Rozdział 36 - Posklejam cię...

9.7K 361 13
                                    

Urodziny Gabi... Spóźnione i to bardzo, ale z pewnością przejdą do historii zarówno naszego klubu, który gościł w tym dniu wiele sławnych osób, w tym uroczego Noah i jego kolegów z zespołu, jak i nas. Całe szczęście, że pana i władcy nie było w mieście, bo spotkanie tych dwóch mężczyzn mogło zakończyć się krwawą jatką. Arii stanęła na wysokości zadania, ścigając jakimś tylko sobie znanym sposobem najgorętszych chippendales ze Stanów. Przyznam nieskromnie, że to ode mnie dostała na nich namiary, ale ani słowa nikomu.

Po południu następnego dnia, gdy wciąż jeszcze odczuwałam skutki całonocnej imprezy stulecia, w końcu zjawił się Cruz. Poczułam dreszcz, gdy szare oczy zapłonęły srebrem na mój widok. Moje libido nad wyraz chętnie powitało powrót mężczyzny, który wprawiał je w niekończący się orgazm. Widząc uśmiech na twarzy Cruza, zacisnęłam usta powstrzymując się przed kąśliwą uwagą. Drań jeden, doskonale wiedział, że mam teraz zupełnie przemoczoną bieliznę, a wszystko to wina wyraźnie odznaczających się sutków. Poczekaj, zaraz zniknie ci ten uśmiech z twarzy pomyślałam, czekając, aż Gabi weźmie go w swoje obroty. A tak poza tym, wciąż byłam na niego zła za moje biedne sponiewierane sukienki.

Sprawa jest zupełnie prosta. Dziecko by to zrobiło, ale oczywiście dzieci nie wpuszczając do seksklubów, dlatego potrzebna była pomoc Cruza. W El Paso Gabi podjęła decyzję. Ponieważ Raul unika jakichkolwiek kontaktów z nią, postanowiła postawić tego wielkoluda pod ścianą i zmusić do rozmowy. Diabeł wie, co siedzi w jego kolumbijskiej głowie, że po tym wszystkim co im się przytrafiło, nagle odciął się od niej, zrywając wszelkie kontakty. Bez wyjaśnienia, bez rozmowy.

- Dziewczyny... Dziewczyny, to jest szaleństwo! Nie macie bladego pojęcia co może się wydarzyć! Raul... On nie jest sobą. Całkiem oszalał. Nie kontroluje się. Chodzi nawalony jak bombowiec i wszyscy, dosłownie wszyscy spieprzają mu z drogi. Nawet ja, a znamy się od lat i jest moim przyjacielem.

- Właśnie. Jesteś jego przyjacielem. Przyjaciele powinni sobie pomagać – podsumowała Arii.

- Podstawiając pod topór własną głowę?! A zapewniam, że jeżeli chcecie tak to rozegrać, to polecą łby, wliczając w to mój!

- Dobra, dajmy temu spokój – interweniowała Lucy. – Może faktycznie nie powinnyśmy angażować w to Cruza.

- Dzięki ci, Boże – szepnął. – Chociaż jedna myśli rozsądnie.

Zastanawiam się, kiedy Cruz zorientuje się, że nie ma z nami żadnych szans? Czy będzie to z mojej strony przejaw zarozumialstwa, gdy stwierdzę, iż od początku był na straconej pozycji? Dokładnie wiedziałam, jaką teraz kartą zagra nasza Lucy i starając się powstrzymać śmiech, obserwowałam miotającego się po salonie Cruza. 

Dobra, Lucy... Jedziesz...

- Nie ma sprawy. Gabi? Mam kartę członkostwa. Raul dał mi kilka tygodni temu. Skoro Cruz nie może, to pójdziemy tam razem. Arii? Popracuj nad planem B, skoro plan A nie wypalił. Reszta pozostaje bez zmian.

- Ja pierdolę, kurwa mać! Ten kretyn dał ci otwarty dostęp do klubu?! – wydarł się.

- Nam wszystkim – powiedziałam z wyzwaniem, siadając obok Gabi. – Nieograniczony. Idę z wami, dziewczyny.

Obserwowanie coraz bardziej wściekłego Cruza napełniało mnie nadzieją, że jeszcze nic straconego. Ktoś, kto w taki sposób reaguje na wiadomość, że dostałam od Raula VIP-owski wstęp do każdego ich klubu, musi w końcu pęknąć. Same słowa, choćby nie wiem jak kwieciste i obrazowe, nie wyzwolą tkwiącego w klatce prawdziwego Cruza.

- Dobra! Zrobię to – warknął wściekły. – A wy... Zostajecie tutaj. Żadnych pierdolonych seksklubów ani powtórki z wczoraj. Czy to jest jasne?!

Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz