Rozdział 14

1.5K 154 55
                                    


Był wściekły. Nie... to chyba za mało powiedziane. Był w czystej furii, kiedy dowiedział się, że przeciążyłem nogę i rana mi się trochę otworzyła. Okazało się, że to nic poważnego, ale przez następne kilka dni bardziej kulałem i dali mi szynę. Myślałem, że się popłaczę kiedy mi ją zakładali, a w międzyczasie Aleksander na mnie wrzeszczał. Byliśmy niczym program komediowy na izbie przyjęć. Wszyscy na nas patrzyli. A ja chciałem się zapaść pod ziemię. Zwłaszcza jak słyszałem chichotanie pielęgniarki, która klękała przy mojej lewej nodze i dostosowywała szynę.

Chyba nie muszę wspominać, że podczas opatrzenia rany byłem bez spodni?

Ale jak się okazało, to nie było najgorsze co mi się przytrafiło.

Aleks przestał się do mnie odzywać.

Na początku myślałem, że żartuje. W ogóle się nie przejąłem jego groźbami w samochodzie. Ale kiedy nie odebrał wieczorem i rano na następny dzień, zrozumiałem, że mówił poważnie.

Byłem tak zdesperowany drugiego dnia jego obrazą majestatu, że zadzwoniłem do Antoniny.

- Zapomnij – syknęła, kiedy zaproponowałem, że przyjdę. - Łazi wściekły. Zastrzeli cię jak tylko cię zobaczy. Nie wiem coś ty mu zrobił, ale lepiej to przeczekaj.

Tak więc skończyłem sam w mieszkaniu, a moją jedyną rozrywką był poranny basen, na który nie przestałem chodzić. I to było tyle. W akcie desperacji założyłem sobie nawet kartę w bibliotece miejskiej i czytałem jakieś durne kryminały.

W końcu nie wytrzymując oczywistości kim jest morderca, rzuciłem szóstą książkę przed siebie. Odbiła się od okna i padła z hukiem na ziemię.

Zeus podniósł łeb zaniepokojony, ale zaraz znów położył się spać. Jak na psa policyjnego jest strasznie leniwy.

- Nudzi mi się – wyjęczałem pod nosem.

Nawet na drugi bok nie mogłem się odwrócić przez tę przeklętą nogę.

Westchnąłem przeciągle, uznając, że mieszkanie stało się zbyt puste i ciche bez Alicji. Nigdy nie przypuszczałem, że do tego dojdzie, ale tęskniłem za jej wrzaskami.

Nawet Pączuś miał dla mnie mało czasu, gdyż zbliżał się koniec roku, a ona musiała się rozliczyć ze wszystkich spraw przed szefem.

Wcale nie czułem się samotny. Tylko trochę opuszczony i mi się nudziło.

Moją motywacją do wstania okazał się Zeus, któremu chyba nagle zachciało się na spacer. Pisnął i skoczył na równe łapy, by wybiec z pokoju i stanąć przy drzwiach wyjściowych.

Nic mi się nie chciało, a łażenie z tym kundlem na spacer jest katorgą. Co chwilę węszy i chce wszystko zeżreć – od kwiatków po małe Yorki.

Mrucząc pod nosem, jak bardzo mi się nie chce, zwaliłem się z materaca. Może to i lepiej, przynajmniej przez chwilę przestanę się nad sobą użalać.

Chwyciłem za obie kule i pokuśtykałem do przedpokoju. Teraz przez tę szynę i jeszcze boleśniejsze poruszanie się zostałem zmuszony do używania dwóch kul i poruszania się praktycznie na jednej nodze.

Samuel, mój rehabilitant, był wściekły jak usłyszał, że mi się pogorszyło. Prychał niczym Aleksander i powiedział, że da mi wycisk w nowym roku jak tylko się zobaczymy.

- Już idę, idę ... - mruknąłem kiedy szczeknął by mnie pogonić.

Zajęło mi chwilę zanim wsunąłem stopy w buty. Z irytacją na to że zwykłe i codzienne rzeczy sprawiają mi taką trudność chwyciłem za kurtkę i z nerwowym szarpnięciem założyłem ją. Coś zahaczyło się o rękaw i kliknęło. Zesztywniałem sparaliżowany.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz