30

809 51 10
                                    

Moje wyjście z chłopakiem większości było połączone z ciszą. Ani ja, ani Tsurugi nie zamierzaliśmy pierwsi zacząć rozmowy. Każdy był pogrążony w swoich myślach i nie zamierzał tego zmieniać. Tak ja myślałam, jednak chłopak miał inne zdanie, po chwili usłyszałam jego spokojny głos.

— Idziemy do parku? — zapytał spokojnie, przenosząc wzrok na mnie.

Chociaż wcześniej mój humor mimowolnie poprawił, teraz znowu nie miałam ochoty rozmawiać z chłopakiem. W odpowiedzi dostał jedynie wzruszenie ramionami.

— Erin wiesz, że takie zamykanie się w sobie nic nie da? — zapytał z cichym westchnięciem. Widziałam zrezygnowanie na jego twarzy.

— Znalazł się znawca, ten co jest taki niby otwarty na świat. I widzi wszystko przez różowe okulary — warknęłam, piorunując go wzrokiem.

Nie mogłam znieść tego, że chłopak mówił mi co powinnam, a co nie jeśli sam tak się zachowuje.

— Tak, dlatego mówię, żebyś Ty tego nie zrobiła. Ja obwiniałem się przez wiele lat. Dlatego tak zamknąłem się w sobie. Myślisz, że co? Jesteś jedyną osobą na świecie, która coś złego spotkało? — zapytał, z lekko podniesionym głosem.

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć dlatego tylko spuściłam wzrok, a gdy chłopak skręcił w jedną z alejek parku ruszyłam za nim. Czułam się dosyć głupio po słowach chłopaka. Teraz naprawdę zachowywałam się, jakbym była pępkiem świata. Zawsze nie mogłam zrozumieć czemu ktoś zamyka się w sobie, a teraz sama to robię.

— Chcesz dowiedzieć się czemu tak nienawidzę pilki? — zapytał zatrzymując na mnie swój wzrok.

Przełknęłam ślinę, nie wiedziałam co powinnam odpowiedź chłopakowi. Chłopak krótko utrzymywał kontakt wzrokowy między nami. Jednak przez tę chwilę mogłam zauważyć w jego oczach ból.

— Mój brat... On przeze mnie jest sparaliżowany... Przez piłkę... — widziałam, że ciężko mu było o tym mówić, dlatego tez nie mogłam zrozumieć czemu się, że mną tym dzieli — Byliśmy mali, graliśmy w piłkę. Udawałem, że jestem Axelem... I przez przypadek kopnąłem piłkę na drzewo... Od razu po nią podbiegłem mimo sprzeciwów brata. Jedna z gałęzi się oberwała, a ja zacząłem spadać.

Chłopak przestał opowiadać, stanął w miejscu podnosząc wzrok w stronę niebo. Nie wiedziałam, czy się odezwać, czy dać mu chwilę na przemyślenia. Zaczęłam powoli rozumieć słowa chłopaka i jego zachowanie.

— On... Złapał mnie, mi się nic nie stało a on stracił czucie w obu nogach. Nie potrafiłem grać w piłkę wiedząc, że zabrałem tę możliwość bratu. Potem pojawił się piąty sektor, wstąpiłem do nich. Cesarz obiecał mi pieniądze na operacje brata, jednak musiałem zniszczyć twój ukochaną drużynę. Zadowolona? Wreszcie dowiedziałaś się wszystkiego o co tak wypytałaś przez tyle dni. — powiedział cały czas patrząc się w chmury.

Chwilę zajęło mi przetrawienie tego wszystkiego. Usiadłam pod drzewem niedaleko chłopaka. Przetarłam dłońmi oczy starając się uspokoić, pokładać sobie wszystkie informacje. Jednak to nie było takie łatwe. Chłopak, który przez ten cały czas oceniałam po pozorach teraz stara mi się pomóc. Osobie, która wpychała się do jego życia jak sąsiedzki monitoring. Próbowałam go zezfatać uważając, że tak będzie dla niego lepiej, chociaż go nie znałam. A gdy ten jest dla mnie miły, ja wyładowuje na nim swoje emocje. Byłam najgorsza osoba, jaka chodziła po tej ziemi.

— Twój dziadek nie chciałby, żebyś rezygnowała z piłki. Nie chciałby, żebyś rezygnowała z miłości do tego sportu. Na pewno, chciałby z nieba oglodać jak razem z przyjaciółmi grasz.

Dolna warga zaczęła mi drgać po słowach chłopaka. Temat dziadka dalej był dla mnie ciężki. W oczach zaczęły się pojawiać się łzy, a nie chcąc, żeby chłopak je zobaczył schowałam twarz w dłoniach. Pozwoliłam im wypłynąć. On miał rację, jednak widok piłki jest dla mnie tak bolesny. Przecież to od dziadka w mojej rodzinie pojawiła się piłka. To on zaszczepił w Marku, Cordi i we mnie.

— Ale to boli — powiedziałam cicho, opuszczając dłonie i patrząc na chłopaka zapłakanym wzrokiem — To tak strasznie boli. Przecież dziadek kochał tak to... Ja jak widzie piłkę od razu przypomina mi się dziadek. Ja tak za nim tęsknie

Zaczęłam coraz mocniej płakać, nie zwracając uwagi na to, że jestem w miejscu publicznym. Nawet nie myślałam o tym, że chłopak na mnie patrzy i widzi we mnie jakąś beksę. Ja po prostu nie dawałam rady udawać, ukrywać łez.

— Wiem, że to boli. Jednak nie możesz zatrzymać się w miejscu to nie pomoże — powiedział kucając przy mnie.

Podążyłam za nim wzrokiem, a gdy już był mojej wysokości po prsotu się do niego przytuliłam. Chłopak przez chwilę nie poruszał się, po czym objął mnie i zaczął delikatnie głaskać, po plecach. Był spięty, jednak ja potrzebowałam się go kogoś przytulić, nawet nie myślałam o tym, że później będę chodziła zażenowana.

Od chłopaka odsunęłam się dopiero jak się trochę uspokoiłam, zmoczyłam mu łzami bluzkę, jednak chłopak nic na to nie powiedział. Po prostu wstał podając mi rękę.

— Jutro, zaczynamy trening. — powiedział spokojnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlatego też obdarzyłam go pytającym wzrokiem. — chciałaś się nauczyć tworzyć awatara. Od jutra trening.

— Ty nie żartujesz? — zapytałam, jednak widząc jego poważny wzrok wiedziałam, że nie żartuję — Ale... Ja...

— Nie ma żadnych, ale ja robiłem biologię ty nauczysz się awatara.

Chłopak założył dłonie na klatce, jego kącik ust lekko się podniósł. A ja mogłam zauważyć zadowolenie w jego oczach.

— Musisz wypominać mi cały czas tę biologię? — jęknęłam, a chłopak zaśmiał się cicho przytakując.

(Mamy następny rozdział, chyba ostatni w tym tygodniu. Moze uda mi się dzisiaj jeszcze coś napisać i będzie jutro rozdział jednak są małe szanse na to. Rozdział liczy 850 słów. Jak wam się podoba? Jesteście ciekawi czy Erin uda się przywołać awatara? I jak on będzie wyglodał? Jak wyobrażacie sobie awatra Erin?

Zrozumieć - Inazuma Eleven Go Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz