Oczywiście, że się nie zgodziłem na zamieszkanie ani na ochronę. I nawet jego najgorsze groźby na mnie nie podziałały. Już chyba wolałbym być złapany przez Absoluta niż być pod stałym nadzorem. Poczułem się osaczony i stłamszony, przez co wpadłem w agresję aż w końcu się pokłóciliśmy. Co było do przewidzenia.
Ostatecznie skończyło się na kłótni i nieodzywaniu się do siebie. Jednak temat nie był skończony i zawisł w powietrzu.
On się przygotowywał do konferencji, ja nadrabiałem dokumenty. W pomieszczeniu bzyczała tylko mucha, ale nikt się w biurze nie przejął naszą kłótnią. Zbyt często do nich dochodziło i przeszło to do normalności.
Po paru godzinach Aleks wstał i bez słowa wyszedł, po czy po dziesięciu minutach wrócił i znów wyszedł.
- Konferencja – powiedziała mi Antonina, kiedy zobaczyła moje zaskoczenie.
Nie zazdrościłem mu, naprawdę.
Stwierdziłem nawet, że gdy znów zaczniemy się do siebie odzywać, w co nie wątpiłem. Podejrzewałem, że za godzinę już będę na nim wisiał i na powrót wkurzał. Wezmę go na pizze, albo po nową komórkę.
- Kiedy może być przesłuchanie tych dzieciaków z akademii? - zapytałem, byle by oderwać się od dokumentów.
- Chyba siódmego studenci wracają na uczelnie – odpowiedziała mi Antonina pisząc coś na laptopie. - Poinformowałam już władze akademika i uczelnię. Wszystko będzie zorganizowane za kilka dni jak wrócą.
- Nikt nie został na święta, nawet na sylwester?
- Nie, tylko właśnie ten chłopaka, parę Erasmusów i osoby nie powiązane w żaden sposób z podejrzanym. Wiem, bo wszystko sprawdziłam.
Mruknąłem niezadowolony obracając się na krześle. Coś mi tu nie pasowało, ale nie wiedziałem co.
Z powrotem spojrzałem na swoje dokumenty następnie na biurko Aleksa i od razu odechciało mi się żyć.
- Wiecie co – mruknąłem znużonym tonem. - Idę do pani Basi. Ona jest lepszym towarzystwem niż wy.
- Jasne – parsknęła Antonina nawet na mnie nie patrząc. - Po prostu chcesz zwiać przed papierkową robotą i komisarzem.
Nawet nie miałem jak zaprzeczyć, gdyż to była prawda. Więc wzruszyłem tylko ramiona i zaraz chwyciłem kule i pokuśtykałem do wyjścia.
Chyba Zeus stęsknił się za miejscem pod biurkiem, bo wyjątkowo za mną nie polazł.
Pomagając sobie na każdym kroku kulami, zacząłem schodzić po schodach, z tak zadowoloną miną, że pewna policjantka parsknęła i mnie pozdrowiła. Nie znałem jej, ale to mnie nie powstrzymało do nie wyszczerzenia się do niej.
Byłem już na końcu schodów kiedy, chyba przez moją nieuwagę i roztargnienie, kula poślizgnęła się o kraniec schodów i poleciałem do przodu.
Pewnie wyrżnął bym nosem o podłogę komisariatu, gdyby w przeciwnym kierunku, czyli w górę schodów, ktoś nie szedł.
Przesunął się tak bym na niego wpadł i mnie złapał. Jednak chyba moja waga go przerosła, bo chwycił szybko poręcz. Mimo to i tak padliśmy na ziemię uderzając o barierkę. Przynajmniej zderzenie było mniejsze i zamortyzowane przez mojego zbawiciela.
- Ja pierdole ... -syknąłem kiedy noga mnie rozbolała i przyłożyłem nosem o ramie nieznajomego.
Również syknął
- Kurwa...
W moment spojrzałem na osobnika czując niesamowitą sympatie do niego. Przyjrzałem się mu. I pierwsza co rzuciło mi się w oczy to koloratka i szeroko otwarte z zaskoczenia złote oczy. Wyglądały niczym jak u kota. To był młody ksiądz z przydługimi falowanymi włosami. I byłem niemal pewny, że go gdzieś widziałem.
CZYTASZ
Absolut 2
Misterio / Suspenso**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...