Zamieszkałem u niego. No, nie za bardzo miałem wyjście. Aleksander zarządził i nie dał mi wyboru. Poza tym, po tym wszystkim nie miałem serca go zostawiać.
Co ciekawe przez pierwsze dwa dni nie odstępował mnie na krok, wtedy mnie to bawiło. Po trzecim dniu poczułem się osaczony.
- Nie potrzebujesz chwili samotności?
Zapytałem czwartego dnia w momencie kiedy wyszedłem na papierosa, a on poszedł za mną.
- Nie.
I na tym się skończyło.
Uznałem to wszystko za wypełnienie pustki po matce. Niespecjalnie mi to przeszkadzało. Gdyby to był ktoś inny niż Aleks, nie wytrzymałbym tego.
Nie dał mi szansy na powrót do pokoju hotelowego dlatego właściwie wszystko używałem jego. Powoli czułem się jak księgowy gdy trzy dni z rzędu ubrałem błękitną koszule.
Nie wracaliśmy do sytuacji, która się zdarzyła między nami po zdetonowaniu bomby. Zawarliśmy cichą umowę nie wracania do tego. Było mi to na rękę. Nie wiedziałem czy chciałbym wiedzieć czym się dokładnie kierował. Wmawiałem sobie obsesyjnie, że to tylko chwilowa euforia, że nie wysadziłem nas w powietrze.
Nasza relacja była na tym samym poziomie co wcześniej, a to było dla mnie najważniejsze.
Jednak coś się działo wewnątrz mnie. Nie byłem taki sam jak wcześniej. Jednak dobre stosunki między nami dały mi siłę bym odrzucił TO w najgłębsze zakamarki mojej duszy.
- Jezu – jęknąłem leżąc rozwalony na kanapie i wgapiając się w okno. Znów padało. - Niech już nastanie wiosna.
- Luty się już kończy. Przestań narzekać, głupku – odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
Siedział na fotelu z tabletem i czytał wiadomości.
- Wyglądasz jak mój dziadek.
Posłał mi wściekłe spojrzenie. Miał na tyle długie nogi by zdołać mnie kopnąć w ramię.
- Ała ! - roześmiałem się. - No weź Aleks. Nudzę się!
- To idź sobie pobiegaj po schodach.
Był paskudny. Zmarszczyłem nos niezadowolony i w ramach buntu odwróciłem się do niego plecami, patrząc z uporem na oparcie kanapy.
Westchnął, ale nie skomentował mojego zachowania.
Zaskakująco dobrze się z nim mieszkało. Pomijając jego perfekcyjność i pedantyzm, nie był złym współlokatorem. Często łaził z mopem i zmiotką, ale nie ganiał mnie za okruszki tak często jak oczekiwałem. Czasem tylko dostałem szmatą, jak wlazłem w mokrych butach do salonu. No i za każdym razem stwierdzał, że źle sprzątam. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, że ja gotuje on sprząta.
Żyliśmy w idealnej symbiozie. Jednak nadal byłem przerażony jak mogą u niego wyglądać wiosenne porządki.
- Gdzie jest pilot? - wystarczyły dwie minuty bym się poddał.
- Nie wiem, ty ostatni go używałeś.
Jęknąłem i wstałem by go poszukać. Nie miałem przy sobie żadnych osobistych rzeczy więc często mi się nudziło. Zwłaszcza jak Aleks był czymś zajęty i nie zwracał na mnie uwagi.
Zajrzałem pod kanapę i go znalazłem.
Nie mam pojęcia co on robił za tym meblem.
Trzeba go szybko wyciągnąć zanim Aleks oskarży mnie o gubienie jego rzeczy. Lubił mi wytykać takie złośliwe uwagi, choć oboje wiedzieliśmy, że to nie jest do końca prawda. Po prostu lubi być zgredem.
CZYTASZ
Absolut 2
Gizem / Gerilim**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...