Rozdział 13

1.7K 165 54
                                    


Oczywiście Aleks nawrzeszczał na mnie za ten jakże błyskotliwy pomysł. Zabronił mi kategorycznie wracać do tego kościoła i zaraz zawiózł mnie do domu, wykładając mi moją głupotę w samochodzie.

Oczywiście miał rację. Po godzinnym wykładzie na temat bezpieczeństwa zrozumiałem jak niebezpieczne to jest i lekkomyślne. Zwłaszcza z moim stanem fizycznym. Powinienem siedzieć spokojnie i wspierać śledztwo na ile mogę. Jeszcze znów wpakuje się w kłopoty...

Żartuję.

Już następnego dnia kuśtykałem w stronę kościoła, tym razem dla odmiany postanowiłem iść z kulą, tak asekuracyjnie i sprawdziłem, o której godzinie są msze, tak by je ominąć. Nie chciałem znów wylądować w ścisku.

Tym razem Aleks mnie nie wyniesie na zewnątrz.

Zanim jednak postanowiłem wejść do środka, zapaliłem jedną fajkę, tak by się zrelaksować. Nie oczekiwałem cudów, naprawdę. Szczerze to nawet spodziewałem się, że niczego z tym nie wskóram, ale w kościach coś kazało mi tu znowu przyjść. Może zerknę jeszcze raz na miejsce gdzie staliśmy i przypomnę sobie, kto się o mnie ocierał? Kto obok stał?

Cokolwiek.

Przyjrzałem się gmachowi budynku. Był surowy i paskudny. Niczym się tak naprawdę nie wyróżniał. Znajdował się w centrum, więc wiele osób obok niego przechodziło, nikt nawet na niego nie zerknął. W sumie nie miał się czym chwalić, ani na zewnątrz ani w środku. Wszystko było takie surowe i szare.

Wypaliłem w końcu fajkę i ruszyłem do środka.

Wnętrze wydawało się kompletnie inne niż je zapamiętałem. Było o wiele większe niż mi się wydawało. Czułem lekką stęchliznę, a każdy mój krok odbijał się niepokojąco głośnym echem.

Nie było dużo ludzi. Właściwie trzy osoby w kolejce do spowiedzi i kilka babć modlących się w przednich ławkach.

Poczułem się dziwnie, tak jakbym był obserwowany. Wzdrygnąłem się i wcale nie przez niską temperaturę, jaka tutaj była.

Zbadałem najpierw miejsce, gdzie staliśmy i szybko zrozumiałem, że każdy mógł podłożyć te lalki. Staliśmy w tak trudno dostępnym miejscu, że w normalnych okolicznościach raczej nikt nie miałby dostępu do naszych kieszeni. To była wnęka między konfesjonałem a ścianą
z głośnikiem. Zarazem też wiele ludzi tędy przechodziło, a i my jak wychodziliśmy ocieraliśmy się o wiele osób.

To wszystko nie miało sensu. Westchnąłem sfrustrowany. Do dupy z taką robotą. Aleks miał rację. Nic tu po mnie. Odwróciłem się z zamiarem wyjścia, ale wtedy drzwi od konfesjonału się otworzyły i walnęły mnie idealnie w lewe udo. Poczułem jak ból przeszywa mi całe ciało.

— Kurwa! — krzyknąłem łapiąc się za ranę i szybko łapiąc równowagę opierając się o ławkę, stojących na szczęście niedaleko.

Nie tylko mój wrzask sprowadził na mnie uwagę całego kościoła, ale i huk spadającej na ziemię kuli.

Sapnąłem, nie byłem świadomy jak przyłożenie w to miejsce może boleć.

— O Boże! — Podskoczyła do mnie jakaś kobieta w średnim wieku. — Nie zauważyłam pana. Bardzo przepraszam.

Spojrzałem na nią wzrokiem zamglonym przez łzy. Zamrugałem szybko i ostrość widzenia mi wróciła. Wyglądała na spanikowaną i zmartwioną moim stanem.

— Nic — zacząłem przez zaciśnięte zęby —  mi nie jest.

Chyba wyglądałem żałośniej niż sądziłem, bo zaraz drzwi obok od konfesjonału otworzyły się i wyszedł jakiś młody ksiądz zaniepokojony całą sytuacją.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz