27.Niszcząca żądza zemsty

1.2K 72 19
                                    

Powrót uczniów do zdrowia sprawił, że Hogwart odżył. Gdy ozdrowiali Gryfoni zasiedli razem do śniadania, w wielkiej sali zrobiło się jakoś dziwnie głośno. Przez ostatnie dni panowała tam nieprzyjemna cisza. Ci, którzy pozostali zdrowi, podobnie jak Krukoni i Puchoni nie mieli ochoty na wesołe rozmowy, gdy jeden ze stołów świecił pustkami. Tylko, Ślizgoni chętnie dyskutowali i śmiali się, nie przejmując się w żaden sposób losem swoich kolegów i koleżanek.

Jednak, gdy Gryfoni powrócili, trzy stoły odżyły, wypełniając całe pomieszczenie wesołymi głosami. McGonagall już dawno się tak nie uśmiechała jak w tamtej chwili, gdy jej podopieczni hałasowali bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To był bardzo przyjemny widok i tylko Dumbledore wyglądał na zmartwionego. Owszem wielki podarunek Flamela zdziałał cuda, ale nadal nie wiedzieli, co było przyczyną owego pogorszenia stanu zdrowia. Na krysztale nie pozostał nawet najmniejszy ślad substancji, odpowiedzialnej za zatrucie. U żadnego z uczniów nie znaleziono podejrzanych składników, a z magazynku Slughorna nie zniknęły żadne składniki. Trucizna mogła zostać dostarczona tam przez pocztę, ale kto ją otrzymał, nie wiadomo. Każdego dnia dziesiątki sów przynosiły przesyłki. Uniemożliwiało to odnalezienie sprawcy, a co za tym idzie, sprawiało, że niszcząca zdrowie substancja, pozostawała tajemnicą.

- Mam ochotę normalnie skakać i biegać bez końca- oznajmiła, Lily, gdy całą paczką szli na zajęcia.- Energia mnie roznosi jak nigdy przedtem.

- Ten eliksir jest niesamowity- zgodziła się z nią Marlena.- Czuję się lepiej niż wcześniej, mam nadzieję, że to uczucie pozostanie z nami, chociaż na kilka dni.

- Szkoda, że nie ma więcej tych Kamieni- nie tylko James tego żałował. Nie znano wszystkich właściwości tej substancji, ale sam fakt, że ich ocaliła oraz wydłużyła tak bardzo życie Flamela i jego żony, mówiło samo za siebie.- Dziwne, że nie stworzył tego więcej.

- Podobno udało mu się to tylko przypadkiem- wyjaśnił mu Remus.- Dlatego nie jest w stanie ponowić swojego osiągnięcia.

- Jeszcze kilkaset lat przed nim, kto wie, co tam jeszcze ta siwa głowa wymyśli- zauważył Syriusz, obejmując Marlenę ramieniem.- To może później pójdziemy na jakiś spacer?- zaproponował dziewczynie.

- A kiedy planujesz nadrobić zaległości?- zapytała, uśmiechając się do niego. Zatrzymali się pod salą gdzie musieli jeszcze kilka minut poczekać na nauczyciela.

- Jak to, kiedy, później- blondynka pokręciła głową z niedowierzaniem.- I tak wiem, że spędzisz najbliższą noc z nosem w książkach, nie ważne jak wcześnie zaczniesz się uczyć.

- Nie prawda- chłopak uniósł jedną brew, obejmując ją w tali, dzięki czemu musiała się do niego nieco przysunąć.- Nie będą zbytnio nadwyrężać dopiero odzyskanego zdrowia. Pouczę się tylko trochę, a później grzecznie się położę spać.

- A przed tym wszystkim pójdziesz się przejść ze swoim cudownym chłopakiem, który bardzo się za tobą stęsknił przez tych kilka dni.

- Niemożliwe, przecież byłam tak blisko.

- A jednocześnie tak daleko- Syriusz uśmiechnął się, po czym pocałował ją nieco zachłanniej niż by wypadało przy innych, ale miał to gdzieś, naprawdę się za nią stęsknił.

- Nauczyciel- ostrzegł ich Peter, co uchroniło ich przed wysłuchaniem pogadanki na temat niestosownego zachowania.

Marlena jedynie się lekko zarumieniła i zajęła swoje miejsce koło chłopaka, który ujął jej drobną dłoń i chociaż nie było to zbytnio wygodne, nie puszczał jej do końca lekcji. Syriusz miał wrażenie, że to tylko kolejny sen, który nawiedza go w trakcie tej dziwnej choroby. Przyjemnie spędzony dzień, udany spacer, a nawet kilka dodatkowych godzin nauki, do których namówiły go dziewczyny, nie sprawiły, że pozbył się tego wrażenia. Dopiero, gdy obudził się następnego dnia w swoim łóżku, poczuł, że to już minęło i że nic im nie grozi.

Oczko w głowie Syriusza BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz