Z bronią w ręku i najeżonym Zeusem przy boku, podszedłem do drzwi. Byłem tak wyprowadzony z równowagi przez ten paskudny dzień, że obawiałem się, że zabiję napastnika jeśli za daleko się posunie.
Wziąłem jeszcze jeden uspokajający wdech i doliczając do trzech spojrzałem przez wizjer, by sprawdzić kogo tak powaliło.
Natychmiast napotkałem wściekłe niebieskie tęczówki.
W sekundę poczułem jak cały ciężar ze mnie spada, a moje całe ciało staje się niesamowicie lekkie. To właśnie jego, ze wszystkich ludzi na ziemi, chciałbym teraz widzieć. To niepokojące jak bardzo się do niego przywiązałem przez te kilka miesięcy. Zawsze twierdziłem, że te bliskie przyjaźnie, gdzie dwie osoby są od siebie psychicznie zależne są naciągane i przereklamowane. Ale teraz rozumiałem, że tak nie jest. Przyjaźń z Aleksandrem jest chyba najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Facet nie wie ile dla mnie zrobił. Poza tym, po raz pierwszy od prawie 10 lat poczułem się znów potrzebny. Bo ja byłem dla niego, a on dla mnie. Chyba właśnie na tym polega przyjaźń, prawda?
Czując ciepło w sercu i ogromne wzruszenie, które było bardzo, ale to bardzo żałosne, przekręciłem klucz w zamku i otworzyłem drzwi.
Był wściekły. Sapał głośno, miał roztrzepane włos, zarumienione policzki i przekrzywiony krawat doskonale widoczny przez rozpięty płaszcz.
— Do diabła, Cesarski! — krzyknął na wstępie.
Ten widok był fascynujący. Wściekły, niechlujny Aleksander, nieprzejmujący się manierami był istnym ewenementem.
— Czemu mi do diaska nie powiedziałeś! Wystarczyło słowo! Żebym się musiał dowiadywać od prokurator, która już była... — urwał.
Zdrętwiał z ręką w drodze do odgarnięcia włosów z czoła. Jego wzrok zatrzymał się na pistolecie w mojej prawej dłoni. Spojrzał mi w oczy, kompletnie oniemiały. Ale chyba coś w mojej twarzy musiało być naprawdę niepokojącego, bo patrzył na mnie zaszokowany.
Uśmiechnąłem się, powstrzymując żałosne ckliwe uczucie, które rodziło się w mojej piersi. Nadal trzymając odbezpieczony pistolet, zrobiłem krok w jego stronę i zarzucając ręce wokół jego szyi mocno go do siebie przytuliłem. Choć to złe sformułowanie. To ja przytulałem się do niego.
— Cześć Aleks.
Przycisnąłem nos do zagłębienia jego szyi i zacisnąłem mocniej powieki. Wiedziałem, że teraz będzie już wszystko w porządku. Nigdy nie czułem jego perfum. Aż do teraz. Były bardzo delikatne.
Przez chwilę stał jak sparaliżowany, cały spięty. Pewnie go zaskoczyłem. Przecież nie robiłem tego wcześniej. Ale dzisiejsze wydarzenie, trochę mnie podłamało. Sam nie wiedziałem już co
o tym wszystkim myśleć. A ktoś, kto zawsze myśli chłodno i trzeźwo na pewno mi pomoże.— Śmierdzisz piwem. — Wręcz szepnął, odwracając głowę w moją stronę.
Czułem jak jego nos zanurza się w moich włosach.
— Wiem — przyznałem.
Może rzeczywiście trochę za dużo wypiłem? Ale cztery piwa? I czy to ma znaczenie?
Aleks tutaj jest.
— I fajkami — dodał. — I... Czy to chlor?
Nie poruszyłem się, tylko bardziej rozluźniłem się, czując chłód jego ubrań. Pewnie na zewnątrz jest piekielnie zimno.
— Hmmm... — mruknąłem znużony.
Czułem, że teraz mógłbym zasnąć spokojnie.
— Co się stało? — zapytał łagodnie obejmując mnie.
CZYTASZ
Absolut 2
Mystery / Thriller**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...