Rozdział 37

1.5K 150 41
                                    


Wszystko działo się tak szybko, że czułem się jak na autopilocie. Niewiele pamiętam z tego okresu. Wiele konferencji. Wrzaski inspektora. Deklaracje i zapewnienie ochrony Alicji. Najpierw zajęliśmy się spokojną już blondyną. Spróbowaliśmy wyciągnąć z niej jak najwięcej. Ale nie pamiętała za wiele, poza tym upierała się, że nie widziała napastników.

Wszystko zaczęło się kiedy zaciągnęła Damiana do galerii jako swojego wielbłąda. Nazwała go tak bez skrępowania przy wszystkich. Inspektor miał zabawną minę, natomiast sam Damian był zachwycony tym, że może trzymać blondynę za rękę przez całe przesłuchanie.

W pewnym momencie poszła do łazienki, gdzie została wciągnięta przez kogoś do kabiny, wciśnięta w kamizelkę i zostawiona. Wyszła już z bombą i wtedy zaczęło się piekło.

Byłem pełen podziwu dla Damiana. Poinformował właściwie służby i wszystko ogarnął. A do tego bohatersko został z Alicją.

- Jak tego dokonałeś, detektywie Cesarski?

Nie zrozumiałem od razu pytania. Byłem rozkojarzony. Nie mogłem się skupić. Ten pocałunek kompletnie wyprowadził mnie z równowagi. A to, że Aleksander usiadł jak najdalej ode mnie i unikał mnie jak ognia, wcale mi nie pomagało.

- Karteczka z napisem Dafne – wykrztusiłem w końcu. Starałem się z całych sił by wyszło ze mnie sensowne zdanie. - Dafne w mitologii była ukochaną Apolla. Była jedną z tych która nie chciała się oddać bogu. Tak bardzo nie chciała się oddać, że na własne życzenie została przemieniona w drzewko laurowe. A jak wiadomo, laur jest wiecznie zieloną rośliną. Dlatego przeciąłem zielony kabelek.

Dla mnie to było oczywiste, ale widząc po minach zebranych wcale takie nie było.

Szybko zostało stwierdzone, że nie tylko Alicja jako świadek musi zostać pod bezpieczną opieką, ale ja też.

Jednogłośnie stwierdzono, że ja również byłem celem i nie mogę wracać do swojego starego miejsca zamieszkania.

- Może przeniesiemy cię do Sopotu?

Zacisnąłem mocniej szczękę, czując ogromne zranienie, kiedy Aleks nie zaprotestował. Zawsze protestował. Nasza relacja była na naprawdę tragicznej pozycji.

I po raz pierwszy zacząłem wątpić w całą naszą relację. Miałem okropny mętlik w głowię. Sam nie byłem pewny, czy chcę z nim porozmawiać.

- Nie widzę potrzeby – sam zaprotestowałem. - Poradzę sobie.

- To nie są żarty, Cesarski.

- Doskonale to wiem. Przeniosę się w bezpieczne miejsce w Szczecinie. Wszystko będzie dobrze jak tylko ja będę wiedział gdzie się zatrzymałem. I parę dni wolnego też dobrze zrobi.

Moja decyzja została zaakceptowana przez wszystkich. A prawie przez wszystkich. Aleksander nie odezwał się słowem.

Całe to piekło w końcu się skończyło. Alicja bezpiecznie pojechała z Damianem do jego mieszkania, a ja zostałem sam.

Jej protesty trochę mnie rozbawiły, ale to tylko na chwilę.

Czułem się tak bardzo źle, że schowałem się w opuszczonym korytarzu na drugim piętrze, blisko schowka.

Usiadłem na ziemi pod ścianą i schowałem twarz w dłoniach. Poczułem jak cała energia ze mnie ulatuje. O ile przy wszystkich udawałem nieporuszonego, to teraz wszystkie emocje ze mnie powyłaziły.

To było za dużo. Zdecydowanie dla mnie za dużo.

Wziąłem jeden głębszy wdech. Dlaczego moje życie to istna parabola? Jak jest dobrze to zaraz się coś spieprzy.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz