była wolna
wypełniona tymi nocami,
w których byłeś obok, chociaż
siedziałam sama godzinamitrwała długo
ciągnęła się beztrosko,
bo nie baczyliśmy na poparzenia,
gdy buzie dawaliśmy na słonkowierzyłam w cuda
podczas każdego słowa twojego,
które wypowiadałeś w dobrej wierze,
aby zachęcić mnie do właściwego.stała się cicha
gdy tygodniami tylko szeptałam,
pragnąć jako pierwsza chociaż raz
usłyszeć powód, dla którego cierpiała.bolała mocno
co udowadniałeś na każdym kroku,
raniąc mnie dotkliwie i śmiertelnie
gdy znikałeś tak często z widoku.przeszła tragizmem
podczas kolejnej rejterady,
gdy na polu bitwy zostały tylko
żale i ma martwa dusza bez ogłady.została stracona
przez nas samych, niechcący
chociaż chcieliśmy w rozpaczy
przytrzymać nasz świat płonący.i zniknęła szybko
powiedziałabym bezgłośnie,
gdyby nie te stukające w ekran
za długie paznokcie.a przecież miała trwać wiecznie
gdzieś w głębi mojego serca
zawsze, choćby ginął świat,
choćby ruiny przykryły nasze nędzne życia,
miała być i zostać, bo przecież zawsze jest.
dlaczego zawiodła
zbłąkaną duszę?nazwij ją.
nazwij nadzieję lub miłość.19.05.2020
wtorek
dom
CZYTASZ
Myśli rozrzucone
Poetryjeżeli czegoś nie lubię, to dusić swoich tęsknot na dnie serca. kiedyś i tak się uwalniają, ale gdy stopniowo wypłakuję żal z duszy, boli mniej niż gdy wszystkie wylecą z niezałatanej w sercu dziury, robiąc problemów więcej niż sto mamuntów, biegnąc...