci powiedzieć. Ze przepraszam ze nienawidze samą siebie! -mówiąc to zaczłam wręcz krzyczeć. Ręce zaczęły mi się trząść. Poczułam przyśpieszone bicie serca. Było mi bardzo źle.
-Nic nie musisz. Jesteś po prostu złym człowiekiem -mówiąc to wzruszyła ramionami pełna obojętności.
-Pomożesz mi? -wydusiłam z siebie te słowa.
-Mam ważniejsze sprawy na głowie -odpowiedziała chłodno. Spojrzała na moje stopy i podniosła kartkę. Jej wyraz twarzy zmienił się w bardziej smutny i poważny.
-Co się stało? -zapytałam z nutką ciekawości w głosie.
-Ten mężczyzna który zaginął to mój chłopak. Mieszka spory kawał ode mnie. Jest kolarzem często pokonuje wiele kilometrów przygotowując się do zawodów. Tego dnia jechał do mnie czekałam na niego godzinę, dwie, później już nie wytrzymałam i zaczełam dzwonić, ale nie odbierał. Pomyślałam ze mnie olewa ze może ma inną. Następnego dnia tez była cisza i tak każdego kolejnego. Nie wrócił już ani on ani jego rower -opadła całym ciężarem na ławkę. Zamknęła oczy i uroniła parę łez. Wytarła je szybko dłonią i popatrzyła przed siebie. Widać było ze jest jej z tym ciężko na sercu.
-To jak ci pomóc? -zapytała zachrypnietym głosem. Skierowała swoje duze oczy na mnie jakby chciała mnie prześwietlić.
-To zabrzmi dziwnie -usmiechnełam się do niej lekko.
-Nic co powiesz mnie nie zdziwi. W końcu chce pomóc dziewczynie która prawie mnie zabiła. Po ci ten bagaż? -zerknęła na moją torbę.
-Ja, ja nie pamiętam nic dosłownie. Mam amnezję. Do tego mój mąż mnie oszukiwał i uciekłam od niego, ale nie nadługo w końcu mnie znajdzie.
-Rozumiem -nagle podniosła się z ławki.
-Gdzie idziesz? -zapytałam patrząc jak stoi.
-Trzeba się dowiedzieć kim jesteś. Siedząc tu na ławce przy kiosku wiele się nie dowiemy -ruszyła pewnym krokiem. Dołączyłam do niej i szłam razem z nią szarym chodnikiem.

ZłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz