W niespokojnych czasach Ameryki Północnej przyszła na świat córka polskich emigrantów. Ojciec Doris był żołnierzem walczącym w imieniu Polski, która nawet nie istniała na mapach. Stąd Henryk rok po narodzinach jedynego dziecka wrócił do Europy. Od tamtej pory nie wrócił do rodziny prawdopodobnie zabity podczas walki o wolną ojczyznę. W międzyczasie Pani Kowalska pomagała swojemu ojcu w prowadzeniu niewielkiego rancza. Głównie zajmowali się hodowlą mięsnego bydła. W związku z tym odkąd Doris nauczyła się chodzić zaczęła wsiadać na końskie grzbiety. Jako pięciolatka chętnie zaczęła pomagać ukochanemu dziadkowi w przepędzaniu bydła zamiast się bawić lalkami jak inne dziewczynki w jej wieku. Mała dziewczynka jeździła na poziomie dorosłych. Umiała utrzymać równowagę nawet w najdzikszym cwale i pokonać niezbyt wysokie przeszkody w terenie. Uczyła się odpowiednich zachowań w dzikich rejonach Kanady, gdzie mieszkała. Dziadek nauczył ją jak polować na niedużą, zwierzynę. "Beztroskie" lata na spokojnej wsi i pracy trwały kolejne sześć lat.
Pewnego, późnego wieczora szalała burza nad ranczem i okolicznymi lasami. Dodatkowo w ciemnościach czychało ludzkie zło.
Wszyscy domownicy już dawno spali, by bez problemu wstać bladym rankiem przed pianiem kogutów.
Doris leżała w łóżku na poddaszu chatki. Nie mogła spać z powodu głośnych grzmotów. W szybę niewielkiego okienka biły krople ulewy.
Niespodziewanie cały dom poruszył trzask spadającego drzewa na budynek i odgłosy wystraszonych zwierząt gospodarskich.
Doris oczywiście podskoczyła. Teraz na pewno nie będzie w stanie zasnąć.
Jedenastoletnia blondynka rzuciła się na leżące na krześle ubrania. W momencie zakładania grubego swetra widziała jak dziadek i matka wybiegają z domu. Chcieli uratować ocalałe zwierzęta. Dziewczynka poczuła nagły ciężar w klatce piersiowej na myśl, że mogło coś się stać Coli.
Cola była jej ulubionym wierzchowcem. Niezwykle inteligentna klacz wiernie pomagała młodej pani podczas farmerskiej pracy jaką była zaganianie bydła.
Doris ciepło ubrana wybiegła na parter. Już zamierzała opuścić dom, ale...
Na werandę wpadł przerażony, siwy dziadek. Wyglądał tak, jakby zobaczył ducha.
- Doris musisz uciekać! Bierz broń i znikaj stąd!
- A-ale chcę wam pomóc - jęknęła Doris nie wiedząca, co się działo.
Wymianę zdań przerwał trzask rewolweru.
- Napadli na nas band...!
Staruszek padł twarzą na drewnianą podłogę. Z ciepłego jeszcze ciała ciekła krew.
Dziewczynka stała jak słup soli. Jej świat się zawalił w brutalny sposób. Ocknęła się z transu słysząc krzyki obcych mężczyzn.
Niebieskooka wyjęła zza pieca rewolwer Trentera ( ojciec przywiózł ze sobą ten model z Wielkiej Brytanii ). Później otworzyła okno w jadalni, którym w ostatniej chwili uciekła na podwórko. W tej chwili do chaty przybyli bandyci. Zamaskowani panowie depcząc po zwłokach starszego pana rozejrzyli się po niewielkim mieszkaniu.
Szef bandy od razu zauważył otwarte okno w jadalni. Przeżył jeden świadek.
- Cenne skarby zostawiam wam chłopcy - białowłosy odezwał się do reszty przestępców - muszę kogoś wysłać na tamten świat.
W międzyczasie Doris była już w zdemolowanej stajni. Koni już nie było, które ukradli bandyci.
- Muszę powiadomić szeryfa o napadzie - powiedziała sama do siebie.
CZYTASZ
Dziewczyna Lucky Luke'a
FanfictionCórka polskich emigrantów spotyka na swojej drodze samotnego kowboja. Musi uważać, by najlepszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie nie odkrył jej małego sekretu. Na razie wstawiam tylko dwa rozdziały i na nich kończę ff, bo nie wiem jak on się prz...