24. Najprzyjemniejsze dobranoc

1.6K 76 35
                                    

Znacie to uczucie, gdy otwieracie bladym świtem oczy i już wiecie, że to będzie dobry dzień? Marlena McKinnon poczuła coś takiego dwudziestego trzeciego listopada. Był to pierwszy prawdziwie zimowy poranek tego roku. Za oknem leniwie opadały wielkie płatki śniegu, a w jej ukrytym głęboko serduszku płonęło uczucie szczęścia i czegoś, co zaczynało przypominać najprawdziwszą miłość. Za sprawą tego wewnętrznego ciepła, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który towarzyszył jej również w trakcie snu. Blondynka zaczynała się obawiać, że jeszcze trochę zacznie ją od tego boleć twarz, ale w tamtej chwili nie miało to znaczenia.

Cicho nucąc zaczęła się szykować do śniadania, co obudziło jej współlokatorki. Pierwsza spojrzała na nią Alice, która już spała, gdy Marlena wróciła do pokoju, chwilę później oczy otworzyła Lily, która nie miała okazji przesłuchać przyjaciółki, bo usnęła, gdy ta poszła wziąć prysznic. Teraz nic nie stało na drodze zaspokojenia ciekawości.

- Gdzie cię wczoraj zabrał?- zapytała siadając i przeciągając się na wszystkie strony.

- Oglądaliśmy deszcz spadających gwiazd, z dachu Hogwartu- oznajmiła blondynka, zabierając się za zaplatanie pierwszego z warkoczy.

- I dlatego się tak uśmiechasz i pogwizdujesz od rana?- zapytała Alice, pocierając zaspane oczy.- Wyglądasz jakbyś się nawdychała amortencję i oberwała zaklęciem rozweselającym- Marlena zmarszczyła lekko czoło, ale nic nie było w stanie popsuć jej dobrego humoru.

- Po prostu to był bardzo miły wieczór, chociaż było trochę zimno, zwłaszcza, gdy wiał wiatr- jej współlokatorki spojrzały po sobie.

- Coś mi się wydaje, że Łapa nie dał ci zmarznąć- stwierdziła Lily, która szybko przeniosła się na łóżko przyjaciółki. Marlena zarumieniła się, zabierając się za zaplatanie drugiego warkocza.- Doszło w końcu do czegoś?

- Co to za bezczelne pytanie!?

- To znaczy, że doszło!- stwierdziła Alice, siadając koło rudowłosej.- Dziwię się, że Łapa tak długo trzymał ręce przy sobie, ale jak dla mnie to dobry znak. Opowiadaj- blondynka pokręciła głową.- Nie bądź taka, o nasz związkach wiesz wszystko.

- Wcale się o to nie proszę- przypomniała im.- Wy po prostu lubicie dużo gadać.

- Ty również, więc nie owijaj w bawełnę i mów jak było. Kto kogo pocałował i czy to prawda, co plotą te wszystkie kretynki?- Marlena skończyła się czesać i spojrzała na nie, wiedząc, że nie dadzą jej spokoju dopóki im nie odpowie.

- On mnie i tak- jej policzki stały się czerwone.- Zadowolone?

- Pierwszy pocałunek, na szczycie zamku, w trakcie deszczu meteorytów?- podsumowała Alice.- Mam ochotę cię zabić z zazdrości, coś tak pięknego trafia się tylko w bajkach- Marlena się zaśmiała.- Szczęściara.

- Nie marudźcie, tak jakoś wyszło- wstała z łóżka.- Ale faktycznie, było to trochę jak z bajki i nie chcę żeby to się kiedyś skończyło, a teraz ruszcie się, bo nie zdążycie na śniadanie- szybko wyszła z dormitorium nim zdążyły ją zatrzymać. 

W jej umyśle grała jakaś wesoła melodia, której tytułu nie pamiętała, ale jakoś nie martwiła się tym faktem. Idąc do wielkiej sali, wyglądała przez wszystkie okna by dokładnie przyjrzeć się białej krainie, która wyglądała zupełnie inaczej w nocy, gdy patrzyła na nią ze szczytu zamku. Teraz mimo chłodu i bieli zdawała się pełna życia, wcześniej jakby po prostu spała otulona białą pierzyną.

Przy stole Gryfonów nie było jeszcze zbyt wiele osób, ale w ich standardowym miejscu już siedział zmęczony Remus, który starał się skupić na czytaniu jakiejś strasznie grubej księgi. Blondynka usiadła naprzeciwko niego i posłała mu promienny uśmiech, na który z trudem odpowiedział. Marlena wiedziała, co mu doskwiera, nadchodziła pełnia, a więc i okropna przemiana, w jak twierdził Remus, potwora. Blondynka nie potrafiła w nim dostrzec bestii, nawet gdyby stanął przed nią w postaci wilkołaka, ten chłopak byłby dla niej przyjacielem, chociaż wiedziała, że po przemianie by jej nie pamiętał.

Oczko w głowie Syriusza BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz