{5.2}

2K 103 61
                                    

~Tetsurō Kuroo~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Tetsurō Kuroo~

Kuroo szybko pożałował, że kiedykolwiek zapoznał [Nazwisko] z Bokuto i Akaashim.

Świetnie się dogadywała z jego sowim kumplem, to prawda, ale prawdziwym zagrożeniem okazał się Keiji. Łatwo było dostrzec, jak ta dwójka do siebie pasuje i Bokuto robił aluzje na ich temat, szczerząc się znacząco. Już przy pierwszym spotkaniu zagłębili się w dyskusję o literaturze, nic ani nikt nie mógł ich powstrzymać od mówienia. Szli ciągle przed Tetsurō oraz Kōtarō, więc obaj mieli widok na parę nowych przyjaciół i czarnowłosy nie mógł robić nic, poza zgrzytaniem zębami.

***

Gdy tylko nadarzyła się okazja, Kuroo po meczu treningowym wziął Akaashiego na stronę, by obgadać pewną sprawę. Zamierzał powiedzieć mu wprost, by się wycofał, a jeśli nie będzie chciał, to wyzwie go na otwartą wojnę.

Tak, jak się spodziewał, całkowicie opanowany rozgrywający Fukurōdani pokręcił przecząco głową i z wyrozumiałym delikatnym uśmiechem powiedział mu, że jeśli czuł zazdrość już na samym starcie, to powinien był interweniować szybciej. I zwyczajnie odszedł, dodając na odchodne, że on osobiście sobie nie odpuści.

Od tamtej pory kapitan Nekomy zaczął zgłębiać treści książek najróżniejszych gatunków, by popisać się potem ich znajomością. Keiji prawdopodobnie znał dużo więcej książek i pewnie miał ich fabułę w małym palcu, ale spróbować nie zaszkodzi, a [Imię] lubi, kiedy ludzie wkładają wysiłek w to, co robią.

~Morisuke Yaku~

Yaku doznał autentycznie szoku i o mało nie dostał palpitacji serca, gdy poszedł po Leva do pielęgniarki i zastał tam widok owego srebrnowłosego z głową na kolanach [Imię]. Zielonooki trzymał przy nosie torebkę z lodem i chociaż nie do końca widział jego twarz, to zauważył marzycielski uśmiech na ustach pierwszaka.

– Powinieneś bardziej szanować kogoś starszego od siebie! – zagrzmiał zdenerwowany szatyn, gdy już się otrząsnął, na co Haiba poderwał się gwałtownie, prawie zderzając się czołami z [kolor]włosą.

– Nie robił nic złego. Mnie to nie przeszkadza, jeśli tak mu lepiej. Zresztą dobrze się znamy – mruknęła [Imię].

Nie robił nic złego? Jej to nie przeszkadza? Dobrze się znają?

Co u licha?! – krzyczał w myślach zdezorientowany Morisuke.

Okazało się, że Lev często się z nią widział w szkole, nie tylko w gabinecie higienistki, ale zawsze jakoś mijał się z Yaku, więc ten nie miał pojęcia o ich relacji. I wyglądało na to, że pół-Rosjanin poczuł miętę do tej samej osoby, co libero... Na myśl o tym nie mógł powstrzymać drgania powieki.

A więc wojna...

~Taketora Yamamoto~

Yamamoto nie spodziewał się takiej zdrady ze strony swojego starszego kolegi. Doceniał i podziwiał Yaku całym swym sercem, a on próbuje odebrać mu jego ukochaną!

Morisuke był niesamowicie wdzięczny [Imię], że ta przejęła rolę opiekunki drużyny i wreszcie mógł nieco odpocząć od niańczenia co poniektórych. Cieszył się, że miał taką przyjaciółkę i że teraz była blisko niego o wiele częściej.

Tak, Yaku niby mu doradzał w sprawie [Nazwisko], jednak on po prostu chciał, aby walka między nimi była fair. W końcu Taketora nie miał doświadczenia z kobietami ani nawet najmniejszego pomysłu, jak tak właściwie je poderwać. Chłopak czuł się urażony jego wytłumaczeniem, ale ostatecznie pogodził się z faktem, że nie był jedynym zakochańcem. W zasadzie to rozumiał, że taka bogini skradnie serca wielu innymi licealistom.

Atmosfera poza boiskiem między tą dwójką zrobiła się nieciekawa i powietrze tak gęstniało, że można by je nożem ciąć. To oczywiste, że Yamamoto nie będzie się cieszył z powodu konkurencji, a dodatkowo należał do osób bardzo protekcyjnych, nadopiekuńczych, jeśli chodzi o ich potencjalną bądź niepotencjalną drugą połówkę.

Któregoś dnia szatyn nie mógł już wytrzymać błyskawic, jakie ciskały oczy jego młodszego kolegi i postanowił potraktować tę sprawę jeszcze poważniej.

– Moim zdaniem powinieneś jeszcze dojrzeć do związku, Yamamoto. Pomyśl o tym – powiedział mu dosadnie i zostawił go samemu sobie.

~Kenma Kozume~

Kenma umówił się z Hinatą na zwykłe wyjście na miasto. Spędzali razem czas, jak normalni przyjaciele, ale z tyłu głowy rozgrywającego ciągle siedziała jedna myśl.

– Shōyō?

– Hm?

– Czy ty i [Imię]... No wiesz... Podoba ci się?

Nastąpiła długa pauza, podczas której rudzielec zrobił się czerwony na całej twarzy łącznie z uszami i nie potrafił się poprawnie wysłowić. Ciągle się jąkał, machając rękami na cztery strony świata, aż w końcu stanął na baczność wyprostowany jak struna i odetchnął głęboko, by się uspokoić.

– Tak... Już od dawna, tak naprawdę.

To sprawiło, że Kozume spochmurniał. Jego przyjaciel tylko utrudniał mu dostanie się do serca [Nazwisko]. Dopiero niedawno zaczął wierzyć, że faktycznie może się starać o jej miłość, a ktoś bardzo mu bliski chce tego samego.

– No to mamy problem. Bo ja też ją bardzo lubię. Bardzo, bardzo – spuścił wzrok na swoje buty.

Stali przez chwilę w ciszy, gdzieś z boku chodnika, po którym poruszały się tłumy spieszących się ludzi. Nikt nie zwracał uwagi na dwóch licealistów z problemami sercowymi. Po usłyszeniu tych słów z ust farbowanego blondyna, wzrok Hinaty stwardniał, niezadowolony z takiego obrotu sprawy.

– Hmm... Cóż, chyba będziemy teraz przeciwnikami nie tylko na boisku – wysilił się na uśmiech Shōyō. – Gra, w której jedna przegrana oznacza instant game over: runda druga, co?

Kenma uśmiechnął się z nieznanym nikomu blaskiem determinacji w oczach i pokiwał głową. Jak już jeden z nich zdobędzie [Imię], to drugi będzie cierpiał, na pewno, ale spróbuje się z tym pogodzić. Tak długo, jak [Nazwisko] jest szczęśliwa, oni też są.

~Lev Haiba~

Lev bardzo chciał wierzyć w to, że to, co słyszy to tylko żart, żeby go zdenerwować. Niestety, jego kapitan wyglądał na śmiertelnie poważnego.

– Ale, ale – jąkał się i wyglądał przy tym jak dziecko, które zgubiło się w supermarkecie. – Prawie w ogóle się nie znacie! Niemożliwe, żeby się zgodziła na randkę!

– Otóż przeciwnie, młody człowieku – Kuroo objął młodszego kolegę ramieniem. – Znamy się doskonale. Chodziliśmy razem do gimnazjum. Krótko co prawda, przez naszą różnicę wieku, ale to był bardzo intensywny rok. I jestem pewny, że się zgodzi. Być może z litości, ale prędzej czy później poczuje do mnie to samo, co ja do niej.

Każde słowo działało na Haibę jak długa igła, wbijająca mu się prosto w klatkę piersiową. Miał konkurować ze swoim własnym kapitanem? Z kimś, kto budzi respekt, jeśli się o to postara? Lev nadal nie potrafił dobrze odbić piłki i nieświadomie robił z siebie kompletnego idiotę, a on miał jeszcze takiego przeciwnika? Czemu bogowie tak go nienawidzą?

– I tak, wiem, że ty też ją lubisz, ale-

– Ja ją kocham! – przerwał mu szarowłosy, krzycząc.

– Co?

– K-kocham ją... – wydukał dużo ciszej i wywołał w ten sposób krótki śmiech Kuroo.

– Jesteś jeszcze młody, ledwo, co zacząłeś liceum. Jeszcze nie raz pomyślisz, że kochasz jakąś dziewczynę. Ale jeśli chcesz, to spróbuj ze mną wygrać – wyszczerzył się czarnowłosy i poklepał kolegę po ramieniu. – Powodzenia – rzucił na odchodne, po czym odszedł.

Haikyuu!! x Fem!Reader ~ ScenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz