Rozdział 17 - Gdzie ona jest?!

7.4K 338 28
                                    

Wychodząc przed hotel zauważyłam czekające już na nas dwa samochody. Nie miałam ochoty widzieć się czy też rozmawiać z którymkolwiek z tych trzech zdrajców, których przed chwilą tak spektakularnie zostawiłam w apartamencie na górze. Nie czekając, aż ochroniarze podejdą, władowałam się na siedzenie pasażera i zapinając pasy spojrzałam na zaskoczonego kierowcę. Na szczęście był to jeden z naszych ludzi z klubu, Igor.

- Jedź – warknęłam.

Widząc moją minę przełknął z trudem i odpalając auto odbił od krawężnika. W bocznym lusterku zobaczyłam jak ochroniarze stoją z idiotycznymi minami, nie wiedząc co mają zrobić. Jeżeli drugi samochód ruszy teraz za nami, Ross i jego banda będą musieli poczekać na taksówkę. 

- To nie pielgrzymka – upomniałam kierowcę widząc jak leniwie przemieszcza się po ulicy. – Dociśnij gaz, albo możesz wysiąść. Sama poprowadzę.

Wcisnęło mnie w siedzenie, gdy Igor przyspieszył. Czułam na sobie zaskoczone spojrzenie, ale tak jak wcześniej sobie obiecałam, ignorowałam to. Do czasu, gdy rozdzwonił się telefon.

- Ani mi się waż – ostrzegłam, gdy zauważyła jak chce odebrać. 

- Panno Martin... Ross urwie mi głowę.

- To nie Ross ci płaci, więc przestań męczyć ucho swoim biadoleniem. Wiesz, gdzie masz jechać, czy też robisz sobie wycieczkę po mieście?

Wiem, że zachowuję się jak suka, ale nic mnie to nie obchodzi. Tak długo, jak będę miała siły, każdy, kto stanie mi dzisiaj na drodze odczuje mój gniew.

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ten cholerny facet podstępem dostał się do mojego apartamentu i to w dodatku wtedy, gdy moja samokontrola rozsypała się w drobny mak. Świadomość, że właśnie on widział mnie w tym stanie, wywoływała we mnie wciąż odradzający się na nowo gniew. Nie miał prawa ponownie włazić buciorami w mojej życie. Myślałam, że po piątkowym incydencie, tak, nazywam to właśnie w taki sposób, Moreau da sobie ze mną spokój. Niech lepiej skupi się na tych blond plastikach, które pieprzył w klubie. Znając go, od tamtego czasu zdążył już przelecieć ich co najmniej kilkanaście. A może i więcej. Nic mnie to nie obchodzi, powtarzałam sobie, ignorując to  dziwne uczucie, które zagnieździło się w mojej piersi. To na pewno złość, nic innego.

Nie miałam zamiaru znowu dać się złapać na ten sam numer. Z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że zanim zrobił pierwszy krok, czym było pojawienie się w kawiarni, gdzie pracowałam, musiał dokładnie poznać moje życie. W przeciwnym wypadku skąd wiedziałby, gdzie mnie znaleźć? Zawsze zjawiał się w miejscach, gdzie aktualnie się znajdowałam. Czy to praca, czy też zwykły spacer. Osaczał mnie, rozwijał swoją sieć, a ja jak głupia dałam się w nią złapać.

Nigdy więcej żaden facet nie będzie miał nade mną takiej kontroli. W tej chwili nie ma we mnie kompletnie nic. Jestem pusta w środku, jak wydmuszka i tak samo krucha. Nie wiem na ile starczy mi siły, żeby walczyć z Cruzem. Jest bardziej uparty niż się spodziewałam i nie mam pojęcia, dlaczego wciąż nie dał sobie ze mną spokoju. Jego plan zemsty nie wypalił i diabli wiedzą, co teraz kombinuje. Już mu ufam, zbyt dużo mnie to kosztowało i za długo dochodziłam do siebie. Może Arii ma rację? Może w końcu powinnam przestać oglądać się za siebie i otworzyć na inne możliwości? Spróbować z kimś innym?

Wyjęłam telefon i bez zastanowienia zadzwoniłam właśnie do niej.

- Możecie przylecieć do Paryża? – zapytałam od razu.

- Co się dzieje, Dani?

- Nic... - zerknęłam na ochroniarza, który przysłuchiwał się rozmowie. Jeszcze tego mi brakuje, żeby doniósł, o czym rozmawiam. – Potrzebuję wsparcia - powiedziałam po polsku.

Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz