Istniała tylko jedna osoba, która byłaby mnie w stanie teraz zrozumieć. Potrzebowałem jej teraz jak nigdy wcześniej.
Miałem w dupie czy złapie mnie kontrola czy nie. Wsiadałem i wysiadałem z kilku tramwajów by dostać się do mieszkania Pączusia.
Czując się jak kupa gówna, wparowałem do jej mieszkania bez pukania i bez żadnych ceregieli skuliłem się w pozycję embriona na jej kanapie. Miałem gdzieś, że jestem cały mokry i w butach, oraz że ona jest w samym ręczniku.
- Cześć, miło cię widzieć – sarknęła włączając ekspres do kawy. - Nie krępuj się Apollo, a skąd. Czuj się jak u siebie.
Nie odpowiedziałem jej. Nie miałem siły. Chciałem zniknąć. A kanapa w domu Pączusia była idealnym na to miejscem.
- Po co do mnie dzwonić z zawiadomieniem, że żyjesz. Lepiej żebym dowiedziała się od osób trzecich. Ty naprawdę jesteś zakichanym szczęściarzem.
Kiedy ona na mnie narzekała, ja zawinąłem się w burito kocem. Zamierzałem tak przeleżeć resztę życia.
W pewnej chwili poczułem silny zapach kwiatowego żelu pod prysznic i kawy. To Pączuś usiadł zaraz obok mnie.
- Co się stało ? - szepnęła dotykając mojego ramienia przez koc.
- Aleks ma urodziny – wymamrotałem pod nosem.
Byłem zmęczony dzisiejszym dniem. Na pewno do normalnych nie należał.
- Serio? Cholera, a dziś rano go widziałam...
- Hm... - mruknąłem, marząc tyko by zasnąć i uciec od tego całego gówna.
- Nie powinieneś być dziś z nim?
Powinienem, pomyślałem. Do diabła, rozpierdoliłem jego urodziny. Jestem najgorszy.
- Łazinogo – poczułem jak się na mnie kładzie i szepcze uspokajająco. - Jeśli mi powiesz poczujesz się trochę lepiej.
Pewnie miała rację. Ale potrzebowałem jeszcze parę minut by się wziąć w garść i wszystko jej wyjaśnić. Zacząłem od swojego prezentu, który od niego dostałem, omijając oczywiście szczegóły z Adrianem, a kończąc na tym jak wyrzuciłem nowego Rolexa do małego śmietniczka na przystanku tramwajowym.
Leżałem na boku tyłem do niej, ona natomiast opierała się o mnie słuchając wszystko w ciszy. Była ciepła i miękka. Jak zwykle jaj obecność dodawała mi otuchy, choć na studiach myła jeszcze bardziej ciepła i miękka, ale nie miałem co narzekać.
- Po raz pierwszy użyłem pieniędzy z odszkodowania i ubezpieczenia. Moich zamrożonych oszczędności. Wiedziałem że to nie przyniesie niczego dobrego. Powinienem, się pozbyć tych pieniędzy od razu.
- No tak podejrzewałam, że przez to co przeszedłeś jesteś bogaty – szepnęła wzdychając. - Sprzedałeś cały majątek?
- Tak.
Byłem pewny, że pokiwała głową. Zaraz poczułem jak gładzie mnie delikatnie po włosach. Jezu, jak ja to kochałem.
- Apollo niektórych ludzi może przerosnąć taki prezent. Postaw się na miejscu komisarza. Dał ci tani zegarek na twoje urodziny, pewnie jego większość wypłaty idzie na leczenie jego mamy. Taki prezent naprawdę mógł go zdenerwować. Zwłaszcza to jak łatwo wydałeś na niego tyle pieniędzy...
Jakby to było tylko to, pomyślałem. Wykasowanie jego przeszłości z internetu kosztowało mnie o wiele więcej niż ten durny zegarek.
- Chciałem dobrze – mruknąłem usprawiedliwiając się jak dziecko. Tak się właśnie czułem.
CZYTASZ
Absolut 2
Mystery / Thriller**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym i wkurzającym detektywem. Przekonał się komisarz Aleksander, bombardowany przez swojego przyjaciela...