ZAPRZYJAŹNIANIE SIĘ {DATE TECH TEAM}
~Takanobu Aone~
Okazało się, że Aone jest przykładnym sąsiadem. Aż zbyt przykładnym, powiedziałabym. Co drugi dzień zamiatał nie tylko pod swoimi drzwiami, ale i na całej klatce. Zawsze poratował [Imię]-alergiczkę chusteczką i często wychodził na podwórko, żeby poodbijać piłkę do siatkówki, więc jeśli akurat zobaczył dziewczynę lub jej mamę czy siostrę z reklamówkami, to oferował im swoją pomoc. Przyszłej licealistce robiło się wstyd, gdy przypominała sobie, jak się go wystraszyła na początku, a tak naprawdę jest on takim łagodnym przytulaśnym misiem. Znaczy – tak jej się wydawało. Nie umiała się powstrzymać od myślenia, jak przytulanie go musi być fantastyczne!
***
Szkoła się zaczęła, a razem z nią – jazdy zatłoczonym z rana pociągiem. Z wielkim żalem przygotowała się do wyjścia i z miną skazańca miała opuścić mieszkanie. Oczywiście nie zapomniała pożegnać się z mamą, która wyglądała, jakby miała więcej nie zobaczyć własnej córki.
– Pamiętaj, uważaj przez ulicę. Jak jakiś zboczony kapeć będzie ci się naprzykrzać, to uciekaj i ewentualnie krzycz. Ale najlepiej to nie zaczynaj dyskusji i-
– Mamuś, błagam, bo się spóźnię!
– Okej, okej, leć – westchnęła kobieta, dała jej całusa w czoło i [Imię] wreszcie mogła wyjść.
W pociągu spotkała Takanobu, w wokół niego wszystkie miejsca były wolne. To coś, co się nie zdarza zbyt często rano, kiedy mnóstwo ludzi spieszyło się do pracy lub szkoły.
Największym zmartwieniem Aone było zawsze to, czemu nigdy nikt nie siada koło niego. Zawsze odbywał swoją podróż do liceum sam jak palec. Dlatego zdziwił się, gdy jego sąsiadka zbliżyła się do niego i zapytała:
– Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli się dosiądę?
Pokręcił głową, a na wszelki wypadek poklepał też siedzenie obok na znak, że chętnie się zgadza. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i zajęła swoje miejsce.
***
Od tamtej pory codziennie jeździli razem do szkoły. [Nazwisko] miała w zwyczaju ciągle mu o czymś opowiadać, a drugoklasista słuchał uważnie każdego jej słowa. Nie było tego po nim widać, ale podobało mu się to. Nareszcie nie czuł się samotny.
Mimo że miał własnych kolegów w liceum, to czuł wewnętrzny przymus, żeby pilnować swojej drobnej koleżanki. Może nie była taka drobna w porównaniu do innych rówieśników, jednak przy nim większość uczniów wydawała mu się mała. W szczególności [Imię]. Oprowadził ją po placówce, by na pewno się bez niego nie zgubiła, dbał o to, by przez pierwszy tydzień docierała bezpiecznie do swojej klasy i sprawdzał na przerwie, czy dobrze się czuje w nowym środowisku. Po prostu wziął za nią odpowiedzialność.
Dziewczyna chciała mu się odwdzięczyć. Tak oto zaczęła mu robić śniadania do szkoły, bo raz pochwalił jej bento. Choć wydawało jej się, że Aone to raczej obojętne, czy przygotowuje mu jedzenie, czy nie, to koledzy z drużyny wyraźnie widzieli emanującą z niego radość.
~Kenji Futakuchi~
Od pierwszego spotkania [Imię] nie zobaczyła Kenjiego przez resztę wakacji. Czuła swego rodzaju ulgę, że nie musiała więcej słuchać jego zaczepek i mogła cierpieć przez marudnych klientów w ciszy. Oni przynajmniej przychodzili raz i więcej ich nie widziała.
***
Doznała szoku po powrocie do szkoły. Futakuchi przywitał się zupełnie normalnie, a nawet pochwalił jej fryzurę.
– Ostatnim razem, jak cię widziałem, miałaś trochę dłuższe włosy. Byłaś u fryzjera? Bardzo ci tak do twarzy – uśmiechnął się.
– Dziękuję? – odpowiedziała niepewnie, jakby spodziewała się zaraz usłyszeć od niego czegoś w stylu Ha! Żartowałem! W ogóle nie pamiętam, jak wtedy wyglądałaś, ale to nie nastąpiło.
– Zaraz zacznie się lekcja. Widzimy się później, mam nadzieję – pomachał jej na pożegnanie i odszedł.
***
Prawie uwierzyła, że chłopak diametralnie się zmienił. Prawie, bo oczywiście nie zrezygnował całkowicie ze swoich docinków, co szybko jej udowodnił. Choć dało się wyczuć, że wydoroślał. Zachowywał się o wiele bardziej odpowiedzialnie, miał postawę taką, jaką powinien mieć materiał na porządnego kapitana.
Im więcej czasu spędzała z Aone, tym częściej rozmawiała z Kenjim. Cały czas chodzili gdzieś we trójkę, a jako że Takanobu nie za wiele mówił, to głównie brązowowłosy oraz [Nazwisko] prowadzili konwersację. Wbrew pozorom dobrze się dogadywali, dopóki nie zaczynali się ze sobą kłócić. Na szczęście ich wielki przyjaciel zawsze zażegnywał szybko konflikt. Co prawda duma nie pozwoliłaby tej dwójce się do tego przyznać, ale nie umieli już bez siebie żyć. Tak to czasami bywa.
~Kanji Koganegawa~
Koganegawa mieszkał zdecydowanie dalej, niż [Nazwisko], więc myślała, że nie będą się widzieć w środku tygodnia. Grubo się pomyliła.
Zazwyczaj pędził po treningu na swoim rowerze pod jej dom, żeby wyciągnąć ją na dwór. Zgadzała się, bo skoro przejeżdżał dla niej taki kawał, nie pytając wcześniej, czy chce, to nie miała serca go tak rozczarować. Na początku Hinata się cieszył, że [Imię] wychodzi teraz częściej z domu, ale potem zaczęło mu to odrobinę przeszkadzać. Wcześniej czuł się jak taki ulubieniec – albo wychodziła z nim, albo w ogóle. I nagle się to zmieniło. Jednak nic nie mógł na to poradzić.
Kanji uparcie uczył swojej nowej koleżanki blokowania przeciwników, co było oczywistą porażką, bo jego ataki były bardzo silne, a niewysportowana nastolatka, która była tylko trochę wyższa od Shōyō, nie miała z nim żadnych szans. Raz wybił jej wskazujący palec i nie mogła przez kilka dni zapisywać szkolnych notatek. Strasznie mu było przykro z tego powodu i przepraszał za to przez następny miesiąc.
Zachowywał się jak przedszkolak zaklęty w ciele licealisty, ale szesnastolatka na swój sposób to lubiła. Kojarzył jej się z takim chodzącym słońcem, rozsiewającym optymizm na prawo i lewo.
***
– Hm? [Nazwisko], wszystko dobrze? – zapytał ją, gdy usiadła wykończona trawie podczas jednego z ich treningów.
– To nic, zakręciło mi się trochę w głowie. Nie przejmuj się – powiedziała słabym głosem.
Nie przejmuj się. Te słowa wcale go nie uspokoiły. Wręcz przeciwnie.
– O nie! Nie możesz jeszcze umrzeć! Jest tyle rzeczy, które musimy zrobić razem! A mówiłem, weź jakąś czapkę z daszkiem, to oczywiście mnie nie posłuchałaś, bo mnie nikt nigdy nie słucha! – wpadł w panikę i pobiegł po wodę.
Zanim wrócił, [Imię] była zwarta i gotowa do dalszego biegania za piłką. Nie wyglądała jak ktoś, kto potrzebuje pomocy, ale mimo to Kanji złapał ją delikatnie pod ramię i na siłę usadził na wiklinowym fotelu w swoim ogródku, a potem wcisnął jej do ręki szklankę wody.
– Z lodówki – uśmiechnął się szeroko.
– Jak to dobrze, że mam takiego przyjaciela – pochwaliła go umyślnie i się napiła.
– No ba! Zawsze możesz na mnie liczyć – wyprostował się, odchylając delikatnie głowę do tyłu połechtany jej słowami.
Tak mało wystarczyło, żeby go uszczęśliwić... To słodkie.
CZYTASZ
Haikyuu!! x Fem!Reader ~ Scenariusze
FanfictionPostacie nie należą do mnie, a do oryginalnego autora mangi (Haruichi Furudate)! Ja jedynie jestem autorem fabuły, z którą możecie się tutaj zapoznać. Lista postaci znajduje się w pierwszym rozdziale. ~~~~~~~~~ Link do zdjęcia na okładce: https://ww...