Rozdział 44

2.3K 158 144
                                    


Pustym wzrokiem patrzyłem na widok za szybą taksówki. Mijaliśmy ciemne uliczki Szczecina, kierując się do mieszkania Pączusia.

Wyszliśmy pierwsi. Mimo że próbowałem, nie dałem rady zostać tam dłużej, patrząc jak Aleks jest z tą rudą jędzą. Byłem wykończony psychicznie i zraniony. Ostatnio między nami co chwilę dochodzi do spięć. Jednak tym razem zaszło to za daleko.

Podskoczyłem zaskoczony, jak poczułem dłoń na karku.

Spojrzałem na kobietę. Uśmiechnęła się do mnie łagodnie.

- Jesteś pewny, że nie chcesz u mnie zostać?

Uśmiechnąłem się do niej łagodnie. Była kochana. Cieszyłem się, że jest w moim życiu.

- Nie, dzięki. Postanowiłem sobie, że nie będę zwiewać za każdym razem, jak się pokłócimy. Nie ważne, jak bardzo nie chcę go widzieć.

- Dojrzewasz, Łazinogo – zachichotała. - Relacja z komisarzem dobrze na ciebie wpływa.

- Wcale nie! - wrzasnąłem zażenowany.

- Oczywiście, że tak. – Potargała mnie za włosy. - Zawsze zwiewałeś od problemów. Zwłaszcza kłótni nie mogłeś znieść. No, a teraz proszę. Zachowujesz się prawie dojrzale.

Prychnąłem, ale nie zaprzeczyłem. Może rzeczywiście to była prawda.

- Od razu jedziesz do niego? Nie chcesz do mnie wpaść na moment?

- Sam nie wiem – mruknąłem znów patrząc w okno. - A może ty chcesz coś jeszcze zjeść?

- Zjadłabym kebaba.

Roześmiałem się i spojrzałem na nią. Miała rozmarzony wyraz twarzy. Ostatnio w ogóle dużo jadła. Pewnie okres jej się zbliża?

- To idziemy na kebaba.

Mimo że postanowiłem, że wrócę do Aleksa, trochę odwlekałem powrót do mieszkania. Zresztą to niepowiedziane, że Aleks wróci na noc. Na samą tą myśl, robiło mi się niedobrze.

Naprawdę wolałem zadomowić się na kanapie Pączusia i udawać, że mnie dla świata nie było. Wsiadłem jednak do zamówionej taksówki po kupieniu niemal dwóch kebebów dla Pączusia. A kiedy wysiadłem, od razu spojrzałem w odpowiednie okna. Światło się paliło. Aleks był w domu.

Poczułem okropną presję i stres. Z nerwów zapaliłem papierosa. Zdążyłem zrobić zaledwie dwa wciągnięcia, kiedy jego sylwetka pojawiła się w oknie. Wiedziałem, że mnie widzi. Nie było sensu tego przedłużać.

- Kurwa.

Rzuciłem na ziemię fajkę i nerwowo zdeptałem niedopałek. Trzeba stawić czoła rzeczywistości. Tą moją rzeczywistością zawsze był Aleksander.

Wchodząc do klatki byłem zmarznięty i zmęczony. Było po pierwszej w nocy. W normalnych okolicznościach już dawno bym spał.

Wchodziłem powoli, czując, że stanąłem przed drzwiami zbyt szybko. Przed naciśnięciem klamki, wziąłem głęboki wdech.

Stał po drugiej stronie drzwi. Sztywno, na baczność. Był zdenerwowany. Miał potargane włosy wpadające mu do oczu. Nadal był w garniturze, ale miał poluzowany krawat. Nie był w furii, jak oczekiwałem.

- Myślałem, że znów uciekniesz.

Zamknąłem za sobą drzwi i się o nie oparłem.

- I mimo wszystko na mnie czekałeś? Chciałem. - Kiwnąłem głową. - Naprawdę nie chciałem tu wracać. –  Widziałem jak mu ciemnieją oczy. - Ale obiecałem sobie, że już więcej cię nie zostawię.

Absolut 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz