Rozdział 29 - Podoba mi się ta nowa wersja...

7.5K 347 27
                                    

Danielle

Czuję się winna. Zżera mnie to od środka, jakby moja krew zmieniona w kwas, tłoczyła swój śmiercionośny strumień do każdej cząstki mojego ciała. Gęsty jak zaledwie rozgrzana smoła, jak lawa spływająca z krateru i pochłaniająca wszystko co napotka na swojej drodze. Powoli, tak cholernie wolno, że każdy dzień to niekończąca się agonia nieopisanego cierpienia.

To moja wina...

... Jedź do niego i spędź tę noc w ramionach mężczyzny, z którym teraz chcesz być...

Te słowa prześladują mnie od chwili, gdy trzy dni temu zdaliśmy sobie sprawę, że Gabi porwano. Gdzieś tam we mnie tkwi ostre jak szpikulec do lodu przeświadczenie, że to wszystko nigdy by się nie wydarzyło, gdybym głośno wypowiedziała swoje podejrzenia co do jej ojczyma. Ja wiedziałam... Wiedziałam, że list, który przesłał jej przez prawników, to tylko zasłona, że przyczaił się jak wściekły pies, czekając na dogodną okazję do ataku.

Zaplanował wszystko, co do jednego cholernego szczegółu...

Zaatakował w najmniej spodziewanym momencie i minęły ponad cztery dni zanim prawda wyszła na jaw. Raul... Boże, to, przez co przechodzi teraz ten mężczyzna i z jakimi wyrzutami sumienia się zmaga, przechodzi ludzkie pojęcie.

W ten pamiętny wtorek, gdy znaleźliśmy się w naszym lofcie... Nigdy nie zapomnę tego dnia. Raul jest niebezpiecznym mężczyzna i wiedziałam o tym od dawna. Zamieniliśmy zaledwie kilka zdań, opatrzyłam mu dłoń, gdy po kłótni z Gabi zmasakrował ją rozbijając lustro. Wtedy po raz pierwszy byliśmy tak blisko, że spojrzałam mu w oczy. Widziałam ten mrok, tę pustą przestrzeń w jego duszy, która władała tym mężczyzną i jego demonami.

Przyciśnięty do muru naszymi pytaniami zaatakował bez wahania. Zauważyłam ten moment, gdy w jego czarnych oczach pojawiło się szaleństwo, a potwór obudził się do życia. Nie miałam żadnych szans na ucieczkę, gdy wyciągnął ramiona próbując złapać mnie za gardło i rozszarpać. W tamtej chwili pozbawiony człowieczeństwa, atakował wszystkich w zasięgu wzroku. Ja byłam najbliżej...

Gdyby nie Cruz, który od przyjazdu do nas trzymał się mnie jak cień, Raul jak nic skręciłby mi kark.

Uratował mi życie... Powinnam być mu wdzięczna, ale nie ma we mnie ani odrobiny tego luksusowego dobra. Nie zasłużyłam na życie, tak po prostu.

Jak zlodowaciały olbrzym przemieszczam się po lofcie. Dokładnie wiem co się dookoła mnie dzieje. Arii z jej niewyczerpalnym źródłem energii, którym niejednokrotnie próbowała nas zabić, oklapła jak niepodlewana od tygodni roślinka. Stara się trzymać nas razem, pilnuje i cholera, tak strasznie się stara, ale gdy widzę matowe złotozielone oczy, w których zgasło to światełko, uciekam do swojej sypialni. Widzę Lucy, która z każdym dniem zaczyna tracić nadzieję. Zamyka się w swojej pracowni, prawie nie je i nie śpi. Wczoraj nad ranem usłyszałam jej przeraźliwy krzyk. Jej koszmary wróciły...

Moje również...

Nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie funkcjonować tak jak teraz. Na pograniczu egzystencji, która w każdej chwili może się roztrzaskać. Jestem tak cholernie zmęczona.

***

Wszystko się zmienia i to nie na lepsze. Los się chyba na nas uwziął, zsyłając coraz to większe zmartwienia. Duchy z przeszłości dały o sobie znać i tym razem uderzyły w Lucy. Jest tak samo rozbita jak ja. Wczorajszy dzień był dla niej jak zwiastun końca. Jej przeszłość wyszła z mroku w postaci mężczyzny, o którym wiedziałyśmy dotychczas tyle, że jest jej przyrodnim bratem. Nigdy o nim nie mówiła i teraz wiem dlaczego. Ten smutek, który ostatnio pojawiał się w jej oczach to jego wina.

Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz