Rozdział 5 - Bezkresność...

7.4K 347 26
                                    

Bezkresność... Czuję się, jakbym płynęła w powietrzu, w którym nie ma nawet odrobiny tlenu. Duszę się, moje płuca puchną a serce boleśnie tłucze się w klatce piersiowej. Boli... Tak cholernie boli wszystko to, co wydawało mi się, że pogrzebałam na wieki.

Patrzę na rysujące się na horyzoncie Góry Skaliste. Chyba dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jestem. Nie wiem jak udało się Malcolmowi umieścić mnie w tym miejscu. Wydawać by się mogło, że to elegancki hotel, gdzie przyjeżdżasz, żeby naładować baterie i odpocząć od zgiełku dużych miast i pracy. Jednak to miejsce to tak naprawdę jedna z lepszych klinik w Stanach, w której leczą różnego rodzaju załamania nerwowe. Lekarze nie biegają po terenie w białych fartuchach i ze stetoskopem w kieszeni. Na pierwszy rzut oka trudno odróżnić personel od przebywających tu takich jak ja. Złamanych rozbitków życiowych.

Zamknęłam się w mojej popękanej skorupie licząc, że nikt mnie nie będzie niepokoił. W końcu zostawili mnie samą. Ludzie dookoła mnie przemykają jak cienie każdego dnia, od kiedy mnie tutaj przywieźli. Jak wyznaczniki mijającego czasu. Nie pamiętam co się ze mną działo od chwili, gdy w tamtym miejscu spotkałam mojego kata. Człowieka, który mnie zniszczył. Mężczyznę, który zrujnował świat, w którym żyłam i mnie samą.

Jestem jak marionetka. Zniszczona lalka, której odcięto sznurki. Gdzieś tam w środku, czuję płomień, który mimo wszystko wciąż się we mnie tli. Nie mam siły, żeby rozdmuchać go wystarczająco mocno, aby spalił we mnie wszystko to, co mnie niszczy.

Nie chcę wracać do przeszłości. Wspomnienia tak strasznie bolą. Próbuję ze wszystkich sił powstrzymać bramy piekła przed otwarciem, ale wystarczyła jedna jedyna chwila, żeby zrobiła się w nich niewielka szczelina, a pełzająca jak obleśne robaki przeszłość zaczęła się przez nią prześlizgiwać.

Staram się skupić na tym co mnie otacza. Odnaleźć chociaż maleńką cząstkę szczęścia, która przegoniłaby gromadzące się nade mną chmury. Szukam i szukam... Już prawie opadłam z sił, gdy w mojej pamięci ożyły piękne wspomnienia. Coś, co wiele lat temu sprawiło, że narodziłam się na nowo.

Dziewczyny... Trzy zupełnie niesamowite dziewczyny. Gdy się spotkałyśmy po raz pierwszy, wiedziałam, że to one. Postacie z moich snów. Jaśniejące i takie doskonale. Jak anioły... Uchwyciłam się tych wspomnień tak mocno, że pustka we mnie zaczęła się zmniejszać, zabierając ze sobą ciemność. Wiedziałam, że tylko one są w stanie wyciągnąć mnie z tej próżni, w której się znajduję od wielu dni.

Trzymałam te wspomnienia w zaciśniętej dłoni, aby nikt mi ich nie wydarł. Nie byłam gotowa wracać, ale wiem, że tylko one mogą utrzymać mnie na powierzchni.

Zanim utonę w tej otchłani... 

***

Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Dopiero w samolocie zdałam sobie sprawę, że dzisiaj otwieramy 'Fallen Angels'. Marzyłam o tym dniu, tak jak one, ale nie wiem, czy nadaję się już do tego zgiełku i hałasu. Do ludzi, którzy otoczą nas z każdej strony. Do morza obcych twarzy i strachu, że każda z nich może okazać się tą jedną, której nie chcę i nie mogę oglądać. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Może nigdy nie będę...

Jednak widząc, z jakim podekscytowaniem dziewczyny podchodzą do tego, nie miałam serca powiedzieć im, że wolałabym zostać we własnym pokoju.

- Wszystko będzie dobrze, Dani – wyszeptała do mnie Arii ściskając moją dłoń w windzie.

Muzyka docierała aż tutaj. Powietrze wibrowało od basów, wprawiając w drżenie każdy jeden atom. Trzy dziewczyny stojące obok mnie aż roznosiła energia. Czekałyśmy na ten dzień przez kilka lat, a właściwie to chyba całą wieczność, ponieważ pomysł otwarcia klubu powstał na początku naszej przyjaźni, prawie siedem lat temu.

Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz