rutyna

29 0 0
                                    

patrzę w niebo co noc.
jest piękne;
pełne jasnych gwiazd
ciemnych barw,
niebłahych słów
i myśli stu.

wybiła północ chwilę temu.
niebo wciąż to samo;
pełne migoczących skaz,
nieoczywistych farb,
szczerego ruchu ust
i w głowie braku tchu.

skaluje każdy jego fragment.
jak co noc, idę;
prosto od koron drzew,
zaglądając w najgroszy lęk,
śledząc każdy dnia wers
i słysząc najdrobniejszy szept.

aż widzę ją, samotną.
jak ona się musi czuć?;
jaśniejsza od swoich sióstr,
pełna niebieskich dóbr,
pozbawiona smug,
choć ty jesteś tam, ja tu.

wiedzie mnie w najgorszą ze zgub.
nie wiem już nawet, co chcę;
może życiem bawić się,
kolokwializm rzucić w sieć,
czekać na miłość wiek
lub po prostu szczęście mieć.

a wciąż wodzę za nią raz po raz.
odcina się na nocnym niebie;
dostaję w twarz wspomnieniem,
ganiam się z własnym cieniem,
szatkuję wszystko spojrzeniem
i wciąż tak mi brak obok Ciebie.

01.11.2020,
dom

Myśli rozrzuconeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz