W domu Zuzi spędziłem całe popołudnie. Zostałem wręczy wymartretowany przez tego gówniaka. Pokazała mi wszystkie swoje zabawki, obejrzałem z nią serie bajek, a wszystko było przeplatane wciskaniem mi jedzenia przez jej matkę i wypytywanie przez jej ojca o prace w policji.
Jej rodzice byli młodymi ludźmi. Mieli po 27 lat i oboje godzili pracę z opieką nad dzieckiem. Martwili się jednak, że przez to zbyt mało czasu poświęcają Zuzi i dlatego może oddalać się od rzeczywistości na rzecz wyobraźni.
Dziewczynka bardzo szybko się do mnie przywiązała i praktycznie przez cały obiad siedziała mi na zdrowym kolanie, jedząc z mojego talerza paluszki rybne. Kompletnie nie słuchała surowych nakazań matki, by w końcu ze mnie zeszła.
Przypominała mi trochę Ane, córkę Sebastiana.
Kiedy już poczułem, że naciągam ich gościnność i się powinienem zbierać zostałem brutalnie przyszpilony do krzesła i Zuzia zaczęła mi wygłaszać tyradę, że pewnego dnia mnie pokona i mam tylko poczekać aż będzie duża.
To mogłem jeszcze przeczekać, ale kiedy dochodziła godzina końca pracy Aleksa, kategorycznie oświadczyłem, że muszę wracać. Była niezadowolona, ale ostatecznie stwierdziła, że i tak mnie znajdzie.
Dobrą sprawą było, że jej ojciec –Tomek, jak mi się przedstawił, zaproponował, że mnie podwiezie.
Był nauczycielem gry na perkusji, jak się dowiedziałem i przez większość drogi mówił, że jest bardzo ciekawy pracy policjantów i uwielbia kryminały. To było całkiem zabawne, słuchając tego wszystkiego. Próbował ze mnie wyciągać szczegóły akcji, w której zostałem postrzelany, ale oczywiście wiele mu nie powiedziałem.
Na końcu jednak wymieniliśmy się numerami. Gdyż on chciał jeszcze kiedyś się ze mną spotkać, a ja polubiłem jego córkę.
Nowe znajomości nigdy nie są złą sprawą. Z doświadczenia wiedziałem, że te najbardziej niespodziewana są najlepsze i najbardziej przydatne.
Mając jeszcze sporo czasu w zapasie, wróciłem do mieszkania po Zeusa i małą torebkę.
Mimo że chciałem przejść się na pieszo, to nie ufałem swojej nodze i po długotrwałej dyskusji z kobietą w taksówce, w końcu wsiadłem z Zeusem do środka i podwieziono mnie pod sam komisariat.
Od razu poczułem się lepiej psychicznie widząc ten budynek. Brakowało mi pracy. Byłem typem osoby, która woli pracować i coś robić niż siedzieć na kanapie.
Wchodząc na komendę od razu zderzyłem się z największym chaosem jaki kiedykolwiek tu zastałem. Policjanci biegali w popłochu, gdzieś mignęły mi sfora psów policyjnych, jakiś policjant w cywilu spadł właśnie ze schodów, a temu wszystkiemu zarządzała, wrzeszcząca rozkazy, pani Basia.
Niezła jest, pomyślałem przyglądając się jej.
Coś musiało się stać skoro był taki rozgardiusz tutaj.
Z wrednym uśmiechem pomyślałem, że Aleks musi mieć mnóstwo roboty i parszywy humor. Ciekawe czy mnie zastrzeli jak mnie zobaczy, czy zrobi to po tym jak zacznę mu wrzeszczeć życzenia.
- No, Zeus – poklepałem go po łbie. - Trzeba się przebić przez to piekło – wyszeptałem żartobliwie, ale to wystarczał by Zeus był zachwycony, wizją swego rodzaju nową zabawą.
Nie było trudno dostać się na górę do biura kryminalnego. Nikt tak naprawdę nie zwracał na nas uwagi. Nawet pani Basia.
Na wyższych piętrach było kompletnie pusto. Wyglądało to tak, jakby wszyscy przenieśli się na parter. Aż się zawahałem czy iść do biura, bo było prawdopodobne że nikogo nie zastanę.
CZYTASZ
Absolut 2
Mystery / Thriller**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...