Rozdział 39

1.5K 157 47
                                    


Znów padało. Kląłem jak szewc od samego rana. Nie dość, że nie chciało mi się wstać z łóżka to jeszcze nie mogłem się psychicznie nastawić na spotkanie z Aleksandrem.

Czułem się jak przed spotkaniem z wściekłą matką. Oj tak. Nic nie jest gorsze jak spotkanie po grubej imprezie matki, która dzwoniła trzy razy bez odzewu.

Przez te prawie trzy tygodnie odpoczynku, moja noga była na tyle zdrowa, że postanowiłem przejść się pieszo. Bardzo dużo dało mi samodzielne ćwiczenie. Powtarzałem identyczne figury
i rozciągania jak podczas rehabilitacji. 

Szedłem prosto nie odczuwając bólu. Ale wiedziałem, że nie może zostać znów przeciążona, bym nie zaczynał wszystkiego od nowa.

Wychodząc z hotelu powitał mnie padający śnieg i mocny wiatr. Westchnąłem i opatuliłem się mocniej szalikiem od Alicji.

Droga do komisariatu była długa, ale potrzebowałem ruchu. Szedłem powoli z myślą, że zaraz spotkam Aleksa. Musiałem w końcu mu spojrzeć w oczy i szczerze porozmawiać. Chciałem się pogodzić.

Kichnąłem trzy razy. Zawahałem się na parę chwil, ale w końcu wszedłem do środka.

Oczekiwałem bystrego spojrzenia pani Basi, w zamian napotkałem dwie blondyny na recepcji. Obie były głośne, a różniły się tylko kolorem ust. Jedna miała krwawy czerwień, druga dziwkarski róż.

Lizza i Alicja.

Czułem w kościach, że te dwie wariatki się dogadają. I widocznie stały się bliskimi przyjaciółkami jak dwie papugi. Obie jaskrawe i głośne.

Jednak te dwie to mieszanka wybuchowa. Rozmawiały tak głośno, że słyszałem je już w wejściu.

- ... no, bo on wtedy!

Westchnąłem, chciałem przejść cichaczem na górę, ale Alicja natychmiast mnie wyczaiła. Spojrzała na mnie niczym bazyliszek i natychmiast się rozpromieniła.

- APCIO!

- BYCZEK!

Westchnąłem. Zapomniałem jak głośne są. Przecież ja się nie uwolnię z ich szponów.

Nie widząc innego wyjścia, podszedłem do nich. Obie siedziały rozwalone. Lizzi piła kawę, a Alicja czytała Vogue'a. Żyć nie umierać w pracy. Gdybym ja tak siedział, Aleks od razu by mnie kopnął i doprowadził do pionu.

Jak tylko byłem na wyciągnięcie ręki, Alicja rzuciła się na mnie jak miś koala i zaczęła mnie tarmosić po włosach.

- Apiś! Stęskniłam się. Zostawiłeś mnie na pastwę Damiana!

- Raczej Damiana na twoją pastwę.

- No nie!

Prychnąłem rozbawiony.

- Chcesz kawy? - zapytała rozpromieniona Lizzi.

Uśmiechnąłem się do niej. Naprawdę ją polubiłem.

- Kawy nigdy nie odmówię.

- Mi odmawiasz.

- Ciekawe czemu...

- Ale ja nie robię tak złej kawy!

- Gdzie zgubiłaś Damiana?

To był idealny pretekst do tego, by opóźnić pójście do biura i stawienie czoła Aleksowi. Przysiadłem się do dziewczyn. Okazały się idealnym źródłem informacji. Od razu wypaplały mi wszystkie ploteczki na komisariacie.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz