8. Amortencja

1.9K 92 55
                                    

Następnego dnia, Marlena wstała, czując się o wiele lepiej, chociaż chętnie by jeszcze poleżała i porządnie odespała ten okropny weekend. Widziała jednak, że nie może sobie na to pozwolić. Nauczyciele zgodzili się wydłużyć dla niej i Syriusza terminy oddania prac domowych, ale to nie oznaczało, że może pójść całkowicie nieprzygotowana. Chciała, chociaż przeczytać zadane tematy, zwłaszcza, że pierwszą tego dnia mieli transmutację.

Pomyślała o tym, że pójdzie do wielkiej sali i tam, przy śniadaniu, przejrzy podręczniki, jednak wizja samotnej wędrówki korytarzami Hogwartu, sprawiła, że Marlena postanowiła poczekać w salonie na kogoś znajomego. Tam mogła również poczytać, zwłaszcza, że inni jeszcze szykowali się do wyjścia w swoich dormitoriach, a ona czuła się bezpiecznie będąc na terenie Gryfonów, którzy nie chcieli jej w żaden sposób skrzywdzić.

Po kilku minutach pojawiła się Lily i Alice. We trzy poszły na śniadanie, rozmawiając przy tym o zadaniu, które miało ich najprawdopodobniej czekać na eliksirach. Rudowłosa się nie obawiała, chociaż nie miała czasu by wszystko sobie dokładnie przypomnieć. Za to jej współlokatorki naprawdę się martwiły, że sobie nie poradzą i ich dom straci przez nie punkty.

- Dajcie spokój, świetnie sobie radzicie u Ślimaka, a już na pewno lepiej od większości grupy- panna Evans próbowała je uspokoić.- To będzie proste.

- Pożycz mi głowę to na pewno takie się wyda- zażartowała Alice, po czym się pożegnała i poszła usiąść nieco dalej z Frankiem.

- Mam wrażenie, że nic nie potrafię, dzisiejszy dzień będzie koszmarem- oznajmiła Marlena.

- Nie martw się, nauczyciele wiedzą, co cię spotkało i na pewno nie będą się na tobie wyżywać. Poza tym prawie połowa naszego rocznika spędziła cały weekend w tym przeklętym lesie, więc raczej nie urządzą nam dzisiaj rzeźni.

- O czym to nasze poranne gołąbeczki plotkują?- zapytał James, siadając, koło rudowłosej dziewczyny.

- O zadaniach na dzisiaj- odparła Lily, na co jej chłopak pokręcił głową z dezaprobatą.

- Po co psuć sobie dzień na zapas, nauczyciele to później zrobią zdecydowanie lepiej- zapewnił je.- W tej chwili powinniśmy zbierać pozytywną energię by przetrwać ten jakże cudowny dzień.

- Remusie, dobrze się czujesz?- zapytała Marlena, przyglądając się Lupinowi, który siedział przed nią. Chłopak był strasznie blady i miał podkrążone oczy. Wyglądał jakby zaraz miał spaść z siedzenia.

- Tak, to nic takiego, nie ma się, czym martwić-James posłał porozumiewawcze spojrzenie Peterowi i Lily. Marlena nie była wtajemniczona w mały problem Remusa. Przyjaciele wiedzieli, że powinni jej o tym powiedzieć, ale decyzja zależała od Lupina, a ten bał się jej reakcji i wciąż to odwlekał.

- A gdzie macie Łapę?- zapytała rudowłosa, chcąc zmienić temat.

- Powiedział, że za chwilę nas dogoni i najwyżej przyjdzie bez śniadania- odparł jej Peter, który nie wyobrażał sobie pójścia na zajęcia bez pożarnego posiłku.- Mówił, że musi odespać, chociaż piętnaście minut by przetrwać dzisiejszy dzień.

- Biedny Syriusz, całą noc mnie pilnował- oznajmiła Marlena, czując się poniekąd winna za zmęczenie przyjaciela.

- Łapa da sobie radę, nie takie rzeczy się robiło- zapewnił ją James.- No dobra moje drogie panie, przyśpieszyć z tym jedzeniem, bo się spóźnimy i Minerwa urwie nam głowy.

Lily spojrzała na niego zaskoczona, jej chłopak raczej nie przejmował się punktualnością. Widząc jej pytające spojrzenie, młody Potter pocałował ją w policzek, po czym zabrał się za dokończenie posiłku.

Oczko w głowie Syriusza BlackaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz