Rozdział 29

1.6K 174 37
                                        


Zanim wstałem, przez chwilę obserwowałem Aleksandra śpiącego niczym ogromny embrion zaplątany w pościel. Po tym jak wróciliśmy późno w noc do motelu od razu padłem, mimo że było tu diabelnie zimno. Początkowo myślałem, że w takiej temperaturze w ogóle nie zasnę, ale moją motywacją było stalowe spojrzenie Aleksa.

- Co się dzieje?

Nie mógł się dowiedzieć. Nie chciałem go stresować. Poza tym, to nic wielkiego. Jestem pewny, że nikt nam tu z siekierą nie wpadnie, ani nikt nas nie wystrzela jak kaczki na ulicy. Tego byłem pewny.

Ale Aleksander był zbyt bystry i wścibski. Jestem naprawdę wdzięczny, że się o mnie martwi, ale to co jest w Warszawie zostaje w Warszawie.

Aleks spał odwrócony twarzą w moją stronę. Wyglądał tak spokojnie, niczym aniołek. Szkoda, że nie jest taki jak jest przytomny. Znów wyglądał jakby był martwy. Nie widziałem ani nie słyszałem by oddychał.

Wstałem powoli nie odrywając od niego wzroku. Wiedziałem, że dość łatwo można go obudzić. W przeciwieństwie do mnie ma lekki sen. Że jeszcze się nie skarżył na moje chrapanie.

- Przepraszam – szepnąłem cicho mierzwiąc mu delikatnie włosy. Od kiedy szczerze zachwyciłem się jego kręconymi włosami, przestał je układać i ukrywać. Nie cały czas, oczywiście, ale większość czasu miał roztrzepane kręcioły na głowie.

Czułem się paskudnie nie mówiąc mu co się dzieje. Ale nie mogłem go mieszać jakkolwiek do tego syfu. Niech zostanie jak najdalej od tego wszystkiego.

Podskoczyłem zaskoczony kiedy nagle otworzył oczy i spojrzał na mnie w czystej panice. Patrzał na mnie na wpół przytomny, ogromnymi niebieskimi oczami. Złapał mnie za nadgarstek.

Byłem tak zaskoczony jego reakcją, że mnie sparaliżowało.

- Co się stało?

Niepotrzebnie go dotykałem, nie dość, że go obudziłem to jeszcze przestraszyłem. Mogłem zrozumieć jego reakcję, mimo że była dla mnie nowa. Po tym wszystkim co przeżył to zrozumiałe.

- Spokojnie – powiedziałem łagodnie by go uspokoić. Próbowałem nie pokazać po sobie jak mnie zaskoczył i zaniepokoił. - Przepraszam, że cię obudziłem. - Mimowolnie pogłaskałem go po głowie. Niczym przestraszone dziecko. - Pójdę nam poszukać dobrej kawy.

Siedziałem z nim, aż znów nie zasnął. Nawet wtedy, kiedy znów odpłynął, nadal trzymał mnie za rękę. Całą wieczność próbowałem wyślizgnąć prawą rękę z jego uścisku. Nie chciałem znów go obudzić. Tym razem mógłby z powrotem nie zasnąć.

A niewyspany Aleksander jest niczym szatan.

Westchnąłem cicho, kiedy byłem już wolny. Jedynym czego teraz pragnąłem była kawa. Najlepiej kilka. Ale nie tylko dlatego chciałem wyjść tak wcześnie. Musiałem zrobić obchód po okolicy, upewniając się, że jeszcze nikt nie wiedział gdzie się zatrzymaliśmy i nikt nas nie obserwował. Pierwsze kawiarnie otwierają dopiero za dwie godziny, dlatego nie spieszyłem się z przygotowaniem, miałem mnóstwo czasu na rozejrzenie się po okolicy.

Wychodząc, pod krzywym spojrzeniem recepcjonistki, od razu zobaczyłem czarne BMW z holenderskimi rejestracjami. Parsknąłem. Co za banda debli, mogli bardziej się postarać. Przynajmniej wiedziałem kogo wysłali do pilnowania mnie.

Myślą, że nie pamiętam, który gang na których kradzionych blachach jeździ?

Nie dostrzegłem kierowcy, bo o tej godzinie nadal było jeszcze ciemno. Ale czułem jego parszywy wzrok na sobie. Mój najmniejszy ruch był obserwowany z uwagą.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz