Jeśli wzrok mógłby zabić, już bym był martwy. Aleksander uspokoił oddech, wyprostował się i przeczesał włosy obserwując jak mozolnie wstaje. Nie spieszyło mi się na rozmowę z nim, choć przyszedłem tutaj głównie po to.
Wiedziałem jednak, że czeka mnie wykład.
Pożegnaliśmy się z rozbawionym inspektorem, który pewnie poczuł ulgę, że się mnie pozbywa i wyszliśmy na korytarz. Nie minęła sekunda, a dostałem porządnego kopa w tyłek. Aż podskoczyłem.
— Nie bij mnie! Jestem ranny! — krzyknąłem o jedną oktawę wyżej niż zamierzałem.
Sapnął i podszedł do mnie o krok bliżej niż nakazywałaby tego przyzwoitość.
Spojrzał mi w oczy, w taki sposób, że wiedziałem, że zrobiłem coś nieodpowiedzialnego. Aleksander miał identyczne oblicze jak moja surowa matka.
— Właśnie — wysyczał, przez co jego „ś" zabrzmiało jak u węża. — Jesteś ranny, a bijesz się z jakimś podejrzanym na parterze! Jezus Maria, Cesarski! Jesteś tu nie całe 5 minut i już się wpakowujesz w kłopoty.
Co mogłem rzec? Uśmiechnąłem się do niego najpiękniej jak potrafiłem.
— Przynajmniej nie straciłem formy...
Prychnął pogardliwie, a następnie z westchnięciem się odsunął. Znów w nerwowym geście przeczesał swoje włosy. Nie były idealnie ułożone jak zawsze, były roztrzepane na wszystkie strony świata, a ciągłe ciągnięcie ich tylko pogarszało sprawę.
— To wszystko przez ciebie — powiedział nagle, widząc gdzie utkwiłem spojrzenie. - Wyprowadzasz mnie z równowagi co pięćdziesiąt sekund.
— Mogłeś już zaokrąglić do minuty.
— Nie. — Potrząsnął głową i zdobył się na mały uśmiech. — Co pięćdziesiąt sekund.
Usłyszeliśmy skomlenie więc obaj spojrzeliśmy w dół. To Zeus dawał o sobie znać.
— Rozpieściłeś go — prychnął, ale jakby w zaprzeczeniu swoich słów pochylił się i pogłaskał zachwyconego obrotem spraw Zeusa. Natychmiast padł na plecy, domagając się więcej pieszczot. No i na co było zaczynać?
— Już taki był jak się do mnie przyczepił.
— Mogłeś powiedzieć, że chcesz przyjechać na komisariat. Podjechałbym po ciebie, nie musiałbyś brać taksówki...
— Jakiej taksówki?
Kiedy zaległa napięta cisza, podczas której patrzył na mnie z niedowierzaniem i już wiedziałem, że nie mam życia. Sam się wkopałem.
— Przyszedłeś tu pieszo?! — ryknął tak, że jego oddech owiał mi twarz, a grzywka łaskotała mnie w czoło.
Tym razem się nie wywinę od jego wykładu. I miałem rację. Zostałem zatargany do windy, wpakowany do niej i zaciągnięty pod biuro. W tym czasie Aleksander nie przestawał mówić. Gadał jak najęty, aż się zastanawiałem, kiedy bierze wdech. Często tak ma, że jak jest wściekły, głównie na mnie, gada bez opamiętania. A największym błędem jest przerwać jego monolog. Wtedy zaczyna wszystko od początku. Nie za bardzo mnie to rusza, jednym uchem wpuszczam drugim wypuszczam.
— ... dzwonisz co sekundę, a jak naprawdę powinieneś to już nie... Mózg pięciolatka... — gderał bez ustanku, nawet na moment zatrzymał się przy drzwiach z zawieszoną ręką nad klamką, tylko po to by przed nosem pogrozić mi palcem.
Przywołałem całą siłę woli, by nie parsknąć śmiechem na jego gest. I jak tu nie chcieć go specjalnie wkurzać, skoro jest taki zabawny?
W końcu nacisnął klamkę i wszedł jako pierwszy do biura, mrucząc coś o moim niskim poziomie intelektualnym.
![](https://img.wattpad.com/cover/237346057-288-k99440.jpg)
CZYTASZ
Absolut 2
Mystery / Thriller**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...