29

758 52 14
                                    

Mijały sekundy, minuty, godziny, dni a ja cały czas byłam w domu. Dni mijały mi cały czas tak samo, płacz jakieś małe jedzenie, płacz kilka minut snu. Wyglądałam jak trup człowieka, moje oczy już dawno straciły blask tak samo, jak włosy. Policzki całe w słonej cieczy zwanej łzami. Oczy zaczerwienione i zapuchnięte od ciągłego płaczu. Ja już nawet nie miałam ochoty podchodzić do lustra, żeby widzieć swoje odbicie. Nie chciałam widzieć jak teraz wyglądam, bo to nie byłam ja, to już nie byłam ja. Już nie potrafiłam być stara sobą, stara ja umarła momencie, gdy Axel powiedział, że dziadek umarł.

Rodzice razem z Markiem i Cordi wiele razy próbowali mnie wyciągnąć z domu . Jednak skutecznie nauczyłam się ich ignorować. Mark nawet zaprosił do nas Aoi i Tenme jednak ich też olałam. Nie potrafiłam się pogodzić z tym co się stało. Dziadek był tym na kogo mogłam liczyć zawsze. Tym, kto mnie zawsze wspierał. A teraz go nie ma!

Moje myśli przerwało pukanie. Przeniosłam wzrok, na drzwi. Pojawił się w nich chłopak, który dwa tygodnie temu uratował mnie przed samochodem. Skazując tym samym mojego dziadka na śmierć.

-Kyousuke — powiedziałam cichym oraz zachrypniętym głosem. Nie byłam pewna czy on naprawdę był w moim pokoju, czy mój wzrok płata mi  figle. - Co ty tu robisz? - zapytałam niepewnie wstając z łóżka, przyglądałam mu się cały czas uważnym wzrokiem. Jakby miał się rozpłynąć.

Myślałam, że zasnęłam, a chłopak mi się po prostu śni. Jednak to było prawie niemożliwe. Od dawna nie miałam snów, którym głównym bohaterem nie był mój dziadek i ten wypadek.

-Pamiętasz jak wparowałaś mi do pokoju mówiąc, że mamy projekt z biologi? - zapytał z uniesioną brwią. Zamknął za sobą drzwi, po czym oparł sie o nie patrząc na mnie obojętnym wzrokiem - Albo, jak wymyśliłaś, że masz mi dać korki z chyba... chemii?

Czułam się strasznie zażenowana, jak chłopak to zaczął przypominać. Miałam nadzieję, że nigdy już o tym nie usłyszę, a tymczasem on jest w moim pokoju i o tym mówi. Dzięki niemu przez chwilę, moje myśli nie krążyły wokoło dziadka. Dał mi chwilę spokoju, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.

-A teraz czas, żebyś mi to wynagrodziła. Nie zamierzam na każdym treningu słuchać tylko o tobie. - powiedział takim obojętnym głosem, że aż poczułam jak przechodzą mnie dreszcze - Wyjdziesz dziś ze mną i pokarzesz wszystkim, że jesteś silna. I, że nie muszą zaprowadzać cię do żadnego psychologa ani psychiatry . Twój brat już jest tak bezradny, a uwierz nie chciałabyś być u psychologa.

Rozchyliłam lekko usta na słowa chłopaka. Nie spodziewałam się tego po nim. Nawet nie miałam czasu na przetrawienie tych wszystkich informacji. Tego, że on był w moim pokoju, w którym jest tak brudno jakby menel w nim mieszkał. Tego, że patrzył na mnie, a ja wyglądałam jak menel.

-Teraz pójdziesz się ogarnąć, a potem razem ze mną wyjdziesz na dwór. Tak, żeby twoi bliscy widzieli, że z tobą już lepiej. Nie możesz się zamknąć w sobie nie rozumiesz? - zapytał, a jego głos złagodniał tak samo, jak wyraz twarzy.

Chłopak odepchnął się od drzwi i podszedł do mnie.

- Musisz iść przed siebie, bo inaczej to nie przestanie boleć. Obwinianie siebie lub kogoś nigdy nic nie daje, a jedynie niszczy nas. Uwierz mi... Ja sam wiele lat żyłem z poczuciem winny. Przez to zacząłem trącić siebie. Nie pozwól, żebyś straciła siebie. Chociaż czasami jesteś wariatką, ale najlepiej być sobą. Iść przed siebie. Uwierz mi twój dziadek właśnie tego byś chciał.

Słysząc słowo dziadek, znowu poczułam jak w moich oczach pojawiają się łzy.

-Skąd możesz wiedzieć? - zapytałam cicho spuszczając wzrok. Nie chciałam, żeby widział moich łez, chociaż to by chyba był najlżejszy widok, jaki teraz by widział.

-Zaufaj mi można powiedzieć , że przechodziłem coś podobnego. Opowiem Ci, jeśli że mną pójdziesz. Okej?

Chłopak wystawił do mnie dłoń. Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem, a następnie na jego dłoń. Bałam się wyjść na dwór po takim czasie. Bałam się zniszczyć kopuły, którą zaczęłam wokoło siebie budować

-No ej, do pokoju potrafisz mi wparować, a wyjść ze mną na zwykły spacer nie potrafisz?

Chłopak posłał mi delikatny uśmiech, a ja nie potrafiłam mu w tym momencie odmówić. W końcu on rzadko tak się zachowuje. A teraz to on do mnie przyszedł, to on wyciągnął do mnie dłoń. To on chce mi pomóc, po tym, jak ja nieudolnie próbowałam pomoc mu.

-No to idź się ogarnij chociaż trochę, wyglądasz jakbyś była wampirem — powiedział chłopak ciągnąc mnie w górę. Przez siłę chłopaka stanęłam naprzeciwko niego, spojrzałam na niego. Uśmiechał się do mnie delikatnie, a jego maska obojętność dzisiaj zniknęła. Stał przede mną zwykły gimnazjalista, bez żadnych kłopotów grający w piłkę. Jednak ja widziałam, że jego życie nie jest aż tak bajkowe. Nikt przecież nie ma idealnego życia, nawet jeśli tak udaje.

Chłopak puścił moja dłoń i wskazał dłonią na drzwi od łazienki. Teraz już nie miałam odwrotu.

-Będę czekał na dole, twoja mama obiecała, że zrobi mi czekoladę - powiedział jak gdyby nigdy nic.

Wyszedł, zostawiając mnie znowu samą z myślami. Zaczęły się one kłębić się w mojej głowie. Nie miałam już odwrotu, weszłam do łazienki biorąc szybki prysznic. Włosy rozczesałam i spięłam w kucyka. Zrobiłam sobie makijaż starając się ukryć wory pod oczami. Wyglądałam teraz jak stara ja. Chociaż wcale tak się nie czułam, jakbym mogła nie wychodziłam bym z mojej bezpiecznej kryjówki. Jednak wiedziałam, że w słowach chłopaka była odrobina prawdy.

Ubrałam na siebie świeże jeansy i zwykły biały T-shirt. Nie zamierzałam sie stroić nie miałam po co. Przecież to miało być tylko zwykle wyjście. Nic znaczącego, więc tez nie musiałam znacząco wyglądać.

Przejechałam palcami po swoim policzku, biorąc ostatni wdech na odwage. Musiałam wyjść, musiałam wyjść. Powtarzałam sobie w głowie. Nie chciałam stchórzyć, ale ten ból strach z każdą chwilą powierzał się. Przemknęłam oczy chwytając za klamkę, wyszłam z pokoju kierując sie do kuchni. W momencie, kiedy przekroczyłam próg kuchni wzrok moich rodziców padł na mnie. Mama odstawiła naczynia, które wycierała i ruszyła w moją stronę z rozłożonymi ramionami.

-Tak się o ciebie bałam skarbie - powiedziała chowając mnie w swoich ramionach - Bałam się, że coś sobie zrobisz - czułam jak łzy padają na moje ramię. Musiałam mocno się powstrzymać, żeby samej się nie rozpłakać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mojej mamie musi być ciężko. A ja byłam wtedy następnym kłopotem, który miała na głowie, o który musiała się martwic.

-Przepraszam, mamo ja po prostu nie umiałam sobie z tym poradzić — powiedziała cicho, mimowolnie tez ja objęłam. Tata też dołączył do naszego przytulana. Dopiero tera zrozumiałam, że nie tylko ja cierpiałam przez ten czas. Byłam egoistyczna, zapominając o mamie, tacie, Marku Cordi. Dla nich dziadek też był ważny, a przez mnie musieli się martwić jeszcze o mnie.

-Ważne, że już jest wszystko w porządku. Cieszę się gdzieś wychodzisz. - powiedział tata w momencie, kiedy puścił mnie i mamę. Kobieta trzymała mnie w uścisku jeszcze kilka chwil. A gdy odsunęła się odemnie zobaczyłam na jej twarzy cień uśmiechu.

-Cieszę się skarbie, że wróciłaś — powiedziała mama, głaskając mnie po policzku. Posłałam jej smutny uśmiech, a następnie spojrzałam na Tsurugiego który był trochę speszony sytuacja.

-Ja też się cieszę mamo... Jednak teraz już musimy iść... Kyousuke... Idziemy?

Chłopak spojrzał na mnie w błyskawicznym tempie, od razu wstając od stołu.

-Oczywiście, że tak

(Mamy następny rozdział. Jak się wam podoba postawa Tsurugiego? Tym razem udało mi się napisać trochę dłuższy rozdział 1200 słów. Mogło być lepiej ale chyba nie jest najgorzej.

Zrozumieć - Inazuma Eleven Go Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz