próbowałam cię w dłonie chwycić, jak szkło,
wierząc ślepo w naszych uczuć głębię.
lecz zapomnialam, jak to jest,
łapać coś, co niebezpieczne.po pas brodziłam w kawałkach szyb
bez butów, gdy w strzępach został świat.
podarte suknie w dziurawych dłoniach,
co chciały zaszyć cały mój byt.skacząc w odłamkach, doznałam ran wielu
i, co więcej, gdy się zreflektowałam,
nawet na chwilę nie przestałam,
jeszcze bardziej krążąc w cierpieniu.garściami próbowałam złapać sens w pożodze,
topiąc się i dusząc dawnym dymem chwili
i choć słysząc, jak oddech mój już ledwo kwili
— nie zboczę. wciąż jesteś na mojej drodze.historia
piątek
11.09.2020
lubin
CZYTASZ
Myśli rozrzucone
Poetryjeżeli czegoś nie lubię, to dusić swoich tęsknot na dnie serca. kiedyś i tak się uwalniają, ale gdy stopniowo wypłakuję żal z duszy, boli mniej niż gdy wszystkie wylecą z niezałatanej w sercu dziury, robiąc problemów więcej niż sto mamuntów, biegnąc...