Chodziłem po całym mieszkaniu, nie potrafiąc się uspokoić. Ten krótki wierszyk, jeśli mogę to tak nazwać, zachwiał mną bezpowrotnie.
Kto to napisał? Skąd wiedział gdzie mieszkam? Co miał na myśli? I najważniejsze : Czy chodzi o NIĄ?
Musiałem wypić dwie puszki piwa by ręce przestały mi się trząść. Wszystko czego byłem pewny, nagle runęło. Ten jeden liścik wystarczył by zasiać ziarno zwątpienia.
Przecież to mógł być głupi żart. Albo manipulacja Absoluta, który siedzi od zabójstwa Brzozy zachowuje się bardzo spokojnie. Wyczuwałem cisze przed burzą. Ale czy to było już to?
Co to miało w ogóle na celu? Wzbudzić we mnie poczucie winy? Zwątpienie?
Świetnie temu komuś się to udało.
Skończyło się na tym, że zdążyłem odpisać wszystkim znajomym na życzenia, dopiłem resztę piwa i położyłem się do łóżka.
Chciałem zasnąć i nie czuć nic, ale zaatakowały mnie wspomnienia.
To był kolejny deszczowy wieczór w Szczecinie. Jak zwykle użalałem się głośno nad pogodą zagłuszając serial, który leciał w telewizji.
— Och, zamknij się w końcu. — Dostałem poduszką w twarz. — Trzeba było sobie wybrać jakieś inne miejsce na przeniesienie! Dla ciebie idealna byłaby Afryka!
Siedzieliśmy w jej salonie po kolejnym miłym wieczornym zbliżeniu w sypialni. Ja siedziałem
w samych spodniach, ona tylko w mojej koszulce. Na szczęście namówiłem ją na włączenie kaloryfera. Chyba bym zamarzł w taką pogodę.— To świetny pomysł! — odpowiedziałem i wbrew sobie pochyliłem się lekko w jej stronę. — Ucieknę i będę miał z głowy pewną sfeminizowaną panią doktor.
Prychnęła na mój komentarz i chyba chciała mi przyłożyć stopą w twarz, ale zwinnie ją chwyciłem i pociągnąłem do siebie. Pisnęła głośno.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem. Pamiętam, że uwielbiałem ją całować. W każdym pocałunku próbowała dominować. Nigdy jej nie pozwalałem. Zawsze były pełne pasji. Pogładziła mnie po włosach . Nie ciągnęła. Mruknąłem z zadowoleniem i wsunąłem dłoń pod materiał koszulki, pod którą nie miała nic.
— Czekaj! — odwróciła niespodziewanie głowę. — Teraz jest najlepsze.
— Dlaczego lekarz ogląda „Szpital" — jęknąłem kładąc się obok niej. — Nie oglądasz tragedii ludzkiej codziennie w pracy? Włącz coś co nie ma w sobie dramatu.
— Wszystko ma w sobie dramat.
— Nieprawda, "Mini Mini" jest na wysokim poziomie.
— I teraz jasne jakie programy cię interesują, Apollo... Żartowałam! — wybuchła niepohamowanym śmiechem, kiedy połaskotałem ją w okolicach pępka. Kto by się spodziewał, że ma tam łaskotki.
— Po co się dołować, czyjąś śmiercią? Oglądaj o życiu, nie o końcu.
— Nie boję się śmierci, każdy w końcu umrze. Ja bym chciała to po prostu zrobić w piękny sposób...
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Poczułem nagłą wściekłość. Odwróciłem się na drugi bok i zakryłem poduszką. W takiej pozycji poczekałem aż ten ktoś przestanie dzwonić. Miałem gdzieś kim on jest. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Nie teraz.
Poczułem znużenie. Może alkohol w końcu zaczął działać? W półśnie przypomniałem sobie najmilsze wspomnienie dotyczące Wiktorii.
Nie kochałem jej, ale miałem do niej ogromny szacunek i sentyment. Było nam ze sobą dobrze. Była inteligentna i pewna siebie. Lubiłem to w niej.
Tym razem przypomniałem sobie jak byliśmy w jakieś drogiej restauracji. Nawet nie pamiętałem gdzie to było. Pamiętam tylko, że było mnóstwo ludzi i musiałem zamawiać stolik z tygodniowym wyprzedzeniem. Pamiętam też biały fortepian, gdzie w niedzielne wieczory, jakiś gość w fraku wygrywał smętne melodie.
Najbardziej zapadło mi w pamięć to, że Wiktoria przez pół wieczoru zaczepiała mnie pod stołem. Mały diabeł, udawała na widoku, że nic się nie dzieje, a pod stołem robiła mi tak na złość, że chyba jej jedynym celem było bym ją wziął tutaj, na stole przy wszystkich.
— Jeśli nie przestaniesz, wezmę cię w toalecie na tyłach — syknąłem zachrypniętym głosem, odtrącając jej dłoń z dala od mojego paska.
— Proszę bardzo — prychnęła prostując się arogancko na krześle. — Nudzi mi się — poskarżyła się.
Zmrużyłem oczy.
— To co? Mam ci zacząć żonglować?
— Nie chodzi o ciebie. Ta atmosfera jest denna. Ten facet – niedbale wskazała na pianistę — wygrywa od godziny tą samą melodię. Już twoje sapanie podczas seksu jest bardziej porywające.
Przewróciłem oczami i napiłem się łyka wina. Niewyobrażalnie drogiego, tak w ogóle. Wszystko tu było w chuj drogie.
Nie wiem czy pianista ją usłyszał, ale w pewnym momencie wstał i zniknął
Oboje byliśmy zaskoczeni. Spojrzeliśmy na siebie.
— Czyżbyś miała jakąś super moc?
— Już ci mówiłam, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych — zażartowała odrzucając swoje długie włosy do tyłu.
Uśmiechnąłem się na jej komentarz. Przez chwilę nic się nie działo. Było słuchać tylko ciche rozmowy i brzdęk sztućców. Tak też było, aż nie rozległa się delikatna melodia.
Od razu wyprostowałem się rozpoznając melodie. O Boże, ale to było stare, pomyślałem.
— Co? — mruknęła znużona Wiktoria bawiąc się swoim kieliszkiem.
Wyglądała zabawnie z nadąsaną miną, podpierając głowę o rękę.
Uśmiechnąłem się szeroko, czując się jak mały chłopiec dostający zabawkę.
— Chodź — powiedziałem wesoło chwytając ją za rękę.
— Apollo? — zapytała zaskoczona o jedną oktawę wyżej.
Chwilę się opierała, ale w końcu zaufała mi po gorącym zapewnieniu, że jej się spodoba. Zaprowadziłem ją na parkiet.
— Nie! — pisnęła nagle zadając sobie sprawę do czego dążę.
Chciała zwiać, ale płynnym ruchem szarpnąłem ją do siebie.
— Non ritorni mai di più... — zanuciłem jej do ucha.
Roześmiała się i pokręciła głową. Ale już więcej się nie opierała. Zacząłem z nią tańczyć pod zachwyconym spojrzeniem innych gości. Gdyby to nie była moja jedna z ulubionych włoskich piosenek, nigdy bym nie odważył się zatańczyć. Może to też przez wino jakie wypiliśmy?
— Ty tańczyć nie potrafisz — chichotała mi w ramię, ale dawała się cały czas prowadzić.
— Volare, cantare. Ooo...
Nie minęło dużo czasu, kiedy dołączyło do nas kilka par. Obróciłem rozpromienioną Wiktorię wokół jej własnej osi.
— Nel blu dipinto di blu...
Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak radosnej. Wyglądała na małą dziewczynkę.
Nie wiem czy zasnąłem, czy byłem tak pochłonięty wspomnieniami, że odpłynąłem, ale kiedy usłyszałem agresywny dzwonek do drzwi, w akompaniamencie walenia zamiast pukania, przeraziłem się.
Podskoczyłem na materacu otumaniony. Chwile mi zajęło zanim wziąłem się w garść. A szczekanie Zeusa w tym ani trochę nie pomogło.
Zdenerwowałem się.
Kogo tak powaliło, żeby dobijać się o tej godzinie. Spojrzałem na zegarek. Była chwila przed północą. Jednocześnie zobaczyłem na wyświetlaczu, że dzwonił do mnie Aleksander kilka godzin temu. Oddzwonię do niego rano, pomyślałem wstając.
Walenie się powtórzyło, a ja w końcu poczułem niepokój. A jeśli to ktoś z Rodziny? Nadawca karteczki?
Biorąc głęboki wdech, chwyciłem za broń.
CZYTASZ
Absolut 2
Mystery / Thriller**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...