Następnego dnia wchodziłem do apartamentu w Shangri-La Hotel na 10 Avenue d'Iéna. Nie zawiadomiłem matki i Philipe o moim przyjeździe. Chcę zobaczyć jak się zachowają, gdy mnie zobaczą. Gdyby okoliczności były inne, najpierw wysłałbym chłopaków do obserwacji. Mogłem zlecić to naszym z paryskiego klubu. Taki miałem zamiar, ale po rozmowie z Danielle chciałem jak najszybciej skonfrontować się z nimi.
Nie chciałem uwierzyć w to co powiedziała, a jednak zasiała we mnie ziarno wątpliwości...
Kurwa! Gdybym wcześniej zainteresował się Philipe wiedziałbym, czy dziewczyna kłamie. Ale do cholery! Przecież matka by mnie nie okłamała! Rozmawiałem z Philipe przed wyjazdem z Paryża i już wtedy lekarze mówili, że zmiażdżone kręgi przykują chłopaka do wózka do końca życia. Nie było szansy na operację a rehabilitacja nie postawi go na nogi.
Dlaczego, u licha, Danielle twierdzi coś innego?
Z kolei wczorajsza nieoczekiwana rozmowa z Malcolmem tylko namieszała mi w głowie. Kazałem chłopakom zaprzestać swoich działań i skupić się na odnalezieniu sukinsyna, z którym mieliśmy porachunki. Skoro Malcolm twierdzi, że niczego nie znajdziemy, nie miałem innego wyjścia. Przez dwa miesiące moi ludzie kopali jak krety z gównianym efektem. Była tylko jedna osoba, która mogła wyjaśnić mi, co się z nią działo na przestrzeni ostatnich ośmiu lat. I jak to w moim przypadku, właśnie ona miała mnie w głębokim poważaniu. Przez całą noc praktycznie nie zmrużyłem oka. Kusiło mnie, żeby zajrzeć do teczki, którą przekazał mi Malcolm, ale powstrzymałem się. Nie wiem, co w niej się znajduje, ale obawiam się, że pewnych zawartych w niej faktów nie przyjmę spokojnie. A teraz musiałem uważać na każdy mój następny krok. Zbyt dużo mogłem stracić. Tak w zasadzie mogłem stracić wszystko.
Na lotnisku zjawiłem się godzinę wcześniej. Czekał już na mnie jeden z ochroniarzy, którzy towarzyszą dziewczynom.
- Jestem Ross – przedstawił się wyciągając rękę.
Zmierzyłem gościa zimnym wzrokiem. Nie podobało mi się, że do ochrony Danielle, Malcolm wyznaczył właśnie jego. Facet był w moim wieku, może trochę młodszy. Odrobine niższy ode mnie, ciemnowłosy fiut, który dzień w dzień miał czelność kręcić się koło Danielle.
I był, kurwa, przystojny! Widziałem jakim wzrokiem zmierzyły go dwie młode stewardesy przechodzące obok.
- Cruz – z ledwością powstrzymałem się przed zmiażdżeniem mu palców.
Kurwa! Byłem kurewsko zazdrosny. Nie kryję się z tym, że najchętniej skasowałbym gościa jednym strzałem pomiędzy oczy. Nie ufam mu, jeżeli chodzi o Danielle i jeżeli zauważę, że jego zachowanie wobec niej jest czymś więcej niż to, co powinien robić, odbędę z nim męską rozmowę. Tylko ja, on i moja spluwa.
- Malcolm umówił już potkanie z panem Gramant - powiedział prowadząc mnie do stojącego na zewnątrz odrzutowca. – Ma przybyć do hotelu dzisiaj o osiemnastej.
- Będziecie obecni w trakcie tego spotkania? – zapytałem przypominając sobie rozmowę Malcolma z Danielle.
- Takie mamy rozkazy, jednak jeżeli Dani będzie bardzo oponować, nie będziemy mieli wyjścia.
Wkurwiło mnie to, że używał zdrobniałej formy jej imienia. W ogóle wkurwiało mnie, że o niej mówił czy myślał. Dlaczego, kurwa, nie mam prawa stanąć u jej boku, jako jej mężczyzna? Przecież ona należy do mnie!
Ja pierdolę! Sam zaprzepaściłem swoją szansę na bycie z Danielle. Już osiem cholernych lat temu. Pewne fakty z przeszłości ciążyły mi na sumieniu, jak cholerny kamień.
Tamtej nocy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy... Prosto spod jej mieszkania pojechałem do klubu i pieprzyłem się, chcąc wymazać ją z mojej pamięci. Im więcej było kobiet, tym większy czułem do siebie wstręt. Jakbym zdradzał ją, a przecież, kurwa, dopiero ją poznałem. Nie dopuszczałem do siebie tych cholernych myśli nawet przez kolejnych osiem tygodni, gdy śledziłem każdy jej krok. W dzień byłem jej cieniem, a w nocy próbowałem wmówić sobie, że jej nie pragnę. Zerżnąłem dziesiątki kobiet mając przed oczami jej twarz. Powinno mi to dać do myślenia, prawda?
CZYTASZ
Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2
RomansaJedno wyjście do klubu i spotkanie, do którego miało nigdy nie dojść. Po ośmiu latach przeszłość ponownie nabrała koloru roztopionego srebra i widoku mężczyzny, który rozkochał w sobie siedemnastoletnią dziewczynę, którą wtedy byłam. Odebrał mi coś...