Syriusz obudził się następnego dnia, wypoczęty jak nigdy wcześniej. Miękkie łóżko, porządny posiłek i eliksir nasenny potrafią zdziałać cuda. Czuł się doskonale, chociaż złapana noga go jeszcze trochę bolała, niezbyt się tym jednak przejmował. Korzystając z tego, że nikt go nie pilnuje, wstał i chwycił oparte o ścianę kule. Niezbyt wiedział jak się z nimi poruszać, ale chciał znaleźć Padmora i zobaczyć, czy jego stan się poprawił.
Przemknął korytarzem, zaglądając do mijanych sal, aż znalazł tą właściwą. Młody auror dalej leżał nieprzytomny, chociaż wyglądał już znacznie lepiej, a piecze nad nim trzymał jego starszy kolega z biura. Syriusz głośno przełknął ślinę, poznając ojca Marleny.
- Wchodź śmiało- nie wiedział, kiedy mężczyzna go zauważył, ale skorzystał z zaproszenia.- Wracasz do zdrowia.
- Lekarze i ich eliksiry to prawdziwy skarb- podszedł bliżej i przyjrzał się nieprzytomnemu mężczyźnie.- Co z nim? Dlaczego dalej śpi?
- Silny wstrząs mózgu, jeśli się nie obudzi do wieczora to lekarze nie będą mieli jak mu pomóc- oznajmił z troską w głosie.
- Jest silny, da sobie radę- Syriusz miał nadzieję, że się nie myli, przez tych kilka dni bardzo się przywiązał do młodego aurora.
- Ty najwyraźniej również- Eliot oderwał wzrok od współpracownika i spojrzał na Blacka.- Gdy się nie pojawiłeś miałem nadzieję, że moja córka cię odprawi, nie dlatego, że cię nie lubię lub oceniam przez pryzmat krewnych, po prostu nie chcę żeby ktoś mi ją odebrał- przyznał.- Później dowiedzieliśmy się, że doszło do ataku, a ty mimo tego, że jesteś zwykłym uczniem, stanąłeś do walki, jako pierwszy. Wtedy zacząłem się zastanawiać czy jednak cię nie polubię- Syriusz uśmiechnął się lekko.- Ale tak między nami, dalej jesteś na celowniku.
- Będę się miał na baczności- zapewnił go. Posiedział jeszcze chwilę w sali Padmora, po czym wrócił do siebie.
Potterowie zjawili się niedługo później przynosząc mu czyste, ciepłe ubranie. Syriusz dalej miał wrażenie, że dookoła jest zimno, dlatego był im za to bardzo wdzięczny. Zaskakujące ile radości może sprawić ciepły sweter. Jednak to było nic w porównaniu z momentem, w którym otoczyli go przyjaciele. Wszyscy czekali w domu Jamesa, w którym rozwieszono napis: „Witaj w domu. Bohaterze." Za pewne był to pomysł huncwotów, ale napis przypadł mu do gustu.
Uściskał Remusa i Petera, a później Lily, która uwiesiła się mu na szyi na dobrą minutę. Później spojrzał na zapłakaną Marlenę i mimo woli uśmiechnął się szeroko. Blondynka omal go nie przewróciła, rzucając się mu w ramiona. Syriusz objął ją mocno, czując jak jej dłonie zaciskają się na jego ubraniu, a ciałem wstrząsa szloch. Reszta ewakuowała się do kuchni, chcąc im dać chwilę spokoju.
- Ja myślałam...- jej głos się załamał, a sweter zagłuszył niewyraźne słowa.- Tak się bałam!
- Nic mi nie jest. Jestem tu razem z tobą- delikatnie zmusił ją żeby na niego spojrzała. Ujął dłońmi jej drobną, zarumienioną twarz i otarł łzy.- Widzisz, jestem tu- znów się w niego wtuliła, szlochając dalej. Syriusz nawet nie marzył o tym by znaczyć dla niej tak wiele.- Spokojnie- gładził delikatnie jej plecy. Paradoksalnie to nie on potrzebował pocieszenia, chociaż to jemu przyszło spędzić prawie tydzień w siedzibie Śmierciożerców. Marlena musiała pomyśleć o tym samym, bo w końcu się opanowała i lekko odsunęła.- Już dobrze?
- Nigdy nie było lepiej- przyznała, ocierając twarz rękawem swetra.- Strasznie schudłeś- zauważyła, poprawiając jego włosy.- Zaraz ci znajdziemy coś pysznego do jedzenia, coś słodkiego- chłopak ją lekko pocałował, czując jak ogarnia go prawdziwa ulga.
CZYTASZ
Oczko w głowie Syriusza Blacka
FanfictionO tym, że James kochał Lily wiedzieli wszyscy, co jednak działo się w sercach jego przyjaciół? Czy i jego najwierniejszy druh, spotkał na swojej drodze kogoś, kto był w stanie skraść jego serce? Czy Syriusz Black potrafił kochać?